- Na pewno Duńczycy czują do nas respekt. Szanują naszą reprezentację i są przygotowani na to, że czeka ich ciężkie spotkanie - zapewnia Kamil Wilczek.
Napastnik Broendby IF uważa, że to reprezentacja Polski jest faworytem spotkania. - Zdecydowanie. Mamy większy potencjał i uważam, że jeśli zrealizujemy nasze plany i jeśli zagramy na naszym poziomie, to wygramy to spotkanie - mówi.
W drużynie naszych rywali sporo się zmieniło od czasu przyjścia nowego trenera.
- Duńczycy mają niezły odmłodzony zespół. Będzie to trudne spotkanie i dobre widowisko. Grają niezły techniczny futbol. Zobaczymy, z jakim nastawieniem przyjadą do nas - zastanawia się Wilczek. - Na pewno nie można odbierać ich jako zespołu jednego piłkarza (Christiana Erikssena). To bardzo zorganizowana drużyna, gdzie liczy się jedność.
Wilczek w tym sezonie imponuje formą. We wszystkich rozgrywkach strzelił dla swojej drużyny 11 goli w 19 meczach. Czy jest w życiowej formie? - Myślę, że tak. To zdecydowanie najlepsze statystyki od kiedy gram. Wiele czynników na to wpływa. Swoich nawyków staram się nie zmieniać, mam zasady, które cały czas stosuję i to może w końcu zaprocentowało - analizuje.
ZOBACZ WIDEO: Selekcjoner pod wrażeniem gry Milika. "Przyszłość przed nim!"
W reprezentacji na razie jednak rywalizuje z Łukaszem Teodorczykiem tylko o miejsce numer 3. Dwa pierwsze są zajęte przez Roberta Lewandowskiego i Arkadiusza Milika.
- Przyjechałem się dobrze zaprezentować i podchodzę do tematu ze spokojem - zapewnia piłkarz.
W klubie rozegrał z kolegami mecz "Polska - Dania" i przegrał 1:2.
- Zrobiliśmy po treningu takie zawody w stylu Turbokozaka, strzały w poprzeczkę i tak dalej. Oszukali mnie i wygrali 2:1. Poza tym lepiej wkręcali z rzutów rożnych - śmieje się piłkarz.
Podczas niedzielnego spotkania ligowego z Randers FC Wilczek zdobył gola, ale w przerwie skarżył się na ból głowy i zszedł z boiska.
- To delikatny uraz, zderzyłem się na początku meczu. To lekkie stłuczenie. Lekarz stwierdził, że badania nie będą potrzebne. Już czuję się dobrze - mówi.
Zawodnik doniósł się też do sprawy głośnego incydentu. Podczas rozgrzewki przed meczem z FC Kopenhaga trafił kibica w głowę, a ten stracił przytomność. Po badaniach okazało się, że Polak uratował fanowi życie, bo lekarze zdiagnozowali u niego guza mózgu.
- Początkowo była to dla mnie trudna sprawa, bo chłopak dostał piłką i nie było z nim kontaktu. Trudna chwila, która zakończyła się dobrze. Potem spotkałem się z tym kibicem, porozmawialiśmy. Niedługo (11 października) będzie miał zabieg i mam zamiar spotkać się z nim jeszcze raz - mówi zawodnik.