Niebiesko-czerwoni mieli Górnika Łęczna już na łopatkach, lecz dali sobie wydrzeć zwycięstwo przy prowadzeniu 3:0. - Początek meczu był dobry w naszym wykonaniu, bo szybko wyszliśmy na dwubramkowe prowadzenie, a później dołożyliśmy trzeciego gola. Przy tym wyniku zmieniliśmy ustawienie z trzech na czterech obrońców i to nie była najlepsza decyzja. Nie wytrzymaliśmy i w samej końcówce daliśmy sobie wydrzeć zwycięstwo - powiedział Radoslav Latal, trener Piasta Gliwice. - Drużyna z poprzedniego sezonu utrzymałaby to prowadzenie - dodał.
Wydawało się, że łęcznianie nie będą w stanie niczego przy Okrzei ugrać. Na dziesięć minut przed końcem - przy prowadzeniu 3:1 - z boiska wyleciał jednak Michał Masłowski. - W drugiej połowie goście nie byli w stanie stwarzać sobie żadnych okazji. Wyszło im dopiero w ostatnich minutach, kiedy wykorzystali nasze błędy. Wtedy graliśmy też w osłabieniu po czerwonej kartce dla Michała Masłowskiego i wydaje mi się, że to było kluczowe - przyznał Czech.
Rzadko zdarza się, aby drużyna nie wygrała meczu, gdy prowadziła już 3:0. - Myślałem, że będzie dobrze, bo mieliśmy wysokie prowadzenie. Nie można dać sobie wydrzeć pewnej wygranej, szczególnie że graliśmy u siebie. Niestety zawiodła nas koncentracja - kręcił głową były piłkarz Schalke 04 Gelsenkirchen.
Wpływ na losy spotkania mogły mieć też zmiany. Josip Barisić, a w szczególności Sasa Zivec zagrali poniżej oczekiwań. Do tego Latal zdecydował się postawić w bramce Dobrivoja Rusova, do którego można mieć pretensje o jego występ, a na ławce usiadł Aleksandar Sedlar, który dotychczas był podstawowym obrońcą Piasta. - Nie chcę tego komentować. Przeanalizujemy wszystko na video i będziemy wyciągać wnioski. Końcówka była jednak katastrofalna i nie może się to powtórzyć - spuentował szkoleniowiec wicemistrzów Polski.
ZOBACZ WIDEO Trener Lechii po Cracovii: Zagraliśmy wyśmienicie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}