Pierwszą półfinałową konfrontację poznaniacy wygrali skromnie, bo 1:0 po trafieniu Vladimira Volkova. W rewanżu miano faworyta również należało do nich, lecz w Sosnowcu nie tracono wiary w odwrócenie losów rywalizacji.
Zagłębie mogło szybko otworzyć wynik rewanżowego meczu. Już w 2. minucie Sebastian Dudek uderzył z rzutu wolnego z około 25 metrów, lecz piłka nieznacznie minęła bramkę.
Pierwsze minuty wtorkowego spotkania należały do sosnowiczan. - Nie ukrywam, że początek nie był najlepszy. Wiedzieliśmy, że Zagłębie potrzebowało goli i myślę, że za wszelką cenę chciało szybko strzelić bramkę - stwierdził Maciej Gajos.
Gol padł dopiero w 70. minucie, gdy właśnie Gajos wykończył kontrę Lecha Poznań. Jego trafienie wprowadziło zespół do finału Pucharu Polski. - Sosnowiczanie dobrze czują się w grze w kontrataku po przechwytach. Staraliśmy się im to uniemożliwić. Otworzyliśmy wynik meczu, wpadła bramka na 0:1, która dała nam awans - powiedział.
Na przestrzeni całego spotkania Lech miał więcej sytuacji bramkowych. - Czekaliśmy na taki moment, wiedzieliśmy że taka sytuacja się nadarzy. W pierwszej połowie też gotowało się pod bramką i przy odrobinie szczęścia już wcześniej mogliśmy strzelić tego gola i byłoby już luźniej. Trzeba uszanować przeciwnika, bo Zagłębie nie doszło do półfinału przez przypadek. To też był rewanż, grali u siebie. Taka taktyka przyniosła rezultaty, takie jak sobie założyliśmy - podkreślił Gajos.
Ostatecznie rewanżowe spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Tym samym Lech stracił pierwszego gola w tych pucharowych rozgrywkach, a to za sprawą Adriana Paluchowskiego. Jednak poznański zespół wykonał krok ku realizacji celu, jakim jest zwycięstwo w Pucharze Polski. W finale Lech zmierzy się z Legią Warszawa.