Skupiam się tylko na piłce - rozmowa z Michałem Janotą, piłkarzem Feyenoordu Rotterdam

Latem Dzanota wszędzie było pełno. 18-latek w czasie okresu przygotowawczego przebojem wdarł się do zespołu seniorów rotterdamskiego Feyenoordu, jesienią zadebiutował w Eredivisie. Teraz szum medialny opadł, a młody zawodnik wreszcie ma trochę spokoju. Wrócił do zespołu rezerw i zamierza zdobyć z nim tytuł mistrzowski.

Kamil Kołsut: Jesienią stosunkowo często pojawiałeś się na boiskach Eredivisie, choć występy te nie były przesadnie długie. Teraz jednak zaczyna cię brakować nawet na ławce rezerwowych rotterdamskiego zespołu - ze zdrowiem aby wszystko w porządku?

Michał Janota: Co chwila dopadają mnie drobne urazy i ostatnio często choruję. Do składu nie łapię się już jednak głównie dlatego, że do gry wracają podstawowi zawodnicy, którzy jesienią mieli problemy zdrowotne. Tymczasowo wróciłem więc do rezerw, ale na mnie przyjdzie jeszcze czas!

Jak wyglądają twoje kontakty z Leo Vlemmingsem, który kilka tygodni temu zastąpił na trenerskim stołku Gertjana Verbeeka?

- Uważam, że jest to bardzo dobry szkoleniowiec i po objęciu nowej posady stara się dawać z siebie wszystko. Treningi są ciekawe, a piłkarze - bardzo zadowoleni.

Czyli za Verbeekiem nie tęsknicie?

- Zajęcia u Gertjana były niesamowicie ciężkie, dużą wagę przywiązywał do przygotowania siłowego i nie wszystkim piłkarzom się to podobało. Chcieli więcej wolnego (śmiech). Ja nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo jestem zadowolony ze współpracy z oboma szkoleniowcami.

Jaka więc atmosfera panuje w zespole? Piłkarze są zadowoleni z nowych metod treningowych, ale zmiana szkoleniowca jak na razie nie wpłynęła znacząco na jakość gry. Feyenoord dalej spisuje się fatalnie.

- Atmosfera jest pozytywna. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że świetnych wyników nie będzie od razu i na to potrzeba czasu. Czołówkę dogonić będzie ciężko, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby tego dokonać.

Ale przyznaj szczerze, jako zawodnik pierwszej drużyny. Cały czas mierzycie stratę do miejsca dającego szansę gry w europejskich pucharach, czy też coraz częściej zaczynacie spoglądać w dół, z niepokojem obserwując, jak maleje wasza przewaga nad strefą spadkową?

- Plan jest taki, że chcemy dostać się do strefy gwarantującej walkę o udział w europejskich pucharach, nie ma innej możliwości.

Przez rozpoczęciem sezonu mówiłeś, że Feyenoord ma świetny skład i stać was na walkę o mistrzostwo Holandii. Jak z perspektywy czasu oceniasz tamte deklaracje?

- Nie odwołuję. Gdyby wszyscy zawodnicy byli zdrowi, a nasz zespół nie przypominał szpitala, to bez wątpienia walczylibyśmy o tytuł!

Feyenoord to w ogóle ciekawy przypadek. Czołowy holenderski klub ze wspaniałą historią, rzeszą wiernych fanów i niezłym potencjałem piłkarskim od kilku lat spisuje się w Eredivisie bardzo przeciętnie. Miejsce siódme, szóste, teraz jedenaste.

- Życie... Nie można wszystkiego wygrywać, zdarzają się czasy lepsze i gorsze. Teraz nadeszły lata chude i mam nadzieję, że los wkrótce się odmieni. Eredivisie jest ligą wyrównaną, co mi się bardzo podoba, i tutaj każdy może wygrać z każdym. Kiepsko spisujemy się już trzeci rok z rzędu, miejmy więc nadzieję, że nie będzie tak w czwartym.

Zwłaszcza, że Feyenoord poprowadzi wówczas Mario Been. W NEC pokazuje, że lubi stawiać na młodych.

- Zobaczymy, jak to będzie i na kogo postawi. Może i ja doczekam się swojej szansy, a jeśli nie, to pójdę na wypożyczenie. Mogłem to zrobić już zimą, ale nasze rezerwy mają spore szanse na mistrzostwo i chce pomóc chłopakom w zdobyciu tego trofeum.

Właśnie, a propos zdobywania tytułów. Kto twoim zdaniem wygra Eredivisie? AZ wydaje się być poza zasięgiem...

- Zespół z Alkmaar gra świetną piłkę, ale do końca zostało jeszcze 13 kolejek i nie można niczego rozstrzygać. Moim zdaniem w walce powinno liczyć się jeszcze FC Twente. A Ajax? Nie, żebym nie wierzył w Marco van Bastena, też mają szanse. Ale najpierw muszą odzyskać dawną formę.

Wracając jeszcze do twojej osoby. Nie masz wrażenia, że medialny szum, jaki wytworzył się jesienią wokół Michała Janoty, wreszcie opadł? Na początku sezonu, po znakomitym okresie przygotowawczym, w mediach było cię pełno. Teraz wygląda to już nieco inaczej.

- Fakt. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Po pewnym czasie to wszystko stało bardzo denerwujące - tyle osób pisało i dzwoniło, pytało o to samo, a potem pisało o tym samym. Bez sensu. Dziennikarze potrafią niszczyć młodych sportowców, więc postanowiłem znacznie ograniczyć udzielanie wywiadów. Potrzebuję trochę oddechu i zamierzam zająć się wyłącznie piłką!

Jesienią niektórzy dziennikarze popadli w taki hurraoptymizm, że nawet wciskali cię do kadry Leo Beenhakkera...

- Ja na nie zamierzam i nigdy nie zamierzałem gdziekolwiek wciskać się na siłę. Gram tak jak gram, robię to co kocham i nie pozwolę, żeby dziennikarze, wywiady i różne niemądre plotki popsuły to, do czego powoli dochodzę ciężką pracą.

Oglądałeś mecz Polska - Litwa? Kiedy widzisz, że w kadrze występują tacy gracze jak Trałka, Komorowski, czy Polczak nie żal ci, że sam nie dostałeś od selekcjonera szansy?

- Meczu nie widziałem, nie mam niestety dostępu do polskich programów, ale słyszałem, że było nieciekawie. Co do zawodników powołanych przez Beenhakkera - jeśli tam są, to muszą coś sobą prezentować. Teraz szansę dostali oni, kiedyś może dostanę ja. Tyle w tym temacie.

Komentarze (0)