Casemiro - żołnierz Beniteza, lider u Zidane'a
Były to jednak miłe złego początki. W kolejnym sezonie, 2013/2014, był wprawdzie członkiem zespołu, który sięgnął po Puchar Ligi Mistrzów, jednak jego rola w tym sukcesie była marginalna. Casemiro rozegrał we wszystkich rozgrywkach tylko 12 spotkań, nie zyskując zaufania Carlo Ancelottiego.
Widząc, co się dzieje, piłkarz postanowił zrobić krok w tył i zdecydował się na przyjęcie propozycji wypożyczenia do FC Porto. W Portugalii po raz pierwszy pokazał kibicom swoje wielkie umiejętności. Casemiro był podstawowym graczem Smoków w ubiegłym sezonie. Nie tylko dobrze spisywał się w destrukcji, ale potrafił trafić do bramki przeciwnika (4 gole).
- Mam na środku boiska prawdziwego wojownika - nie mógł się nachwalić swojego nowego gracza trener Porto Julen Lopetegui. Portugalczycy byli skłonni wyłożyć za niego aż 15 mln euro, jednak weto postawił Real.
Po 12 miesiącach, z mieszanymi uczuciami i niepewny swojej przyszłości, wrócił na Santiago Bernabeu. Nowy trener Rafael Benitez postanowił dać szansę Brazylijczykowi i nie pomylił się. Choć jesienią Królewscy grali w kratkę, to 24-latek był jednym z najczęściej chwalonych zawodników.
Casemiro wypadał lepiej niż Toni Kroos czy Luka Modrić i wywalczył sobie pewne miejsce w podstawowym składzie. Nie zmieniło tego nawet zwolnienie Beniteza. Nowy trener Blancos Zinedine Zidane nawet nie pomyślał o zrezygnowaniu z pomocnika, a ten wrzucił jeszcze wyższy bieg.
W niedawnym El Clasico Casemiro był najlepszy na boisku. Jego gigantyczna praca w środku pola była nie do przecenienia. - Był wyjątkowy - powiedział po meczu słynny Zizou, zachwycony z gry swojego defensywnego pomocnika.
Po wpadce Barcelony w San Sebastian Real traci do Dumy Katalonii tylko cztery punkty w ligowej tabeli. Walka o tytuł najlepszej drużyny w Hiszpanii rozgorzała więc na nowo. Nawet jeśli Królewscy nie wygrają rozgrywek, to wygranym będzie mógł czuć się pewien 24-latek ze środka pomocy.
Warto zrobić czasem krok w tył, aby potem zrobić dwa do przodu. Przykład Casemiro dobitnie o tym przekonuje.
Zobacz wideo: Dariusz Wdowczyk: Mieliśmy wielkie nadzieje...