LE: problemy Partizana Belgrad olbrzymią szansą dla Zagłębia Lubin

PAP/EPA / EPA/KOCA SULEJMANOVIC
PAP/EPA / EPA/KOCA SULEJMANOVIC

Jeśli bezbramkowy remis w Belgradzie z Partizanem było bardzo trudno wywalczyć, to w rewanżu KGHM Zagłębie Lubin będzie miało o wiele ciężej.

W rewanżu w Lubinie miało być jednak jeszcze trudniej. Do skrzydłowych - Nemanji Mihajlovica i Marko Jankovicia - miał dołączyć nowy Brazylijczyk - Leonardo. Miał, ale nie dołączy. Według serbskich mediów, słaba dyspozycja 24-latka wpłynęła na decyzję Tomicia, który nie zabierze go do Polski. Leonardo przez ostatnie miesiące nie miał klubu, ale wcześniej należał do wyróżniających zawodników Anży Machaczkała. - Byli rewelacyjni, ale i tak zabrakło najlepszego - mówił już po spotkaniu z Partizanem Piotr Burlikowski, dyrektor sportowy Zagłębia. Miał oczywiście na myśli Leonardo. Dla Zagłębia na szczęście nie pojawi się na Dolnym Śląsku.

Tymczasem kolejną dobrą informacją dla Miedziowych jest sytuacja Darko Brasanaca. To najdroższy (według transfermarkt.de) zawodnik Partizana, który z Zagłębiem także zagrał bardzo dobrze. 24-latek miał zakomunikować, że chce odejść z klubu i jego również ma zabraknąć w rewanżu. Doszło nawet do tego, że Brasanac przestał pojawiać się na treningach, ponieważ włodarze odmówili wystawienia go na listę transferową. Głos zabrał Ivica Iliev, doskonale znany polskim kibicom z występów w Wiśle Kraków. Obecnie jest dyrektorem sportowym Partizana i zapowiedział, że "nikt nie jest wyżej od klubu", dając jasno do zrozumienia, że nikt w Belgradzie nie będzie pochwalał takich ruchów, jakie wykonał Brasanac.

Według nieoficjalnych wiadomości do Lubina nie pojedzie Walery Bożinow, który zmaga się z nadwagą. Gwiazdor z Bułgarii miał w sobotę rozmawiać z trenerem o swoim podejściu do sportu i Tomić jasno dał mu do zrozumienia, że dopóki nie zrzuci zbędnych kilogramów, o grze w podstawowym składzie nie ma mowy. W końcu Tomić podjął bardziej radykalną decyzję i Bożinowa w Lubinie nie zobaczymy.

We wtorek kontrakt z klubem rozwiązał Ivan Bandalovski, który w pierwszym meczu był rezerwowym.

ZOBACZ WIDEO Nowy sponsor Ekstraklasy, czyli stawiamy na rozwój (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Wszystkie te problemy to woda na młyn dla Zagłębia. Miedziowi zdają sobie sprawę, że nie są faworytem, ale Partizan ma swoje wewnętrzne problemy, które ciągną się jeszcze od poprzedniego sezonu.

Trzeba sobie jasno powiedzieć - KGHM Zagłębie Lubin w Belgradzie miało furę szczęścia, że nie straciło gola. Dwie poprzeczki, kapitalne parady Martina Polacka czy w końcu wyśmienity wślizg Lubomira Guldana tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego.

- Żal, że nie zdobyliśmy bramki - nie mówię, że jednej, ale i więcej. To jest naprawdę żal, że kibice nie zobaczyli żadnej. Jestem zadowolony z gry, którą zaprezentowaliśmy - przekonywał Ivan Tomić, trener Partizana Belgrad.

Fantastycznie w środku boiska spisywał się Everton - był wszędzie, biegał do ostatnich sekund meczu tak jakby dopiero pojawił się na murawie. To właśnie druga linia jest największą zaletą Partizana. O ile w defensywie popełniają błędy, tak pomocnicy należą do wyróżniających się postaci.

Początek meczu Zagłębia z Partizanem w czwartek o 21:05. Zwycięzca tej pary zagra z wygranym Stroemsgodset - SoenderjyskE.

Komentarze (0)