Defensywa na zero
Łodzianie przystąpili do tego meczu w odmienionym składzie w porównaniu z rundą jesienną. Zupełnie inaczej wyglądała linia defensywy. Na prawej stronie nieoczekiwanie wystąpił Nerijus Radzius, którego nominalną pozycją jest środek obrony. Funkcję stoperów pełnili Tomasz Hajto oraz Dejan Ognjanović. Reprezentant Czarnogóry wyszedł na boisko wskutek kontuzji kapitana ŁKS Marcina Adamskiego. Możliwe jednak, że filar łódzkiej defensywy będzie gotowy na piątkowe spotkanie z Cracovią Kraków. Z kolei na lewej flance swój debiut w biało-czerwono-białych barwach odnotował Tadas Papeckys, dla którego pojedynek z Odrą zakończył się dość pechowo, bowiem w 90. minucie obejrzał drugą żółtą kartkę i tym samym przedwcześnie musiał opuścić plac gry. Trzeba przyznać, że obrona ŁKS spisywała się bardzo dobrze, a niewątpliwie najlepiej zaprezentował się były gracz Górnika Zabrze Tomasz Hajto, który nie przegrał żadnego główkowego pojedynku, ustawiał należycie swoich młodszych kolegów, a niekiedy naprawiał ich błędy. Równie dobrze między słupkami zaprezentował się Bogusław Wyparło, który kilkukrotnie ratował swój zespół od utraty bramki.
Rutyniarze w formie
Jeszcze tydzień przed meczem łódzcy szkoleniowcy zastanawiali się, czy w inauguracyjnym meczu wystąpi Piotr Świerczewski, który przez długi czas walczył z Polonią Warszawa o rozwiązanie kontraktu. Sam zawodnik już wcześniej nie ukrywał, że jest zdecydowany na przeprowadzkę do Miasta Czterech Kultur, jednak nie mógł trenować ani uczestniczyć w spotkaniach kontrolnych. Na szczęście, PZPN przyznał rację wielokrotnemu reprezentantowi Polski i ten mógł przyodziać koszulkę z numerem 77. Trener Wesołowski zastanawiał się tylko, czy 37-latek wytrzyma obciążenie kondycyjne, jednak popularny "Świr" przebywał na boisku pełny wymiar czasu i zaprezentował się bardzo przyzwoicie. Piłkarz imponował umiejętnością długiego utrzymywania się przy piłce oraz dokładnymi zagraniami, które umożliwiały przeprowadzanie groźnych akcji. W 45. minucie to właśnie po jego podaniu Wahan Geworgjan strzelił zwycięskiego gola.
Najbardziej spektakularnym transferem ŁKS było wypożyczenie z Legii Warszawa Marcina Smolińskiego. Na pewno trener łódzkiego zespołu będzie miał z tego zawodnika wiele pożytku, a przebłyski jego umiejętności można było już dostrzec w meczu z Odrą. Niewątpliwie jednak stać go na jeszcze lepszą grę i na to właśnie liczą kibice oraz ludzie związani z jedyną łódzką drużyną w Ekstraklasie.
Udany występ zaliczył też Paweł Drumlak. Filigranowy pomocnik sprawujący w tym pojedynku rolę fałszywego napastnika spisał się dobrze, choć nie wiadomo, jak długo będzie występował w ŁKS. Gdy przychodził do tej drużyny, w jego kontrakcie została zawarta klauzula mówiąca o tym, że po zakończeniu rundy jesiennej włodarze klubu mają obowiązek podwyższenia pensji. Jednak do dziś nikt nie chce zrobić kroku w tym kierunku, dlatego niewykluczone, że były gracz Cracovii Kraków odejdzie.
Z racji strzelonej bramki należy pochwalić Wahana Gewogrjana, jednak w przebiegu całego spotkania nie był wiodącą postacią w zespole, podobnie jak Mladen Kascelan, który zagrał poniżej swoich możliwości.
Nieskuteczni napastnicy
Jak wiadomo, od długiego czasu największą bolączką Łódzkiego Klubu Sportowego jest mizerna skuteczność. Wydaje się, że w tej kwestii nic nie ulegnie zmianie, bowiem mimo nieustannych poszukiwań, włodarze ŁKS nie potrafią znaleźć napastnika z prawdziwego zdarzenia. Co prawda, zespół zasilił Dejan Djenić, który w sparingach prezentował się bardzo dobrze, jednak w lidze ma już problemy ze strzelaniem goli. Serbski zawodnik dostał szansę w pierwszej połowie, szukał gry, wychodził na pozycje, lecz gdy dochodził do bramkowych sytuacji, pudłował.
Pewnie do dziś Adam Czerkas nie znalazł wytłumaczenia, dlaczego nie wpisał się na listę strzelców w konfrontacji z Odrą Wodzisław. W drugiej odsłonie meczu stanął oko w oko z Adamem Benszem, umiejętnie go minął, jednak mając przed sobą pustą bramkę, nie uderzył a przełożył sobie piłkę na lewą nogę. W konsekwencji golkiper miejscowych zdołał skutecznie interweniować.
W ŁKS od dawna nie było klasowego napastnika i wydaje się, że żaden z wyżej wymienionych nie spełni pokładanych w nich oczekiwań...
Starzy nie znaczy źli
Wielu sceptyków śmiało się, że Grzegorz Wesołowski chce zbudować polski AC Milan: - Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni, kiedy ŁKS się utrzyma - mówił jeszcze w okresie przygotowawczym niespełna 47-letni szkoleniowiec. Wydaje się, że jego słowa nie muszą być bez pokrycia, bowiem głowni aktorzy niedzielnego widowiska (Hajto, Świerczewski, Drumlak) pokazali, że w bieżących rozgrywkach mogą stanowić o sile drużyny.