Krzysztof Ratajczyk: Odciąłem się, bo musiałbym kłamać

- W Polsce jestem dwa razy w roku. Siadam do stołu z teściem, pijemy flaszeczkę i jestem szczęśliwy - opowiada o swoim życiu po karierze Krzysztof Ratajczyk, kiedyś reprezentant Polski, dziś pracownik banku w Wiedniu.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
WP SportoweFakty

- Trzymaj się lewej strony. Przyspiesz, to zdążysz na światłach. Mówiłem lewej, nie prawej strony - kiedyś Krzysztof Ratajczyk stanowczo dyrygował obroną na boisku, teraz naszym kierowcą po ulicach Wiednia. Czarna skóra, dżinsy, sylwetka kulturysty - przypomina bardziej gangstera, niż byłego piłkarza. Charakter się nie zmienił: pewny siebie, zdecydowany, szczery i żyjący według własnych zasad. Żel na włosach, kolorowe buty, wykorzystywanie mediów społecznościowych do promocji własnego wizerunku - na te nowe trendy kręci nosem. Nawet z telefonu komórkowego korzysta od święta. Odbiera go od najbliższych, reszta ma szczęście, jeśli się dodzwoni.

Ratajczyk to dziś zwykły śmiertelnik. Wolny czas spędza w domu. Gotuje, prasuje, robi zakupy i ogląda stare polskie filmy. Uczy syna matematyki i czyta. Na półkach jego biblioteczki są głównie historyczne książki: "Powstanie 44" Normana Daviesa czy "Bitwa o Warszawę" Krzysztofa Komorowskiego. Lubi też wracać do powieści kryminalnej Leopolda Tyrmanda "Zły" lub "Czerwonego Sztormu" Toma Clancy'ego.

Życie rodziny Ratajczyków to przede wszystkim stabilizacja. Z żoną i synem mieszkają piętnaście minut jazdy samochodem od centrum miasta w stumetrowym mieszkaniu na czwartym piętrze. Edyta jest menedżerką butiku Brunello Cucinelli, a 12-letni Piotrek uczy się w gimnazjum. Były gwiazdor Legii pracuje w banku. Choć wiele razy pytamy, co robi dokładnie, nie uzyskujemy odpowiedzi. Żona tłumaczy, że mąż zajmuje się sprawami papierkowymi.

- Tam mam spokój. I więcej czasu mogę poświęcić rodzinie - zaczyna. Wcześniej, przez trzy lata, praktycznie nie widywał syna. Po zakończeniu kariery piłkarskiej podjął pracę w kasynie. Był krupierem. - Tak wyszło. Coś człowiek musiał ze sobą zrobić. Z liczeniem nigdy nie miałem problemów, przeszedłem tylko specjalistyczny kurs. To była jednak mordęga. Spałem, wstawałem do pracy i tak w kółko - tłumaczy.

Nie chce oszukiwać

Przekonał się, że praca krupiera to robota tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Stał się łatwym celem sfrustrowanych, przegranych życiowo ludzi. - Najgorszym wrogiem przegranego jest osoba, która dała mu ostatnią kartę. Czyli ja. Nie mogłem mu powiedzieć: "Chłopie opanuj się, skończ na dziś". Za to można stracić pracę, bo to przecież działanie wbrew interesowi kasyna. Zrozpaczeni ludzie różnie się zachowywali: pluli, rzucali żetonami, czasem nawet w powietrzu latały krzesła. A ja się mogłem tylko uśmiechnąć. Gdybym w domu myślał o tym, co ci ludzie wyprawiają, zwariowałbym. Musiałem być obojętny na ich krzywdę. Trzeba było powiedzieć w końcu "dość" - oddziela tamten etap grubą kreską.

Krzysztof Ratajczyk z synem Piotrkiem Krzysztof Ratajczyk z synem Piotrkiem

Kasyno było pierwszym krokiem do przebranżowienia się i ucieczką od piłki, na której Ratajczyk zawiódł się jako trener. - Jeżeli wykonuje się zajęcie, w które wkłada się serce i czas, to wiadomo, że należy się za nie jakiekolwiek wynagrodzenie. Kiedyś chciałem wybudować dom. Spotkałem się ze specjalistą i zaczerpnąłem na ten temat wiedzy. Fachowiec nieźle mnie podliczył za te informacje. Dlaczego więc ja swoim doświadczeniem mam dzielić się za darmo? - unosi brwi.

"Rataj" przez trzy lata prowadził polonijny klub FC Polska, jako grający trener. Zaczął od przedostatniej ligi, w ciągu trzech sezonów trzykrotnie awansował. W 2015 roku trenował i grał w jednej z drużyn z ostatniego poziomu rozgrywkowego w Austrii, ale w ciągu czterech miesięcy doznał czterech kontuzji i zrezygnował.

- Czemu się odciąłem? Przejechałem się na piłce. To biznes, każdy chce na tym zarobić, a ja nie mam ochoty oszukiwać, żeby coś z tego mieć. Wolę iść do normalnej pracy, zarobić i mieć czyste sumienie - wyjaśnia. Dziś dla przyjemności przychodzi od czasu do czasu na treningi Poloneza Wiedeń.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×