WP SportoweFakty: III runda eliminacji Ligi Europy, lider Ekstraklasy, wykupienie Filipa Starzyńskiego. Same sukcesy w ostatnim czasie. Da się powiedzieć coś złego o Zagłębiu?
Robert Sadowski: - Na siłę można byłoby czegoś poszukać. My jednak cały czas szukamy nowych pozytywnych informacji. Po prostu patrzymy tylko do przodu. Teraz mamy bardzo ważny mecz w eliminacjach do Ligi Europy, a chwilę później gramy przecież z wiceliderem Ekstraklasy. Walczymy w tych dwóch meczach o pełną pulę, ale naszym największym wrogiem jest czas. Gramy systemem czwartek-niedziela i czasami tracimy orientację czy jest to jest jeszcze liga polska czy jeszcze europejska.
Filip Starzyński jest teraz na ustach wszystkich kibiców Zagłębia, ale trochę czasu upłynęło zanim ponownie został waszym zawodnikiem.
- Jak już na poważnie usiedliśmy do tego tematu, czyli mam na myśli to, jak Filip zakończył swój udział na Euro 2016, to poszło dość szybko. Trzeba też zauważyć, że w Lokeren doszło do zmiany dyrektora sportowego, co też mogło mieć wpływ. Udało nam się wszystko dopiąć na ostatni guzik, chociaż jeszcze nie przed Partizanem, to jednak przed trzecią rundą.
Był taki moment, że myśleliście, że nie uda się wyciągnąć Starzyńskiego z Lokeren?
- Wiemy, że Filip miał oferty z innych klubów, ale chciał po prostu grać u nas i nie interesowały go inne kierunki geograficzne. Kiedy jednak Belgowie powiedzieli, że: tak, chcemy go wam sprzedać, to już nie było problemów.
ZOBACZ WIDEO: Syn Włodarczyka rozwija karierę piłkarską. Będzie lepszy od ojca?
Starzyński miał wejście smoka z Lechem. Ledwie kilka minut na murawie i piękny gol. Jednak co innego utkwiło mi w głowie - radość Filipa i całego zespołu. Było widać, że każdy z osobna chce mu pogratulować i wręcz powiedzieć: "Miło cię widzieć, Filip".
- On jest takim typem człowieka, że sztuczne gesty nie są w jego naturze. Nie wierzę, że zrobił to pod publiczkę czy planował to wcześniej. To wszystko było naturalne. To jest po prostu szczery, autentyczny, fajny chłopak.
[nextpage]Kupując Starzyńskiego Zagłębie wykorzystało cały budżet transferowy?
- Powiem w ten sposób: trudno jest ustalać budżet transferowy dla zespołu, który gra w eliminacjach czy to do Ligi Europy czy Ligi Mistrzów. Najczęściej budżet ustala się we wrześniu, październiku roku poprzedniego, kiedy nie zna się jeszcze wyniku sportowego. Osoby przygotowujące budżet nie mogły wiedzieć, że dzisiaj będziemy w takim miejscu, w jakim jesteśmy. Są to oczywiście budżety optymistyczne dla klubu, ale w miarę ostrożne. Nie zakładamy przychodów z kapelusza - że sprzedamy na przykład pięciu zawodników. Budżet musi być zabezpieczony. Nie ma mowy o jakichś nerwowych ruchach w lipcu, sierpniu czy w innym miesiącu, żeby nagle szukać pieniędzy na załatanie dziury w budżecie. Musi być pokrycie 1 do 1. Dlatego nie będzie teraz nagle tak, że będziemy szukać pięciu zawodników do pomocy, trzech do obrony i jeszcze dwóch do ataku. Musimy spojrzeć na twarde liczby. Trzeba przyznać, że mamy całkiem niezłą kadrę, jeśli patrzymy na ligę polską. Myślimy o wzmocnieniach, ale ostrożnie do tego podchodzimy.
[b]
Istnieje temat Maciej Dąbrowski i Legia Warszawa?[/b]
- Powiem zupełnie szczerze: my nie mamy żadnej oficjalnej oferty.
Kwota 350 tysięcy euro za Dąbrowskiego wpisana w kontrakcie mniej więcej się pokrywa?
- Mniej więcej tak. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że klub, który posiada bardzo dobrego zawodnika na pozycji środkowego obrońcy, takie oferty będzie po prostu otrzymywał. My jako Zagłębie również wykonamy swój ruch. Trzeba powiedzieć, że Maciek ma ważny kontrakt jeszcze przez dwa lata.
Jesteście przygotowani na ewentualną stratę Dąbrowskiego?
- Mamy wentyl bezpieczeństwa w postaci Jarka Jacha, który grał w dwóch meczach ligowych i w żadnym nie straciliśmy gola. Sprowadziliśmy też Sebastiana Maderę i to sprawia, że nie musimy dzisiaj nerwowo patrzeć na listę dostępnych środkowych obrońców, ani szukać ich na liście transferowych innych klubów.
Zmieńmy trochę temat. Zapytam wprost: poradzicie sobie z SonderjyskE?
- Nie lubię dywagacji, typowania przed pierwszym meczem. My już ich obserwowaliśmy z Norwegami. Miałem okazję zobaczyć skrót z ostatniego ligowego meczu i padły tam dwie bramki, które mnie troszeczkę zdziwiły - po dużych błędach i bramkarzy oraz całej formacji defensywy. SonderjyskE to dobry zespół, ale jakim wynikiem zakończy się rywalizacja, to trudno mi powiedzieć. Myślę, że będzie to wyrównany dwumecz.
Zdaje sobie pan sprawę, że o ile wyeliminowanie Partizana można było uznać za niespodziankę, tak awans do IV rundy jest niemal obowiązkiem.
- Z pewnością oczekiwania rosną po takich meczach jak z Partizanem, ale może będę się powtarzał - my naprawdę gramy po prostu swoje. Skupiamy na rzeczach, które dotyczą Zagłębia. Kolejny mecz, kolejny przeciwnik, kolejny dzień. Walka na 100 procent, bez odpuszczania, bez tłumaczenia później dlaczego się nie udało. Mam nadzieję, że przejdziemy SonderjyskE, nawet jeśli ma być taka nerwówka, jak z Partizanem, to biorę ją w ciemno.
Podobno Partizan był tak pewny awansu, że miał praktycznie zorganizowany cały wyjazd do Danii.
- Zawodnicy z dużym dystansem podchodzili do naszego dwumeczu o czym świadczy chociażby konferencja prasowa przed rewanżem w Lubinie. Podobno słowa Radovicia przed tłumaczeniem były znacznie mocniejsze, ostrzejsze [Radović powiedział, że Partizan jest lepszą drużyną i awansuje - przyp.red.], wręcz z lekceważeniem. Dla nich był to tylko rywal, którego gładko i wyraźnie pokonają i przejdą dalej.
Do Danii lecicie samolotem, czy jednak jedziecie autokarem [z Lubina jest 750 km - przyp.red.]?
- Gdyby nie było niedzielnego meczu, to z pewnością wybralibyśmy autokar, chociaż z drugiej strony, gdybyśmy wybrali wyjazd w nocy z wtorku na środę i później miałoby się odbić to na wyniku spotkania, to myślę, że to niepotrzebne ryzyko. Lecimy z Wrocławia bezpośrednio do Vojens. Patrzyliśmy jeszcze na Billund, ale jest dalej. W Vojens może natomiast wylądować mały czarterowy samolot.
Rozmawiał: Bartosz Zimkowski