Trzeba polski futbol wyczyścić - rozmowa z Borisem Peškoviciem, bramkarzem Académici de Coimbra

Słowacki bramkarz Boris Peškovič w polskiej lidze występował m.in. w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki, Pogoni Szczecin, Zagłębiu Sosnowiec i Górniku Zabrze. ten ostatni klub był dla doświadczonego golkipera ostatnim pracodawcą w kraju nad Wisłą, bowiem z Zabrza Słowak trafił do drużyny portugalskiej Liga Sagres, Académici de Coimbra, w której jest kluczowym zawodnikiem. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl słowacki bramkarz opowiada m.in. o Wielkich Derbach Śląska, swojej grze w portugalskiej ekstraklasie, a także o korupcji, jaką przesiąknięty był polski futbol.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: Cały piłkarski Górny Śląsk żyje Wielkimi Derbami Śląska pomiędzy Ruchem Chorzów i Górnikiem Zabrze. Pan miał przyjemność wystąpić w derbowej potyczce chorzowian z zabrzanami przed rokiem. Jak pan wspomina to spotkanie?

Boris Peškovič:- Świetnie pamiętam to spotkanie. To było rok temu, gdy jeszcze w Polsce była zima, a pogoda była wówczas fatalna. Przegraliśmy to spotkanie 2:3 i na pewno tego żałuję. Trybuny były wtedy pełne i sam mecz na pewno mógł się podobać. Ja do tego meczu wracam często pamięcią, bo to było jedno z najlepszych spotkań, jakie w Polsce miałem przyjemność rozgrywać.

W sobotę po raz kolejny Ruch i Górnik zmierzą się na Stadionie Śląskim. Jakie są główne atuty obu śląskich drużyn?

- Ciężko powiedzieć. Nie wiadomo, co teraz Górnik pokaże. Ma wielu nowych zawodników, duże pieniądze sponsorzy z Allianz włożyli w klub i najbliższa runda pokaże czy rzeczywiście dobrze zainwestowali. Ruch natomiast to ograna drużyna, występująca w niezmienionym składzie przez ostatnie kilka lat i na pewno ogranie będzie siłą chorzowskiej drużyny. Myślę, że szykuje się bardzo ciekawe spotkanie, znowu dopisali kibice i obie drużyny będą miały wielką mobilizację żeby wyjść na boisko i walczyć o każdą piłkę. To może być wielkie widowisko, byle tylko pogoda dopisała.

W której drużynie upatruje pan faworyta 92. potyczki, 14-krotnych mistrzów Polski?

- Na pewno większe szanse na zwycięstwo w tym spotkaniu ma Górnik. Kadra Górnika jest personalnie silniejsza od kadry jaką dysponuje Ruch, a na korzyść klubu z Zabrza działa także duża ilość doświadczonych w lidze zawodników jaką ma ta drużyna. Jak wspomniałem wcześniej, Ruch w jednym składzie występuje praktycznie przez ostatnie dwa lata, a jeśli tam dochodzi do zmian, to te są kosmetyczne. Na pewno dużą siłą gospodarzy tego spotkania będą kibice, których na trybunach będzie więcej od przyjezdnych. Także jak mówiłem, Górnik jest silniejszą drużyną, ale w piłce nie zawsze silniejszy zespół wygrywa.

Co będzie głównym aspektem stanowiącym o poziomie derbowego spotkania Ruchu z Górnikiem?

- Na pewno ważna będzie publika, tak jak wspomniałem. Poza tym śląskie drużyny charakteryzują się tym, grają z dużą ambicją, dużą walecznością, mają bardzo silny charakter. Jeśli uda się umiejętnie połączyć atmosferę na trybunach i poziom piłkarskiego widowiska, to o tych derbach będzie głośno przez długi czas.

Pan za czasów swojej gry w polskiej lidze miał duże szanse na angaż w drużynie z Chorzowa. Do tego jednak nie doszło. Dlaczego tak się stało?

- Tak, trenowałem z Ruchem przez dziesięć dni, byłem praktycznie dogadany z klubem słownie odnośnie warunków mojej gry w Ruchu, ale gdy przyszło co do czego i nadszedł czas finalizacji rozmów otrzymałem od Ruchu zupełnie inną niż zakładały pierwotne ustalenia umowę. Warunki tego kontraktu były znacznie mniej korzystne dla mnie i ostatecznie sprawa mojego przejścia do Chorzowa i gry w Ruchu spaliła na panewce.

Kuriozum losu, gdy z transferu na Cichą nic nie wyszło trafił pan do Zagłębia Sosnowiec. Dobrą formę jaką pan w Sosnowcu prezentował zauważyli włodarze Górnika Zabrze i został pan zawodnikiem klubu z Roosevelta.

- Tak też było. Górnik zgłosił się do mnie, powiedziano mi, że tworzy się tam ciekawa drużyna, która ma walczyć za kilka lat o najwyższe cele. Warunki finansowe zaoferowane przez klub z Zabrza także były satysfakcjonujące, dużo lepsze od oferty chorzowskiej i zdecydowałem się podpisać roczną umowę z Górnikiem. Czas tam spędzony wspominam zresztą bardzo miło.

Okres pańskiej gry w Górniku był chyba jednym z najlepszych, jakie spędził pan w polskiej lidze?

- Też tak mi się wydaje. Bardzo miło wspominam swoją grę w Górniku. Bardzo fajną przygodę przeżyłem też grając w Pogoni Szczecin. Ogólnie gra w Polsce była dla mnie dobrym okresem, zdobyłem tam wiele doświadczenia, poprawiłem swoje umiejętności i na pewno miło będę wspominał czas spędzony w kraju nad Wisłą.

Do Zabrza trafił pan wówczas, gdy sezon ligowy był już rozpoczęty, a Górnik notował fatalne wyniki na starcie ekstraklasy.

- Tak, do Górnika przyszedłem w sierpniu, tuż przed meczem derbowym z Ruchem Chorzów na stadionie w Zabrzu, wygranym przez nas 1:0 i myślę, że pomogłem drużynie w późniejszym okresie sezonu w osiągnięciu celów przedsezonowych, jakimi było między innymi wywalczenie minimum ósmego miejsca w tabeli ligowej. Na pewno dołożyłem też swoją cegiełkę do tego osiągnięcia i jestem z tego bardzo zadowolony.

W Górniku jednak nie występował pan długo, bowiem po niespełna roku opuścił pan śląski klub. Jakie były tego przyczyny?

- Gdy przychodziłem do Górnika moim celem było podpisanie umowy tylko na rok. Warunki finansowe, jakie miałem w Górniku jako pensję podstawową były na poziomie tych, jakie miałem w drugiej lidze. Wprawdzie Górnik wyprzedzał inne kluby tym, że oferował ogromną premię za osiągnięty cel, jakim było miejsce w przedziale 1-8. Gdy cele osiągnęliśmy to Górnik trzykrotnie oferował mi podpisanie nowej umowy z propozycją podwyższenia zarobków o 20 procent, ale ja miałem świadomość ile mogę zarobić i nie mogłem przystać na oferty Górnika, bo te mnie po prostu nie satysfakcjonowały.

Górnik był jednak dla pana ostatnim klubem w Polsce. Latem wyjechał pan do ligi portugalskiej i w tamtejszej ekstraklasie kontynuuje pan karierę.

- To prawda. Już na dwa miesiące przed zakończeniem rozgrywek ligowych mój menadżer Jarosław Kołakowski zapewniał mnie, że ma dla mnie ofertę z silnej ligi, z drużyny, w której będę miał pewne miejsce w bramce. Było to dla mnie nowe wyzwanie, warunki kontraktu także były satysfakcjonujące i tak też znalazłem się w drużynie Académica de Coimbra.

Jak układa się pańska kariera w portugalskiej Liga Sagres?

- Jestem pierwszym bramkarzem Académica de Coimbra, dziesiątej drużyny portugalskiej ekstraklasy. Myślę, że jak na naszą drużynę ta lokata to dobry wynik. Ja sam zbieram od ekspertów pochlebne recenzje za swoją grę. Jestem zaliczany do bramkarzem pierwszej piątki ekstraklasy. W Portugalii gra mi się bardzo dobrze. Liga jest silniejsza niż w Polsce i na pewno nie jest tak, że prym wiodą tylko trzy drużyny, czyli Benfica, Sporting i Porto, ale naprawdę zdarzają się niespodzianki, a w słabszych klubach występują także bardzo dobrzy zawodnicy.

Pański konkurent o miejsce między słupkami bramki Górnika, Sebastian Nowak zyskał chyba na pana odejściu. Jesienią prezentował wysoką, równą formę, a kilka dni temu został wybrany nowym kapitanem drużyny.

- Z Górnika odeszło więcej zawodników. Nie tylko ja, bo przecież odszedł także Piotrek Gierczak, Tomek Moskal czy w ostatnim czasie Tomek Hajto i Jurek Brzęczek. Można powiedzieć, że z odejściem tych zawodników rozpadł się cały szkielet zespołu. W miejsce tych zawodników, którzy z klubu odeszli przyszli inni i teraz oni decydują kto zostanie nowym kapitanem. Na pewno to duże wyróżnienie dla Sebastiana, że został kapitanem. Co prawda nie ma jeszcze dużego doświadczenia, ale życzę mu osobiście dużo szczęścia, bo pierwsze jego zwycięstwo w opasce kapitana to będą Wielkie Derby Śląska i na pewno walka o zwycięstwo w tym spotkaniu będzie miało dla niego osobisty smaczek.

W polskiej lidze jest pan znany nie tylko ze świetnej postawy na boisku, ale także z tego, że za pana sprawą odkryto czarną stronę polskiego futbolu. To pan przecież otwarcie oskarżył swoich kolegów ze Świtu Nowy Dwór o sprzedanie barażów o awans do ekstraklasy ze Szczakowianką Jaworzno. Lata mijają, a serial korupcja w polskiej piłce nadal się ciągnie.

- Tak było i takie są tego konsekwencje. Polska piłka była korupcją przesiąknięta i teraz żeby rywalizacja była tylko na boisku trzeba to wszystko wyczyścić. Na pewno nie jest to sprawa przyjemna, bo poprzez ustawianie meczów drużyny nie grały fair, oszukiwały kibiców. Teraz trzeba to przecierpieć, poczekać aż polski futbol znowu będzie czysty. A skala zatrzymań i degradacji jedynie potwierdza na jak wielką skalę był ten korupcyjny proceder.

A nie uważa pan, że sytuacja, w której co miesiąc czy dwa jakiś klub jest karany, czy poszczególni działacze, zawodnicy i sędziowie są zatrzymywani naraża polską piłkę na ośmieszenie w Europie?

- Sprawą rozliczeń korupcyjnych w polskiej piłce zajmuje się Polski Związek Piłki Nożnej i prokuratura i myślę, że powinniśmy tym organom zaufać. Oczywiście można mówić, że we Włoszech kluby ukarano w tydzień, Juventus zdegradowano, ale tam zamieszanych było kilka klubów, a w Polsce istniała zasada, kto kupuje ten żyje. Na to wszystko potrzeba czasu i lepiej uzbroić się w cierpliwość, aby sprawiedliwości stało się zadość i winni korupcji zostali ukarani. Wtedy polska piła znowu ruszy do przodu, a kibice będą wierzyć, że tylko na boisku rozgrywa się mecz, a nie w gabinecie prezesa czy sędziów.

Wracając do tego co w polskiej piłce najlepsze, kto wygra Wielkie Derby Śląska?

- Ja na pewno w tym spotkaniu kibicuję Górnikowi Zabrze. Gorąco wierzę, że tym razem na Stadionie Śląskim derby będą dla Górnika!

Jak brzmiałoby to w języku portugalskim?

- Victoria Górnik Zabrze! Zwycięstwo Górnika Zabrze. Na zawsze.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×