- Spotkanie z Legią w Poznaniu kompletnie nam nie wyszło i to był przykład tego, jak grać nie powinniśmy. Wtedy jednak wielu zawodników było kontuzjowanych, a inni musieli przyjmować lekarstwa. W drugim meczu w Warszawie było już zupełnie inaczej. Gra była wyrównana, a nam zabrakło po prostu szczęścia. Ja jednak cały czas wracam myślą do pojedynku o Superpuchar Polski z ubiegłego roku. Wtedy wszyscy nasi piłkarze byli w wysokiej dyspozycji i pokazaliśmy prawdziwe oblicze Lecha - powiedział Tamas Kadar.
Rywalizację z ekipą Stanisława Czerczesowa trzeba jednak póki co odłożyć na bok, bo Kolejorza czekają inne spotkania w grupie mistrzowskiej. We wtorek do Poznania przyjedzie Piast Gliwice. - Gramy z zespołem, który zajmuje 2. miejsce, więc łatwiej na pewno nie będzie. Stawka jest wysoka, bo drużyny, które gonimy mają podobną liczbę punktów. Liczy się więc każda zdobycz - zaznaczył Węgier.
Kibice Lecha przyzwyczaili się już do występów Kadara na lewej obronie. On sam wciąż jednak podkreśla, że to nie jest jego nominalna pozycja. - Jestem stoperem, ale zaakceptowałem wybór trenera i staram się wypełniać swoje zadania bez względu na miejsce, w którym gram. Na boku defensywy spędziłem właściwie większość sezonu.
Jak Węgrowi idzie nauka języka polskiego? - Próbowałem, ale teraz jest tyle meczów i treningów, że muszę się koncentrować na tym co najważniejsze - futbolu - stwierdził.
Zobacz wideo: #dziejesienazywo. Legia - Lech oczami legendy "Kolejorza". "Jestem rozczarowany poziomem gry"