Vuk Sotirović został kupiony do Śląska za 600 tysięcy złotych z Jagiellonii Białystok. Włodarze z Oporowskiej mieli nadzieję oglądać napastnika wyróżniającego się skutecznością, ale też nie od dziś wiadomo, że Serb często sprawia problemy wychowawcze. Oprócz tego uchodzi za piłkarza kontuzjogennego i ta skłonność objawiła się właśnie pod koniec ubiegłego roku. Przez problemy zdrowotne stracił prawie całą jesień, a podczas gry we Wrocławiu zdobył jak na razie tylko trzy bramki. To na pewno znacznie poniżej oczekiwań Ryszarda Tarasiewicza, choć szkoleniowiec wciąż liczy, że Vuk przełamie się na wiosnę, jeśli w ogóle zacznie grać.
Najpierw kontuzja mięśnia brzuchatego łydki, teraz problemy z kolanem. To wszystko sprawia, że w najgorszym przypadku Sotirović może wrócić do gry nawet pod koniec rundy rewanżowej. - Jedną rundę już straciłem. Nie wyobrażam sobie, żebym miał znowu przez kilka miesięcy patrzeć z boku, co robią koledzy. W ostateczności nałykam się jakichś środków przeciwbólowych, albo będę grał do czerwca na zastrzykach - mówi napastnik Śląska w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Wszystko powinno być jasne w czwartek. 27-letni piłkarz uda się na badanie rezonansem magnetycznym.