W stolicy Hiszpanii jest w ostatnich dniach potwornie zimno, pada deszcz, pogoda odbiera urok miastu. W takich warunkach około piętnaście kilometrów od Madrytu, w miasteczku Majadahonda, piłkarze Atletico Madryt przygotowywali się do jednego z najważniejszych meczów w sezonie. W piątek ledwie garstka kibiców tłoczyła się przy wejściu do ich centrum treningowego. Wschodnioeuropejska aura odebrała nawet fanom ochotę do pożegnania swoich graczy i dodania im otuchy przed sobotnim starciem z Los Blancos. Ale dziennikarze byli na miejscu. Ich liczba przekraczała standardową.
- Real Madryt? No cóż, dzieli nas przepaść finansowa, ale nie sportowa - powiedział Diego Simeone na konferencji prasowej. Argentyńczyk się nie myli. Atletico ma budżet w granicach 200 mln euro, rywale aż 550 mln. Jeszcze dalej jest FC Barcelona, która według ostatnich zestawień może pochwalić się budżetem w wysokości 630 mln euro. Los Rojiblancos są więc zakleszczeni między młotem a kowadłem, ale radzą sobie w tej sytuacji znakomicie. W 2014 roku przełamali duopol hegemonów i sięgnęli po mistrzostwo Hiszpanii. Obecnie są o punkt lepsi w tabeli La Liga od Realu, tuż przed derbowym starciem na Santiago Bernabeu.
Atletico (zwycięzca La Liga z 1996 r.) straciło blask po hekatombie jaką był spadek do Segunda Division (2000-2002) i dopiero w 2013 r. wróciło na podium Primera Division. - Ale od zawsze był to wielki klub, historia nie toczy się od 2011 r. i przyjścia Diego Simeone - powiedział Jose Caminero, były piłkarz, a dziś dyrektor sportowy. - Odkąd tu trafiłem, na każdym kroku słyszałem, że musimy walczyć o każde trofeum i budzić strach w oczach wszystkich rywali. To się nie zmieniło do dziś. Diego kontynuuje tę piękną tradycję.
Na Estadio Vicene Calderon ambicje zawsze wykraczały poza Półwysep Iberyjski. W 1962 roku Atletico sięgnęło po Puchar Zdobywców Pucharów, dwa razy grało w finale Pucharu Europy (w 1974 r. i 2014 r.), dwukrotnie zdobywało Ligę Europy i Superpuchar Starego Kontynentu. W doskonałym sezonie 2013/2014 było 2 minuty i 12 sekund od pierwszego triumfu w Lidze Mistrzów, ale bramka Sergio Ramosa w Lizbonie przesądziła o dogrywce i uratowała decimę dla Realu Madryt. - To wciąż otwarta rana w naszych sercach, ale regularna gra w Lidze Mistrzów podnosi poziom konkurencyjności w drużynie. Kiedyś wrócimy po swoje i wygramy te rozgrywki - zapowiedział Caminero.
Najważniejszą siłą Atletico jest rekrutacja nowych piłkarzy i penetrowanie zwłaszcza południowoamerykańskich rynków w poszukiwaniu materiałów na gwiazdy. Sporą niesprawiedliwością byłoby stwierdzenie, że klub zaczął pozyskiwać wartościowych graczy za kadencji Simeone. Wcześniej ściągnięto Sergio Aguero (nazywano go "1,73 m ze złota"), w 2010 r. do klubu trafił Diego Costa, w 2011 Thibaut Courtois i Radamel Falcao. W 2014 kupiono Antoine'a Griezmanna, a rok później Yannicka Ferreirę Carrasco i Jacksona Martineza za rekordowe 35 mln euro, którego kilka miesięcy później sprzedano do Chin za 42 mln. - To prawda, że Falcao, Aguero czy Jackson opuścili nasz klub, ale pamiętajmy, że zachowaliśmy trzon, który daje nam siłę. Gabi, Godin i Tiago mimo wielu ofert, wciąż grają w Atletico - przypomniał Caminero. - Do tego sięgamy po coraz młodszych piłkarzy, którzy dorastają w duchu i filozofii klubu, zainspirowani metodami treningowymi Simone.
Atletico ewoluuje nie tylko kadrowo. Klub zamierza przenieść się do nowego kompleksu treningowego, aż trzydzieści razy większego od obecnego i opuścić wysłużone Vicente Calderon na rzecz nowego, futurystycznego obiektu. W 2017 roku Rojiblancos będą występować na 66 tysięcznym stadionie, na którym prawie na pewno rok później odbędzie się finał Ligi Mistrzów.
Pytanie, czy z Atletico w roli jednego z finalistów?
Korespondencja z Madrytu
Mateusz Święcicki
Zobacz wideo: Polskie rządy na wodzie
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.