Koroniarze chcą zapomnieć o remisie ze Śląskiem. "Dobrze, że już w środę gramy kolejny mecz"

- W drugiej połowie grając z przewagą jednego zawodnika nie możemy sobie pozwolić na to, żeby dać szansę rywalowi i stracić bramkę, bo to nie przystoi takiemu zespołowi jak my - mówił obrońca Korony Kielce.

Sebastian Najman
Sebastian Najman
Bartosz Rymaniak WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Bartosz Rymaniak

- Bez wątpienia straciliśmy dwa punkty. Przed meczem zakładaliśmy, że musimy u siebie wygrać, chcieliśmy podtrzymać passę, byliśmy dobrze przygotowani i od samego początku byliśmy stroną dominującą - rozpoczął swój pomeczowy komentarz Bartosz Rymaniak. - Niestety zdarzały się takie momenty, że oddawaliśmy inicjatywę przeciwnikowi - dodał.

Gdy Jacek Kiełb został wyrzucony z boiska wydawało się, że Korona jest na prostej drodze do zwycięstwa. - W drugiej połowie grając z przewagą jednego zawodnika nie możemy sobie pozwolić na to, żeby dać szansę rywalowi i stracić bramkę, bo to nie przystoi takiemu zespołowi jak my, na pewno bardzo żałujemy, jest z czego wyciągnąć wnioski. Dobrze, że już w środę gramy kolejny mecz.

Paradoksalnie gra w przewadze zaszkodziła Koronie. - Czasami tak się zdarza, że zespół, który traci zawodnika mądrze się broni, przesuwa. Dużo zespołów w Polsce ma problemy z budowaniem akcji i byliśmy tego przykładem. Mimo tego, że graliśmy nieźle wypuściliśmy dwa bardzo ważne punkty z Kielc - ocenił Rymaniak.

26-latek po raz pierwszy, odkąd jest zawodnikiem kieleckiego zespołu, tak często gości w okolicach pola karnego rywala. - Trener zawsze mówi, że gdy boczni obrońcy mają tylko wolne miejsce mogą stwarzać przewagę, kilka tych wolnych korytarzy było, ale zawodników rozlicza się z tego, czy dobrze dograł piłkę, a to mi się niestety nie udało.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×