Jeszcze do niedawna Śląsk Wrocław legitymował się najlepszą defensywą w lidze. Wrocławianie pierwsza bramkę stracili dopiero w piątej kolejce z Arką Gdynia (0:2). O ile obrona wrocławian funkcjonowała jak należy, to już zdecydowanie gorzej wyglądała formacja ofensywna. Śląsk w tym sezonie tylko dwa razy wpisał się na listę strzelców. W dodatku z urazem mięśnia przywodziciela zmagał się Ryota Morioka, piłkarz niezbędny w układance trenera Mariusza Rumaka.
Japończyk ostatecznie wyszedł w pierwszej jedenastce, jednak był cieniem samego siebie. Szukał prostopadłych podań, szarpał. Wszystko na nic. Jego próby w zarodku gasili obrońcy Wisły Płock. Przy słabszym dniu lidera drugiej linii gospodarzom pozostało liczyć na indywidualne zrywy, choć ich także jak na lekarstwo. Tylko Peter Grajciar zmusił Seweryna Kiełpina do większego wysiłku strzałem zza szesnastki.
Niewiele działo się także pod bramką Śląską. Zdecydowanie skuteczniejsi w tym sezonie płocczanie (8 bramek) potrafili urwać się defensywie rywali. Brakowało jednak spokoju w wykończeniu akcji i piłka lądowała w rękach Mariusza Pawełka. Najbliżej powodzenia w 41 minucie był Dimitar Iliew. Bułgar uwolnił się spod opieki na 10 metrze, ale nie trafił czysto w piłkę.
Delikatnie mówiąc, spotkanie nie zachwycało. Tempo przez większość połowy było spacerowe i dominował chaos w środku pola. Miejscowi kibice po raz kolejny mogli czuć się zniecierpliwieni. Śląsk już 225 minut pozostawał bez gola na własnym stadionie! Na poprawę się nie zapowiadało.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": mozaika różnorodności (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Trener przyjezdnych Marcin Kaczmarek dość szybko zareagować na boiskowe wydarzenia. Na drugą część nie wybiegł bezproduktywny Giorgi Merebaszwili. Zastąpił go Arkadiusz Reca i już w jednym z pierwszych kontaktów z piłką mógł otworzyć wynik spotkania. Po interwencji obrońców na tablicy wciąż widniał wynik 0:0.
Zresztą Śląsk także się otworzył i mocniej ruszył do ataku. W zamieszaniu podbramkowym w słupek trafił Lasha Dvali, a idealnej sytuacji nie wykorzystał Grajciar. Sporo ożywienia wniósł zmiennik niewidocznego Bence Mervo, Kamil Biliński. Pierwszy w tym sezonie gol na wrocławskim stadionie wisiał w powietrzu.
Z dużej chmury mały deszcz. Zawodnikom Mariusza Rumaka brakowało decydującego podania, które otworzyłoby drogę do bramki. Kilka razy spróbowali jeszcze płocczanie na czele z Dominikiem Furmanem. Bezskutecznie. Wynik nie uległ już zmianie i Śląsk pozostaje w tym sezonie bez trafienia na własnym terenie.
Marcin Górczyński z Wrocławia
Śląsk Wrocław - Wisła Płock 0:0 (0:0)
Śląsk: Mariusz Pawełek - Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Lasza Dvali, Filipe Goncalves, Ostoja Stjepanović, Alvarinho, Peter Grajciar, Ryota Morioka (75' Łukasz Madej), Bence Mervo (65' Kamil Biliński).
Wisła: Seweryn Kiełpin - Cezary Stefańczyk, Przemysław Szymiński, Tomislav Bożić, Patryk Stępiński, Dominik Furman, Siergiej Kriwiec (65' Maksymilian Rogalski), Dominik Kun, Giorgi Merebaszwili (46' Arkadiusz Reca), Dimitar Iliev, Jose Kante (76' Emil Drozdowicz).
Żółte kartki: Goncalves, Morioka, Pawelec (Śląsk)
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 6679.