Czytaj w "PN": Dogrywka z Arturem Sobiechem. Telefony od selekcjonera

PAP/EPA
PAP/EPA

Sześć kolejek przed końcem rozgrywek Bundesligi przed Arturem Sobiechem pojawiła się szansa, że sezon nie będzie do końca stracony. Wraz z odejściem trenera Thomasa Schaafa skończył się najgorszy okres dla polskiego napastnika w tym klubie.

W meczu z Herthą - pierwszym po odejściu Schaafa - zagrał 90 minut i strzelił gola. Piłkarz ma nadzieję, że w ostatnich 5 meczach, jakie pozostały do końca rozgrywek Bundesligi - rozmawialiśmy przed meczem 30 kolejki z Borussią M'gladbach, w którym zdobył kolejną bramkę - zdoła przekonać do siebie selekcjonera Adama Nawałkę i znajdzie się w kadrze na finały Euro.

"Piłka Nożna": Wróćmy do ostatnich trudnych tygodni, dlaczego trener Schaaf odstawił pana na boczny tor?

Artur Sobiech: - Stawiał na kogoś innego, a mnie i kilku innych piłkarzy odsunął od składu. Trenowałem bardzo ciężko, również indywidualnie z trenerem Kowalczukiem, strzelałem bramki w sparingach, ale nie dostawałem szansy grania w lidze. Podobnie było między innymi z Manuelem Schmiedebachem. W meczu z Herthą obaj wyszliśmy w podstawowym składzie i strzeliliśmy po golu (mecz zakończył się wynikiem 2:2 – przyp. red.)

Jaki był pana kontakt z Schaafem w szatni? Czy na przykład wiedział, że zmienił pan dietę, co zaowocowało większą odpornością na kontuzje, bo ostatnio przestały pana nękać.

 - O tym akurat z trenerem nie rozmawiałem, bo to indywidualna sprawa każdego zawodnika. Natomiast zapewniam, że nie miałem z Schaafem żadnego konfliktu, ale po pewnym czasie wiedziałem, że nawet gdybym stawał na głowie, to nie dostanę u niego poważnej szansy.

A tak na marginesie, to innowacyjna metoda odżywiania chyba wyszła panu na zdrowie?

 - Zdecydowanie tak. Uważam, że odpowiednia dieta, wyłączenie z niej niektórych produktów po wcześniejszych badaniach krwi, bardzo mi pomogła. W zasadzie od początku stycznia nie miałem żadnych dolegliwości mięśniowych. Narzeczona bardzo konsekwentnie pilnuje mojej diety. Jest w koleżeńskich kontaktach z Anią Lewandowską i jeśli potrzebujemy porady, to zwracamy się do Ani, która jest ekspertem w tych sprawach.

Wspomniał pan o dodatkowych treningach z Edwardem Kowalczukiem. Na czym polegały?

 - Miałem i mam w dalszym ciągu jeden lub dwa treningi w tygodniu dodatkowo z panem Kowalczukiem, który jest takim człowiekiem, że znajdzie dla mnie czas przez 24 godziny na dobę. Podczas tych zajęć pracujemy przede wszystkim nad siłą i dynamiką – tym co najbardziej jest potrzebne napastnikowi.

(...)

Cały wywiad w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna". Od wtorku w kioskach!

Rozmawiał Jerzy Chwałek

Dwie gwiazdy PSG wylądują latem w Premier League?  

Kawa i nienawiść do Legii, czyli poranny rytuał Nielsena

Dramat pomocnika Juventusu. Nie pojedzie na Euro 2016

Komentarze (0)