Martin Kobylański: Muszę udowodnić, że należy mi się miejsce w Lechii

Przychodząc do Lechii Martin Kobylański liczył na to, że będzie występował w pierwszym zespole. Jak dotąd gole strzelał Gryfowi Słupsk i Wierzycy Pelplin, a w Ekstraklasie zagrał tylko 13 minut. Wciąż jednak chce udowodnić swoją wartość.

WP SportoweFakty: W ostatnim czasie zaczął pan grać coraz więcej. Czy to powód do zadowolenia, czy jednak wciąż za mało?

Martin Kobylański: Wiadomo, że chciałbym grać od pierwszej do ostatniej minuty, ale decyzja należy do trenera. Na treningach próbuję się pokazywać. Zobaczymy co będzie się działo w najbliższych tygodniach. Ja staram się dzięki swojej postawie łapać jak najwięcej gry.

Przychodząc do Lechii mówił pan wprost, że liczy na wyjściowy skład.

- Wiadomo, że każdy zawodnik liczy na to, by od razu grać. Drużyna to jednak nie tylko wyjściowa jedenastka, ale też ci co wchodzą z ławki. Mamy fajną ekipę. Trzeba się wgrać treningami i meczami, by zasłużyć na więcej. W Gliwicach udało mi się wejść i się pokazać. Zobaczymy co będzie w kolejnych meczach.

Pan czy Sławomir Peszko przyszliście do Lechii z Niemiec. Kibice liczyli na was bardzo mocno. Czy to oczekiwania są za duże, czy jednak polska liga nie jest taka prosta, jak się wielu wydaje?

- Każdy zawodnik umie grać w piłkę. Przyszliśmy z Niemiec, ale w polskiej lidze też jest wielu reprezentantów Polski. Piłka nożna to gra zespołowa. My mieliśmy bardzo fajne ostatnie tygodnie. Szkoda porażki w Gliwicach, ale nie da się wygrać wszystkiego. Może w Poznaniu też będzie karny, Sebastian Mila weźmie piłkę i go wykorzysta. Wówczas będziemy patrzyli na wszystko zupełnie inaczej.

ZOBACZ WIDEO Szaranowicz: wygrał futbol. To pełnia szczęścia

{"id":"","title":""}

Czy nie zabraknie wam po ostatnim spotkaniu wiary we własne umiejętności?

- Na pewno nie. Wszystko jest możliwe. Możemy zająć miejsce na podium. Patrzymy z meczu na mecz. Kolejnym celem jest zabranie trzech punktów z Poznania.

Był pan bliski strzelenia gola w Gliwicach. Czy byłaby to bramka kolejki?

- Nie wszedł mi ten strzał, więc nie ma co o tym za bardzo mówić. Szkoda, przegraliśmy przez to 0:3, a nie 1:3.

Jak podchodzi trener Nowak do młodszych zawodników, którzy muszą czekać cierpliwie na swoją szansę?

- Trener rozmawia i z nami, i z innymi zawodnikami. To profesjonalna piłka i każdy rwie się do tego, by grać. Przez treningi trzeba walczyć o swoje minuty oraz się pokazywać. Wiek w piłce nie gra roli. Jak jesteś dobry, to grasz. Trener do każdego podchodzi tak samo.

W czwartek gracie w Poznaniu. Czy mecze na takich stadionach ze znanymi markami robią na panu wrażenie?

- Wiadomo, że fajnie by było zagrać. W Niemczech też grałem przy takiej publiczności i byłoby fajnie. Na pewno będzie sporo kibiców z Gdańska. Każdy chciałby grać w takich meczach. Zobaczymy co wymyśli trener. Ja mogę się pokazać z jak najlepszej strony, by zagrać.

Czy dostaje pan sygnały, że w końcówce sezonu ma pan szansę na otrzymanie większej liczby minut?

- Nie trenujemy tak, by zauważyć jakieś sygnały ze strony trenera. Wielu chłopaków gra całe mecze. Nie da się w dwa tygodnie zagrać 4-5 meczów na 110 procent. Jakieś rotacje mogą, ale nie muszą być i ja jestem na to gotowy, że przyjdzie mecz w którym zagram. Wówczas muszę udowodnić, że należy mi się miejsce w Lechii.

Grał pan dużo w trzecioligowych rezerwach. Jak wygląda podejście do treningów w drugiej drużynie i meczów z półamatorskimi zespołami?

- Tu się gra dla siebie. Niezależnie od tego czy gra się dla 50 kibiców, czy dla garstki. Trzeba złapać rytm gry, byśmy dobrze ze sobą współpracowali. W III lidze też niektórzy potrafią grać w piłkę i są ambitni. Gdy rywalizujemy ze starszymi zawodnikami jest to duże doświadczenie. Nie chciałbym się tam zadomowić na stałe, ale jak nie gra się meczu w Ekstraklasie, nigdy nie odmówi się gry w rezerwach.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Źródło artykułu: