- Słyszałem ilu kibiców ma być obecnych na niedzielnym spotkaniu. Właśnie taki jest nasz cel, by swoją pracą wzbudzać pozytywne emocje. Udało się do tego doprowadzić dość szybko, bo w poprzednich pojedynkach zawodnicy pokazali wielkie zaangażowanie. Trybuny to doceniają i potrafią dostrzec pozytywne zmiany - powiedział Nenad Bjelica.
Jeśli w niedzielę Inea Stadion się wypełni, to może na nim zasiąść ponad 40 tys. osób. Przy jakiej największej publiczności miał dotąd okazję prowadzić swój zespół Chorwat? - Gdy pracowałem w Austrii Wiedeń, to na mecz Ligi Mistrzów z Atletico Madryt przyszło 42 tys. kibiców - dodał.
Lech ma za sobą bardzo udany występ w Pucharze Polski, ale mimo zwycięstwa 3:0 z Ruchem Chorzów, które nawet przez chwilę nie było zagrożone, Bjelica dopatrzył się kilku mankamentów. - Przy wysokim prowadzeniu trochę siadło tempo, a wymagam go jednak przez pełne 90 minut. Można to w pewnym stopniu zrozumieć, bo w takich sytuacjach zawodnicy zaciągają ręczny hamulec. Tych zastrzeżeń miałem więcej, nad częścią z nich pracowaliśmy na treningach.
Kolejorz zbiera ostatnio pochwały za solidną formę fizyczną. W tej kwestii Chorwat sobie zasług jednak nie przypisuje. - Przygotowanie fizyczne jest bardzo dobre, ale to wynik pracy poprzedniego sztabu. Nikt nie byłby w stanie poprawić tego w krótkim czasie. Nie obawiam się też, że możemy mieć kłopot z wytrzymaniem całej rundy - także dlatego, że czasem dajemy niektórym zawodnikom odpocząć - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera: Nie patrzę w lusterko wsteczne, liczy się przyszłość (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}