Uznawana za zdecydowanego faworyta Barca nie najlepiej zaczęła mecz na Emirates Stadium. Duża w tym zasługa gospodarzy, którzy wyzbyli się kompleksów, podjęli walkę i byli bardzo zdyscyplinowani w tyłach. Przez to ekipa Luisa Enrique nie potrafiła wypracować klarownej sytuacji.
Arsenal natomiast dość często wychodził z szybkimi akcjami i po jednej z nich - w 22. minucie - powinien objąć prowadzenie. Dani Alves zablokował strzał Hectora Bellerina, piłkę przejął jeszcze Alex Oxlade-Chamberlain, do bramki miał tylko kilka metrów, mimo to strzelił wprost w Marca-Andre ter Stegena. Gdyby przymierzył nieco lepiej, nic by nie uratowało golkipera gości, bo ten już leżał na boisku.
Barcelona na tak dobrą okazję musiała czekać aż 45 minut, a doszła do niej dopiero gdy rywalowi zdarzyła się prosta strata. Po niej gola powinien zdobyć Luis Suarez, ale w kluczowym momencie, gdy mógł uderzać z ostrego kąta, zdecydował się jeszcze podawać i nic z tej akcji nie wyszło. Jeszcze gorzej Urugwajczyk zachował się kilkadziesiąt sekund później, pudłując głową z 4 metrów! Tego już po prostu nie miał prawa zmarnować.
Po przerwie spotkanie wciąż było wyrównane, choć obie drużyny więcej sił rzuciły do ataku, stąd momentami prawdziwa wymiana ciosów. Początek należał do Barcy, a sporo pracy miał Petr Cech, który w 49. minucie wygrał pojedynek sam na sam z Neymarem.
Kanonierzy zdołali się otrząsnąć, w 60. minucie ter Stegen musiał nawet wyciągnąć się jak struna, by zatrzymać główkę Oliviera Girouda, ale później - w dobrym dla siebie okresie - angielski zespół dał się w banalny sposób skontrować i to był początek jego nieszczęścia! Neymar ściągnął na lewą stronę boiska dwóch rywali, podał do Lionela Messiego, zaś ten łatwo zwiódł Cecha i pozostało mu tylko dopełnić formalności.
Kilka minut później znów było gorąco, bo najpierw Suarez obił słupek, a w odpowiedzi ter Stegen obronił strzał z najbliższej odległości Aarona Ramseya. Ostatnie słowo należało jednak do Barcy. Mathieu Flamini tuż po wejściu na boisko sfaulował w polu karnym Messiego, a Argentyńczyk skompletował dublet bardzo pewnym uderzeniem z "wapna".
Arsenal wypadł we wtorkowy wieczór nadspodziewanie dobrze, lecz tylko przez 70 minut. Barcelona nie radziła sobie na Emirates Stadium przesadnie swobodnie i gdyby gospodarzom nie zabrakło wyrachowania, to niewykluczone, że utrzymaliby bezbramkowy remis do ostatniego gwizdka, a wtedy rewanż na Camp Nou zapowiadałby się bardzo ciekawie. Tymczasem ekipa z Londynu straciła pierwszego gola w taki sposób, w jaki sama miała je zdobywać, a po porażce 0:2 żaden z kibiców nie postawi na nią nawet funta. Awans Kanonierów do ćwierćfinału byłby cudem. Barca już może powoli myśleć z kim zmierzy się w kolejnej fazie.
Arsenal Londyn - FC Barcelona 0:2 (0:0)
0:1 - Lionel Messi 71'
0:2 - Lionel Messi (k.) 83'
Składy:
Arsenal Londyn: Petr Cech - Hector Bellerin, Per Mertesacker, Laurent Koscielny, Nacho Monreal, Aaron Ramsey, Francis Coquelin (82' Mathieu Flamini), Alex Oxlade-Chamberlain (50' Theo Walcott), Mesut Oezil, Alexis Sanchez, Olivier Giroud (72' Danny Welbeck).
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Dani Alves, Gerard Pique, Javier Mascherano, Jordi Alba, Ivan Rakitić, Sergio Busquets, Andres Iniesta, Lionel Messi, Luis Suarez, Neymar.
Żółte kartki: Nacho Monreal (Arsenal Londyn) oraz Jordi Alba, Gerard Pique (FC Barcelona).
Sędzia: Cuneyt Cakir (Turcja).