Radosław Mroczkowski: Zmiany w Sandecji są bardzo potrzebne

Zimowa zmiana trenera posłużyła Sandecji Nowy Sącz. Pod wodzą Radosława Mroczkowskiego drużyna utrzymała się w I lidze i zajęła w niej dziewiąte miejsce. Szkoleniowiec w rozmowie z WP SportoweFakty opowiedział o planach na przyszłość.

WP SportoweFakty: Zostaje pan w Sandecji Nowy Sącz i poprowadzi zespół w sezonie 2016/2017?

Radosław Mroczkowski: Tak, chyba że zgłosi się Real Madryt. Wtedy chyba każdy to zrozumie i wybaczy (śmiech).

Pytam, bo w przeszłości zdarzały się już spektakularne odejścia trenerów Sandecji krótko przed rozpoczęciem sezonu.

- Nie możemy zakładać, że i tym razem tak będzie. Jeśli szkoleniowcy odchodzili, to z jakichś powodów. Pewnie czekali na konkretne rzeczy. Trener musi też wiedzieć na czym stoi, jakie są perspektywy. Jeżeli chce coś zrobić, to podstawowe sprawy muszą być przygotowane i realizowane. Jeżeli dostanę informację 22 czerwca, że nie ma tego, czy tego zawodnika i brakuje nam na uzupełnienie kadry, to trudno będzie pracować. Wtedy pewnie musielibyśmy spotkać się z zarządem klubu i ostatecznie porozmawiać. Takiego scenariusza raczej nie przewiduję, ale myślę, że to są powody dla których tak się działo w przeszłości. Próbujemy dokonać zmian organizacyjnych w klubie, bo to jest bardzo potrzebne. Będziemy dążyć do tego, by to wszystko lepiej funkcjonowało już od momentu nowych przygotowań.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Grosicki wróci na mecz z Irlandią Północną. Ekspert studzi optymizm

 Klub chce dalej współpracować i nie ma podstaw, żeby nie był zadowolony z pana pracy. Drużyna utrzymała się w lidze, wiosną była czwartą siłą zaplecza Ekstraklasy.

- Malkontenci zawsze się znajdą. Ktoś mniej gra, ma inne wizje. Celem było jak najszybsze utrzymanie się w I lidze, do tego dążyliśmy. Pewnie - jeszcze chciałoby się pięknie grać i wygrać wszystkie mecze. Nie zawsze tak jest, ale grając u siebie byliśmy skuteczni i straciliśmy tylko jedną bramkę - w meczu z Arką Gdynia. Były w tej rundzie dobre momenty i nie byliśmy drużyną, która do ostatniej minuty obawiała się o wynik.

Karierę kończy Arkadiusz Aleksander. Zastąpienie najlepszego strzelca będzie nie lada wyzwaniem.

- Jeśli posługiwalibyśmy się tylko statystykami, to Arek w tym temacie był dość regularny. Zawsze można było przewidzieć poziom strzelonych bramek. Teraz będzie trochę znaków zapytania, bo trzeba go zastąpić i na pewno Sandecja szuka kogoś na jego miejsce.

Może wcale nie trzeba szukać tak daleko i Dawid Janczyk będzie tym następcą Arkadiusza Aleksandra?

- Myślę, że on ma wszystko w swojej głowie. Pracował i na koniec pokazał, że potrafi. Teraz kwestia dalszej pracy, dużo będzie zależało od niego. Jeśli będzie się trzymał tego, co sobie ustalamy, będzie to szło do przodu. Chciałbym widzieć go grającego w większym wymiarze czasowym, strzelającego bramki, ale nic nie ma za darmo. Jak nie będzie przygotowany, to będzie mu trudno. Za samo nazwisko nie będzie grał. Musi nas przekonać na boisku.

Kto wzmocni Sandecję? Mówi się o Macieju Korzymie i Aleksandrze Kwieku.

- Tych nazwisk pojawia się teraz bardzo dużo. Miejsc pracy jest mniej dla zawodników i każdy o tym wie. Na przestrzeni tygodnia, dwóch powinno się pojawić coś konkretnego. Teraz możemy mówić w kategoriach być może tak, być może nie. Na pewno chcemy tę kadrę solidnie uzupełnić. Wiemy już, że 4-5 zawodników odchodzi, więc zwalnia się budżet. To muszą być zmiany na plus.

Wszyscy zawodnicy, którzy grali w pierwszym składzie lub dostawali dużo szans zostaną w Nowym Sączu? Myślę o piłkarzach, którym 30 czerwca wygasają kontrakty.

- Ja nie będę teraz opowiadał kogo widzę, kogo nie. To są sprawy, które musimy rozwiązać w swoim gronie. Rozmawialiśmy już z zarządem, wiemy czego się spodziewać i jakie są możliwości. Szczegóły musimy zachować dla siebie do momentu rozpoczęcia przygotowań.

Klub ogłosił, że w Sandecji nie będzie już Michała Gliwy. Nie sprawdził się?

- To nie o to chodzi. Michał był na krótko, bo chce spróbować czegoś innego. Ta informacja została podana po to, by mu pomóc, żeby było wiadomo, że jest teraz wolnym zawodnikiem. Możemy wrócić do rozmów, jeśli nie znajdzie pracodawcy a my dalej będziemy mieli zapotrzebowanie na bramkarza. Ten zawodnik sprawdził się u nas, choć zagrał tylko trzy mecze. Mieliśmy dwóch równorzędnych golkiperów. Zaczął Łukasz Radliński i bronił bardzo dobrze. Rywalizacja była bardzo solidna i za to mam do Michała ogromny szacunek.

W gronie zawodników, którzy odchodzą znajdzie się Sebastian Szczepański, człowiek z Nowego Sącza?

- Kończy mu się kontrakt, więc nie wiem jaka będzie jego wizja przyszłości. Jak dla mnie sprawa jest otwarta i będzie zależeć od rozmów z klubem. Ta runda nie była dla niego bogata w minuty spędzone na boisku i nie był do końca zadowolony, że grał tak mało. To wynikało z tego, co działo się na treningach, ale też z ustawienia zespołu. Sebastian nie wygrywał tej rywalizacji o miejsce w składzie. Zmieniliśmy ustawienie, zaczęło to funkcjonować i poszliśmy w tym kierunku. Co prawda jest wychowankiem, ale to wcale nie znaczy, że ma z automatu dostać miejsce w składzie, czy być potraktowany ulgowo.

Przygotowania rozpoczną się 22 czerwca. Zapewne wiadomo już, jak będą przebiegać.

- Tak. Rozpoczynamy w Nowym Sączu i mamy już potwierdzone gry kontrolne. Zagramy z Puszczą Niepołomice, Stalą Mielec, Stalą Stalowa Wola, Partizanem Bardejov, Lokomotivą Koszyce i dogrywamy jeszcze jeden termin. Plan ramowy jest dopięty, szczegóły będą na bieżąco korygowane. Na pewno nie jedziemy na żadne zgrupowanie, będziemy się przygotowywać na miejscu.

Rozmawiał Krzysztof Niedzielan
Obserwuj @kniedzielan

Komentarze (0)