Lukas Haraslin zmorą obrońców Ekstraklasy. "Tak się składa, że rywale łapią na mnie czerwone kartki"

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Lukas Haraslin
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Lukas Haraslin

Lukas Haraslin w ostatnim czasie dostał szansę w Lechii i potrafi ją wykorzystać. Nie widać tego jeszcze po bramkach, ale zaliczył asysty i stał się zmorą piłkarzy rywali. Już trzech po kontakcie z nim opuściło przedwcześnie plac gry.

WP SportoweFakty: Po faulach na panu już trzech piłkarzy wyrzucono z boiska. Dlaczego rywale tak często dostają czerwone kartki po kontakcie z panem?

Lukas Haraslin: Czekałem na to pytanie. Tak się złożyło. Zawodnicy przeciwko którym gram łapią wcześniej żółte kartki, a później po faulach na mnie oglądają czerwone. Było tak już trzy razy, nie ukrywam że chciałbym aby zdarzało się to jeszcze częściej. To pomaga drużynie.

Czy to oznacza, że jest pan za szybki dla przeciwników?

- Nie wiem czy jestem za szybki, zabawne jest że tak to wychodzi, że właśnie na mnie rywale łapią drugie żółte kartki.

Nie obawia się pan się, że jak rywale przeczytają ten wywiad, zaczną na pana bardziej uważać?

- Nie interesuje mnie co myślą rywale, chcę wykonywać swoją pracę. Dobrze wychodzi, że korzysta na tym cała drużyna.

Rywalizacja w Lechii Gdańsk jest olbrzymia. Co czujecie wy, zawodnicy tego klubu w momencie, w którym dowiadujecie się że zagracie w kolejnym meczu?

- Na pewno jest to powód do zadowolenia, że trener nam ufa. Niezależnie od tego czy mamy grać przed własnymi kibicami, czy też na wyjeździe czujemy ogromne emocje. Trzeba grać na sto procent. Nie ma mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu. Wiemy, że gdy zabraknie sił, są trzy zmiany i może nas zastąpić świeży kolega.

Czy czuje się pan pewniej gdy trenerem Lechii Gdańsk jest Piotr Nowak? Poprzedni szkoleniowcy za często na pana nie stawiali.

- Nie myślę o tym w taki sposób. To nie jest tak, że trener Nowak postawił tylko na mnie, a na wszystkich zawodników. Jest rotacja i gra cały zespół. Rezerwowi też dużo wnoszą do gry naszego zespołu.

Rywalizuje pan na skrzydle z Michałem Makiem. Jak przebiega walka o skład między wami?

- Jest to rywalizacja pomiędzy kolegami. Jak ja gram to on trzyma za mnie kciuki, a jak on odwrotnie. Niezależnie od tego jakim gramy systemem, raz na boisku jestem ja, a raz Michał.

Czy mimo wszystko brak strzelonego gola w 2016 roku mocno na panu ciąży?

- Fakt, jeszcze nie strzeliłem gola. Chciałbym zdobyć bramkę, ale dla mnie najważniejsze są zwycięstwa drużyny. Mam nadzieję, że w następnych meczach pomogę zespołowi i w ten sposób.
[nextpage]Jak się gra panu obok Milosa Krasicia, który został ze skrzydła przesunięty na środek?

- Czasem lubi mi wejść na pozycję, bo był skrzydłowym. Oczywiście nie ma w tym niczego złego. Gramy razem i jest to bardzo dobry piłkarz.

Widać po panu duże umiejętności lingwistyczne. Ostatnio tłumaczył pan rozmowę z Milosem Krasiciem, po polsku zaczął pan udzielać wywiadów po kilku miesiącach. Skąd te umiejętności?

- Jak grałem we Włoszech, to w pokoju mieszkałem z Serbem i z Chorwatem. Dlatego aby ich rozumieć, przez rok nauczyłem się serbskiego, który jest bardzo podobny do słowackiego. Nie miałem też problemów z przyswojeniem polskiego. Włoski to natomiast mój drugi język. Łącznie potrafię się porozumieć w pięciu językach.

W drużynie najbliższego rywala Lechii - Górnika Zabrze gra pański rodak Roman Gergel. Czy macie ze sobą jakiś kontakt?

- Pamiętam jego występy w lidze słowackiej jeszcze podczas, gdy jeszcze tam nie grałem. Teraz piszemy ze sobą na Facebooku i jesteśmy kolegami.

Czy myśli pan już o pierwszej reprezentacji swojego kraju, czy skupia się pan na słowackiej młodzieżówce?

- Teraz skupiam się na reprezentacji U-21. Grają tam zawodnicy do rocznika 1995, a ja jestem rok młodszy. Kto wie, może za kilka lat będę grał w pierwszej kadrze swojego kraju?

Wciąż czekacie na zwycięstwo na wyjeździe. Co musicie zrobić, by się przełamać właśnie w Zabrzu?

- Przede wszystkim musimy grać tak, jak u siebie. Nie można na wyjazdach zostawiać inicjatywy gospodarzowi. Przed swoimi kibicami gramy agresywnie, do przodu i bez strachu. Górnik jest ostatni w tabeli, ale w ostatnim meczu zremisowaliśmy 1:1, a do tego zabrzanie nie strzelili karnego. Chcąc awansować do pierwszej ósemki interesuje nas jednak tylko zwycięstwo.

Kandydatów do ósemki jest wielu, więc nie możecie pozwolić już sobie na wpadki.

- Musimy zdobywać punkty na każdym stadionem. Przegraliśmy już zarówno w Kielcach, jak i w Lubinie. Dlatego właśnie liczę na to, że wywieziemy z Zabrza trzy punkty. Zostały nam cztery mecze i chcemy w nich punktować jak najlepiej.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Komentarze (0)