Marek Wasiluk: Idzie nam, jak wiadomo komu w deszcz

Jagiellonia Białystok wysoko, bo aż 0:3, przegrała z Podbeskidziem Bielsko-Biała i jej awans do ósemki graniczy z cudem. Po meczu gospodarze szerokim łukiem omijali dziennikarzy, a nielicznym, który nie odmówił komentarza był Marek Wasiluk.

Spuszczone głowy, schowane w kapturach klubowych bluz i minorowe nastroje. Piłkarze Jagiellonii Białystok ostatnie czego pragnęli to kontakt z mediami. Komentarza odmówili m.in Fiodor Cernych i Karol Mackiewicz. Z trudnymi pytaniami zmierzył się za to autor pierwszego samobója, Marek Wasiluk.

- Brzydko mówiąc, idzie nam jak wiadomo komu w deszcz - zaczął bez ogródek  - Paradoksalnie wcale nie zagraliśmy źle i nie pozwolę sobie wmawiać, że wypadliśmy słabo. Sami byliśmy dziś dla siebie zagrożeniem, bo Podbeskidzie nie oddawało strzałów, a wysoko wygrało. Wejście w drugą połowę mieliśmy bardzo dobre i mogliśmy jeszcze wrócić do gry, ale każdy nasz strzał lądował "w koszyczku" Zubasa. Takie jest życie sportowca, że nie zawsze wszystko się cudownie układa.

Mecze, w których wynik otwierają dwa samobójcze gole rzadko mają miejsce, ale wychowanek Jagi, nie musiał daleko szukać by przywołać podobne zdarzenia. - Pamiętam podobny mecz. Było to na inaugurację poprzedniego sezonu z Lechią. Wówczas również strzeliłem do własnej bramki, a przy drugim straconym golu też odbiłem piłkę. Wtedy zaliczono mi jednego samobója, drugi rykoszet mi darowano. Z Podbeskidziem ponownie się to zdarza. Wiem, że dla was będę winowajcą, ale nic wielkiego nie mogłem zrobić. Piotrek Tomasik trącił piłkę, a ja nie byłem w stanie zareagować. Poszła po naszych dwóch głowach i stało się - mówił wzruszając ramionami.

Rosły obrońca odniósł się też do nieprzyjemnego spięcia z fanami. - Kibiców rozumiem. Są rozgoryczeni i nie ma w tym nic dziwnego. Zdajemy sobie sprawę jakie są oczekiwania i pragnienia. Zapewniam jednak, że nie sprawia mi przyjemności przegrywanie u siebie 0:3. Po meczu wesoło nie było, ale to upust emocji, które zawsze towarzyszą meczom o stawkę.

- Tak czy siak mamy jeszcze osiem spotkań do rozegrania. Przechodziłem już podobne chwile i postaram się wpłynąć na chłopaków, dla których takie rzeczy to nowość. Trzeba myśleć o wygrywaniu, bo to gwarantuje spokojną głowę i większy uśmiech każdego dnia - zakończył Wasiluk.

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: cudowna bramka Teveza

Komentarze (0)