Szymon Pawłowski o spięciu z Karolem Świderskim: Emocje wzięły górę

WP SportoweFakty / Wojciech Klepka / Na zdjęciu: Szymon Pawłowski
WP SportoweFakty / Wojciech Klepka / Na zdjęciu: Szymon Pawłowski

W końcówce meczu Lecha z Jagiellonią doszło do ostrego starcia przy linii bocznej z udziałem Karola Świderskiego i Szymona Pawłowskiego. Skąd ten nagły wybuch złości u obu zawodników?

- Rywal trzymał w rękach piłkę, ja chciałem ją szybko wyrwać, by wykonać aut i górę wzięły emocje. Nie stało się jednak nic takiego, a po ostatnim gwizdku sędziego przybiliśmy sobie piątkę i wszystko jest w porządku - stwierdził skrzydłowy mistrza Polski.

Kolejorz doznał drugiej porażki z rzędu, prezentując bardzo słaby futbol (pierwszy i jedyny celny strzał oddał w 89. minucie). - Najgorsze jest to, że straciliśmy punkty w Bielsku-Białej, a w meczu, w którym miało dojść do rehabilitacji, zdarzyło nam się to po raz kolejny. Trzeba już powoli myśleć o następnym spotkaniu, bo czeka nas walka o ósemkę. Tabela jest tak spłaszczona, że musimy się cały czas pilnować - przyznał szczerze Szymon Pawłowski.

Dlaczego Lechowi tak trudno było w niedzielę stwarzać sytuacje? - Jagiellonia w pierwszej połowie ustawiła sobie mecz, potem się cofnęła i bardzo dobrze broniła. Trudno w takich okolicznościach cokolwiek zrobić. Staraliśmy się do końca grać po ziemi, nie decydowaliśmy się na długie zagrania, jednak nic nam nie wychodziło. Nie tak zakładaliśmy sobie początek rundy wiosennej, liczyliśmy na więcej punktów, ale nie wolno nam teraz o tym rozmyślać - zaznaczył 29-latek.

Niewykluczone, że w następnych pojedynkach Pawłowski wcieli się w rolę napastnika. Wobec kontuzji Marcina Robaka i Nickiego Bille Nielsena właśnie on jest traktowany jako alternatywa dla Dawida Kownackiego. - Taka jest sytuacja kadrowa, mamy problemy zdrowotne, a ja jeszcze przed przyjściem Nickiego byłem na tej pozycji sprawdzany w okresie przygotowawczym. Kiedyś zresztą grywałem już jako napastnik, ale to zdarzało się raczej w ustawieniu z dwoma piłkarzami z przodu - wyjaśnił.

Źródło artykułu: