- Odwołaliśmy się w terminie dwóch dni od otrzymania decyzji z PZPN - zapewnia Maciej Bałaziński, dyrektor zarządzający Lechii Gdańsk. Zapewnia, że to PZPN doprowadził do patologicznej sytuacji, w której klub z Gdańska odzyskał punkt dopiero dzień przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego.
Komisja licencyjna PZPN odebrała Lechii punkt za zaległości finansowe wobec dwóch zawodników(Tiago Valente i Mateusza Możdżenia) oraz Jagiellonii Białystok.
Lechia odwołała się od wyroku, ale komisja odwoławcza 5 lutego podtrzymała decyzję komisji licencyjnej.
- 9 lutego wysłaliśmy prośbę o uzasadnienie. Wysłaliśmy fax oraz mail. Nie było odpowiedzi. Potem wielokrotnie prosiłem o uzasadnienie telefonicznie, choć to PZPN powinien automatycznie wydać takie pismo - przekonuje Bałaziński.
Pismo z PZPN przyszło dopiero 24 marca.
- W ciągu dwóch dni złożyliśmy odwołanie. Wcześniej, bez pisemnego uzasadnienia, nie mogliśmy tego zrobić - przekonuje prawnik.
Lechia argumentowała, że odebranie punktu to zbyt wysoka kara, tym bardziej, że nie miała żadnych przeciągających się zaległości, a wszelkie zobowiązania wypłaca regularnie. Dlatego nie zgadzała się z decyzją o odebranie punktu.
- Komisja licencyjna zastosowała najostrzejszą karę. My uważamy, że kary mogą być zróżnicowane. Zawodników spłaciliśmy, zaś z Jagiellonią od początku byliśmy dogadani na spłatę w grudniu - mówi Bałaziński.
Zobacz wideo: Trykot z San Diego i puchar od Bodo. Wystawa na stulecie Legii
{"id":"","title":""}