W pierwszych dziesięciu minutach KGHM Zagłębie Lubin stworzyło sobie cztery okazje strzeleckie. Albo na przeszkodzie stawał świetnie dysponowany Sergiusz Prusak, albo piłkę z linii bramkowej wybił Grzegorz Bonin.
Miedziowi przeważali, lecz nie potrafili udokumentować tego golem. Gdy w końcu zrobili to, sędzia niesłusznie nie uznał bramki. Jego zdaniem na spalonym był Michal Papadopulos, ale telewizyjnej powtórki pokazały, że arbiter liniowy pomylił się.
- Można powiedzieć, że to zwycięstwo za jeden punkt. Utrzymywaliśmy się, budowaliśmy akcje, tak jak chcemy. Mieliśmy ponad 20 strzałów na bramkę, sporo celnych uderzeń. Zdobyliśmy dziś bramkę, która została zdobyta prawidłowo, ale taka jest piłka i nie można się załamywać. Możemy grać szybciej i z pewnością będziemy. Od dwóch miesięcy mieliśmy pierwszy trening na siłowni, zmieniamy cykl treningowy. Proszę spojrzeć na tabelę, a tam jesteśmy nadal liderem LOTTO Ekstraklasy - mówił Piotr Stokowiec.
I faktycznie lubinianie byli liderem po swoim meczu, ale później swoje spotkanie wygrała Lechia Gdańsk i ostatecznie to ona awansowała na pierwszą pozycję.
ZOBACZ WIDEO Jak świat zapamięta Rio po igrzyskach? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Górnik Łęczna tego dnia grał słabo. Rzadko pojawiał się w okolicach pola karnego rywali i zupełnie nie przypominał drużyny, która przed tygodniem wygrała z Legią Warszawa.
- Nie da się wygrać, to się remisuje. Wywozimy punkt z bardzo trudnego terenu. Jestem zadowolony z wyniku, ale nie jestem zadowolony z gry. Mamy dużo do poprawy fizycznie, taktycznie i mentalnie. Są pozytywy w naszej grze, ale najjaśniejszym punktem naszej drużyny był Sergiusz Prusak. Pomógł nam bardzo i jego można by było wyróżnić po tym spotkaniu - podsumował Andrzej Rybarski, trener Górnika.