Bruk-Bet Termalica nadal zadziwia. Niecieczanie wywieźli punkty z Wrocławia

W 11. kolejce Ekstraklasy Bruk-Bet Termalica Nieciecza wygrała na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 2:1. Piłkarze Czesława Michniewicza wykorzystali błędy swoich rywali.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
stadion w Niecieczy Newspix / Rafal Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: stadion w Niecieczy

Bruk-Bet Termalica Nieciecza wróciła na właściwie tory. We Wrocławiu nie zachwyciła, ale na tle Śląska prezentowała ciekawą piłkę. Niecieczanie zdominowali środek pola, dobrą partię rozegrali napastnicy, Wojciech Kędziora i rezerwowy Vladislavs Gutkovskis. W razie potrzeby nie zawodził golkiper Krzysztof Pilarz.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało się nam wygrać. Dla mnie to pierwszy triumf we Wrocławiu. Termalice też się tutaj wcześniej nie wiodło - mówi szkoleniowiec drużyny, Czesław Michniewicz.

Mecz nie zaczął się po myśli Termaliki. Na prawym skrzydle urwał się Kamil Biliński i dojrzał lepiej ustawionego Ryotę Moriokę. Japończyka uprzedził jednak Patryk Fryc, z tym, że jego interwencja zakończyła się... wepchnięciem piłki do siatki. - Za nami trudne spotkanie. Nic nie zapowiadało straty bramki, pech chciał, że Fryc strzelił samobója - twierdzi Michniewicz.

Niecieczanie zabrali się za odrabianie strat. Brakowało jednak wykończenia lub decydującego podania. Wtedy rywalom "pomógł" Mariusz Pawelec. Obrońca Śląska odepchnął w polu karnym Wojciecha Kędziorę, pomimo że po dośrodkowaniu Fryca piłka była poza zasięgiem napastnika Termaliki. Sędzia wskazał, całkiem słusznie, na 11 metr.

ZOBACZ WIDEO Konferencja trenera Adama Nawałki przed meczami z Danią i Armenią (Źródło: TVP S.A.)

- Po straconej bramce wzięliśmy się do pracy. Zaczęliśmy grać szybciej, z kolei Śląsk się wycofał. Stworzyliśmy kilka okazji, aż w końcu arbiter podyktował rzut karny - komentuje opiekun przyjezdnych.

Po przerwie Termalice grało się łatwiej. Powód? Czerwona kartka dla Filipe Goncalvesa już na początku drugiej połowy. W tej sytuacji trener Michniewicz nie miał innego wyjścia. Grał o pełną pulę i wprowadził drugiego napastnika, Vladislavsa Gutkovskisa.

O rezultacie spotkanie zadecydował jednak błąd golkipera wrocławian. Mariusz Pawełek po dośrodkowaniu wypuścił piłkę z rąk i przez nikogo nie atakowany Kornel Osyra strzelił w 63 minucie drugą bramkę.

- Wiedzieliśmy, że Śląsk po przerwie zaatakuje większa ilością zawodników. Postawiłem na dwóch szybkich napastników. Dzięki przytomności umysłu Osyry objęliśmy prowadzenie i grało nam się lepiej. Cieszę się, że to akurat Osyra strzelił bramkę, ponieważ jest naszym mentalnym liderem w szatni - zaznacza Michniewicz.

Termalica wygrała 2:1 i z dorobkiem 23 punktów zajmuje drugie miejsce. Jagiellonii Białystok ustępuje tylko gorszym bilansem bramek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×