Wielu było w tej serii meczów kandydatów do wyróżnienia, bo i Konstantyn Wassiljew niemal w pojedynkę rozbił Lecha Poznań, a i Flavio Paixao z Lechii Gdańsk dał popis gry. Mateusz Szwoch (na zdjęciu z lewej) w piątek z Ruchem Chorzów (3:0) też grał kapitalnie, był Arki Gdynia prawdziwym sternikiem, przez niego przechodziło większość akcji. Te trzy ostatnie podania przy golach Dariusza Zjawińskiego, Miroslava Bożoka i Rafała Siemaszki jednak przeważyły. To był mat-trick.
To kapitalna sprawa oglądać jak ten chłopak podniósł się po dramacie jaki go spotkał. Jeśli pozostaniemy w tematyce morskiej, Szwoch został trafiony pociskiem, poszedł na dno, ale się z niego wygrzebał. W lutym 2015 roku w trakcie rutynowych badań lekarze dostrzegli, że jego serce nie pracuje tak jak powinno. Najpierw stwierdzono arytmię, potem kardiomiopatię - to choroba mięśnia sercowego.
Szwoch był wtedy piłkarzem Legii Warszawa. Natychmiast dostał zakaz jakiejkolwiek aktywności fizycznej, w Zabrzu przeszedł zabieg. Dla młodego piłkarza, który powinien właśnie podbijać ekstraklasę brak możliwości kopnięcia piłki musiał być wyrokiem.
Do futbolu na szczęście jednak wrócił, lekarze spisali się na medal. Jego przerwa w występach w oficjalnych meczach trwała 378 dni. Dziś jest do Arki z Legii wypożyczony.
I znowu jest na fali, złapał wiatr w żagle. Choć po meczu z Ruchem można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to jakiś huragan. Ten go jednak nie przewróci.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Rymaniak: Musimy zaakceptować ten remis (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}