Podbeskidzie Bielsko-Biała świetnie rozpoczęło rozgrywki I ligi. Po czterech spotkaniach Górale mieli na swoim koncie 10 punktów i otwierali tabelę. Jednak w trzech kolejnych pojedynkach bielszczanie musieli uznać wyższość rywala. Najpierw przegrali u siebie z Chojniczanką Chojnice (0:1), następnie na wyjeździe ulegli Stomilowi Olsztyn (0:1), a w piątek lepsi okazali się piłkarze GKS-u Katowice (0:2).
- Zagraliśmy z najlepszym jak dotychczas rywalem, który przewyższał nas w każdym aspekcie. Uczciwie trzeba przyznać, że byliśmy gorsi od przeciwnika. Nie chce się usprawiedliwiać. Po prostu musimy strzelać bramki jako pierwsi, wtedy będzie się nam łatwiej grało - stwierdził trener Podbeskidzia, Dariusz Dźwigała.
Pierwsza połowa pojedynku Podbeskidzia z GieKSą zakończyła się bezbramkowym remisem. Drugą część gry od mocnego uderzenia rozpoczęli katowiczanie, którzy w 46. minucie po golu Olivera Praznovsky'ego objęli prowadzenie. W 71. minucie drugą bramkę dla GKS-u zdobył Tomasz Foszmańczyk. Góralom nie udało się strzelić choć jedną bramkę i to mimo ofensywnych zmian dokonywanych przez trenera.
- Na pewno przegraliśmy ten mecz zasłużenie. W pierwszej połowie były jednak momenty, w których to my mieliśmy przewagę. Nie winie swoich zawodników za tę porażkę. Widać było, że mecz przegraliśmy motoryczne. GKS był szybszy, dynamiczniejszy, zawsze byliśmy od nich o tempo wolniejsi. Straciliśmy gola zaraz na początku drugiej połowy, w dodatku po aucie. To, że przegraliśmy tylko 0:2 zawdzięczamy Mateuszowi Lisowi, który świetnie spisywał się w naszej bramce - ocenił Dźwigała.
ZOBACZ WIDEO: Zieliński o swoim transferze: Liverpool i Napoli się o mnie biły