Wisła Płock wraca do Ekstraklasy. Wygrała żelazna obrona i konsekwencja

Newspix / MAREK BICZYK
Newspix / MAREK BICZYK

Wisła Płock zagwarantowała sobie awans do Ekstraklasy zwycięstwem 5:0 z Zawiszą Bydgoszcz. Sternicy klubu postawili na żelazną konsekwencję, a trener Marcin Kaczmarek na żelazną obronę.

Kryzys Wisły Płock był gwałtowny. Jeszcze w 2005 i 2006 roku grała w Pucharze UEFA i detale decydowały o jej odpadnięciu. Filarami tamtego zespołu byli Paweł Magdoń, Patryk Rachwał i Wahan Geworgian. Z Płocka w wielki świat wyruszyli wcześniej Ireneusz Jeleń, Sławomir Peszko oraz Adrian Mierzejewski. Problemy strawiły Nafciarzy błyskawicznie. Niespełna rok później spadli z Ekstraklasy. Zapowiadali, że wrócą znacznie wcześniej niż po dekadzie.

- Płock czekał na powrót do Ekstraklasy dziewięć lat - przypomina Jacek Kruszewski, prezes klubu. - Wisła przeszła w ostatnich latach trudną drogę, spadając do II ligi, tracąc wieloletniego sponsora strategicznego i przechodząc na garnuszek miasta. Wielu ludzi o tym zapomina, nawet niektórym płocczanom wciąż wydaje się, że klub nadal wspiera Orlen, i że jesteśmy taką potęgą, jaką byliśmy spadając w 2007 roku z Ekstraklasy.

Wisła zleciała wspólnie z Pogonią. Kilka lat później w Szczecinie spadła na trzeci szczebel. Po blamażu trenerem płocczan przestał być Libor Pala. 1 sierpnia 2012 roku następcą Pali został Marcin Kaczmarek i ten moment jest najlepszy, by wyznaczyć początek ery odbudowy klubu.

ZOBACZ WIDEO Jak odpoczywa kadra przed Euro? Kamil Grosicki zdradza. "Koncert De Mono i grill"

Kaczmarek pracuje z Wisłą do teraz. Jego staż zaczyna robić wrażenie. 42-latek zdążył wywalczyć sześć awansów, w tym dwa z Nafciarzami. W pierwszym roku wrócił do I ligi, a w każdym następnym poprawiał lokatę.

Trener budował spokojnie. Konsekwentnie wymieniał najsłabsze ogniwa na mocniejsze. Nie stracił zaufania po poprzednim sezonie, kiedy Wisła przegrała walkę o awans. Spadło mu jednak na głowę kilka kłopotów. Płock opuściły gwiazdy Jacek Góralski, Fabian Hiszpański i Krzysztof Janus.

- Przeżyliśmy mocno miniony sezon, a zwłaszcza jego końcówkę, ale wiemy też ile w krótkim czasie udało się w Wiśle zbudować i nie mogliśmy dopuścić, by to w mgnieniu oka zburzono - zaznaczał Kruszewski. - Jeszcze w trakcie rozgrywek rozpoczęliśmy analizę wydarzeń i już długo przed ostatnim gwizdkiem wiedzieliśmy co i w jaki sposób chcemy dalej z zespołem robić.

Początek obecnego sezonu nie był dobry. Kaczmarek potrzebował czasu, żeby na nowo poukładać puzzle w szatni. Nie rozmontowano mu defensywy i na niej oparł grę. Bramkarz Seweryn Kiełpin  jest zawsze wysoko w rankingu niezniszczalnych I ligi. Przed nim operują Stefańczyk, Sielewski, Stępiński. Także czwarty obrońca w meczu o awans Przemysław Szymiński ma nazwisko na literę "S", co było jednym ze znaków rozpoznawczych Wisły.

Nafciarze stracili 26 goli w 32 meczach. To najmniej w lidze. Ich ostatni konkurent w walce o awans Zawisza Bydgoszcz wpuścił 20 bramek więcej. Na swoim stadionie obrona Wisły skapitulowała tylko osiem razy.

Klub potrafił mądrze uzupełnić kadrę. Kaczmarek dostał graczy doświadczonych, ale nie sytych. Najwięcej meczów w Ekstraklasie rozegrał Maksymilian Rogalski, ale nie zdążył nacieszyć się obecnością w elicie, zanim Czesław Michniewicz wyrzucił go z Pogoni. Skrzydłowy Damian Piotrowski wystąpił w dwóch meczach Ekstraklasy, a Arkadiusz Reca w żadnym. Ten ostatni to dziś największa szansa Wisły na lukratywny transfer. Po świetnej rundzie jego wartość jest szacowana na pół miliona złotych.

Wisła ma kogo pokazywać, a kibice mają być kogo ciekawi. W Płocku zapowiadają, że koniecznych wzmocnień nie zabraknie. Przyda się choćby w ataku. Napastnicy Mikołaj Lebedyński i Emil Drozdowicz zasłużyli na szansę, ale gwarancją minimum 10 goli w sezonie nie są. To jedna z kilku pozycji, gdzie widać potrzebę zwiększenia rywalizacji.

Właścicielem klubu jest miasto. Wisła wchodzi do Ekstraklasy z siatką partnerów, ale bez sponsora strategicznego. Budżet samego pierwszego zespołu w I lidze to około 5 milionów złotych. W elicie Nafciarze straszyć górami złota nie będą, za to będą stadionem. Na początku wieku grała tam reprezentacja Polski, ale od tego czasu zmieniło się niewiele. Zamontowano podgrzewanie murawy, tablicę wyników i postawiono budynek z szatniami.

Na trybunach może zasiąść ponad 10 tysięcy kibiców i tylu należy spodziewać się na inauguracji Ekstraklasy. Nie trzeba natychmiast dokonać inwestycji jak w Niecieczy, gdzie w chwili awansu nie było nawet sztucznego oświetlenia, ale w Płocku potrzeba nowego obiektu jest duża. Na razie zagwarantowane są środki na modernizację obecnego, ale fakty są takie, że w przyszłym sezonie Ekstraklasy równie archaiczne będą tylko stadiony w Szczecinie i w Chorzowie.

Źródło artykułu: