Chrobry otworzył wynik środowego meczu już w 10. minucie, kiedy Mateusz Machaj bezlitośnie wykorzystał błąd defensywy rywali. Gospodarze wyrównali jednak jeszcze przed przerwą. Po wymianie ciosów na kilka minut przed końcem spotkania Wisła Puławy prowadziła 3:2, ale goście zaliczyli piorunującą końcówkę i zwyciężyli 4:3. - Ciężko pozbierać myśli pomimo tego, że to mój zespół wygrał mecz - przyznaje trener Ireneusz Mamrot. - Myślę, że jeśli chodzi o grę ofensywną z obu stron, to kibice mogli być zadowoleni - dodaje.
Po kiepskim początku sezonu głogowska ekipa udowodniła, że jej forma idzie w górę. Chrobry nie załamał się i do ostatnich sekund walczył o wygraną, i dopiął swego, w czym pomogła mu nieporadność obrony gospodarzy. - Chciałbym przede wszystkim pogratulować moich chłopakom charakteru, bo w sytuacji kiedy po tylu kolejkach mieliśmy jeden punkt i dostaliśmy bramkę na 2:3 potrafili się podnieść i przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Na pewno włożyli w to mnóstwo sił, ale przeciwnik również - podkreśla 45-letni szkoleniowiec Chrobrego.
Fatalny początek rozgrywek w wykonaniu drużyny z Dolnego Śląska był tym bardziej zaskakujący, że w poprzednim sezonie należała ona do czołówki I ligi. Teraz Chrobry zaczyna łapać wiatr w żagle i chce piąć się w górę tabeli. - Cieszę się ze zwycięstwa, że przełamaliśmy się w końcu w tej rundzie. Chciałbym, żeby ta wygrana napędziła nas na następne mecze. Było dużo zmian w zespole. Cały czas pracujemy nad ustawieniem i poprawą gry. Myślę, że z meczu na mecz będzie to wyglądało coraz lepiej - zapewnia Mamrot.
ZOBACZ WIDEO Memoriał Kamili Skolimowskiej szansą na kolejne rekordy i zwycięstwa (źródło TVP)
{"id":"","title":""}