Słowo na niedzielę. Tomasz Hajto: W futbolu liczy się gaz

Newspix / PIOTR KUCZA / Na zdjęciu: Tomasz Hajto i Mateusz Borek
Newspix / PIOTR KUCZA / Na zdjęciu: Tomasz Hajto i Mateusz Borek

Tomasz Hajto, były reprezentant, a obecnie komentator Polsatu w rozmowie z WP SportoweFakty ocenia dyspozycję Biało-Czerwonych w wygranym meczu z Danią (3:2) oraz chwali Kamila Grosickiego.

WP SportoweFakty: Prowadzimy z Danią 3:0 i nagle znowu robi się nerwowo. Cieszymy się z tego zwycięstwa czy martwimy drugą połową?

Tomasz Hajto, komentator Polsatu: - Zawsze musimy się cieszyć ze zwycięstwa, nieważne jak ono przychodzi. Dużo było dobrego w naszej grze, ale trzeba też wyciągnąć wnioski z błędów. W Kazachstanie prowadziliśmy 2:0 i straciliśmy dwa gole. W Warszawie prowadzimy 3:0 z Danią i bezsensownie ryzykujemy.

Nie rozumiem.

- Są takie dni, kiedy piłkarz od początku wie, że nie idzie mu najlepiej. Kimś takim w sobotę był Kamil Glik. Miał błędy w wyczuciu sytuacji, w ustawianiu się. W pierwszej połowie rywale dwukrotnie uciekli mu w polu karnym. W takich meczach nie podejmuje się decyzji o zgraniu piłki głową do bramkarza. Normalnie sto na sto razy Kamil zrobiłby to idealnie, ale nie w dniu, w którym ewidentnie nie czujesz odległości. W takich momentach wybiera się najprostsze zagranie, najskuteczniejsze, dla dobra drużyny. Kamilowi przecież brakowało koncentracji od pierwszej minuty. Przecież nie musiał niczego udowadniać, wszyscy wiedzą, że jest klasowym, bramkostrzelnym obrońcą. Decyzję o stylu gry podejmuje się pamiętając o formie, jaką akurat się prezentuje. Do "poziomu dnia". Każdemu zdarza się słabszy, bo piłkarze nie są robotami.

Bał się pan, że Duńczycy zdołają wyrównać?

- W obronie popełnialiśmy błędy, kiedy rywale zaczęli grać w ataku z Yussufem Poulsenem. Jedynym wysuniętym napastnikiem powinien zająć się ktoś z dwójki Glik - Thigo Cionek, tymczasem bardzo często musiał asekurować ich Łukasz Piszczek, który w ten sposób zamieszał się w straconą drugą bramkę. Nie wiem czy naszym stoperom brakowało zgrania, raczej decyzyjności. Jak masz słabszy dzień, to inaczej się poruszasz, podejmujesz złe decyzje o przesuwaniu się w formacji. Glik na Euro robił to fenomenalnie, przeciwko Danii zupełnie inaczej. Cionek zagrał za to bardzo solidnie, bez fajerwerków, ale z dynamiką i agresją.

Piotr Zieliński zdał egzamin?

- Tak. Pokazał wreszcie, że nie jest dzieciakiem. Facet biegał przez 90 minut, miał jedną czy dwie straty, ale mieli je wszyscy. Mnie w meczu z Danią brakowało jednak przede wszystkim liderów.

Nie no. Jeden był.

- Nie mówimy o Robercie Lewandowskim. Na nim opiera się gra całej drużyny.

ZOBACZ WIDEO: Adam Nawałka: odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo (Źródło: TVP S.A.)

To kogo brakowało?

 - Grzegorza Krychowiaka z poprzednich eliminacji i finałów Euro we Francji. Każdy zawodnik w czasie sezonu łapie jakiś kryzys, ale po nim widać, że nie gra regularnie w klubie. Przecież Krychowiak w sobotę z sześć razy się przewrócił i tylko bezradnie rozkładał ręce. Nie miał wyczucia walcząc o górne piłki, wystarczyło, że ktoś go popchnął i od razu tracił równowagę. To nie jest Krychowiak, jakiego pamiętam. Tamten chodził i targał od lewej do prawej, jeździł na tyłku, przerywał akcje, zaczynał kontry. Przeciwko Danii to chyba miał więcej niecelnych podań od tych dobrych. Wszystko robił za wolno. Poziomem dostosował się do Glika, a to przecież filary naszej kadry. To nie jest piłkarz który ma nie wiadomo jaką technikę - ograł się w Sevilli, ale teraz potrzebuje regularnych występów. On nie jest nawet w rytmie biegowym.

Wyróżniłby pan kogoś poza Lewandowskim?

- Co robi różnicę w piłce nożnej? Gaz. A gaz miał szalony Kamil Grosicki. Dla niego idealna piosenka to "Pojawiasz się i znikasz". Grosicki znika na pięć minut, a potem pojawia się i mija czterech rywali po czym dośrodkowuje zewnętrzną częścią stopy. Tak zrobił na Euro przy golu Lewandowskiego, tak samo podał w sobotę do Milika, który był faulowany w polu karnym. Takie podanie to wykwintny deser, ciepłe wisienki wrzucone na tort. Gdyby przeciwko Danii zabrało Kamila, to nie wiadomo jak ten mecz by się potoczył. Lewandowski ma fenomenalne wykończenie, ale nie sądzę, że schodziłby z boiska z hat-trickiem, gdyby nie Grosicki.

Problem drugiej połowy to problem w głowach naszych piłkarzy?

- Nie wiem. Straciliśmy gola i Robert krzyczał przecież do kolegów: "Nie cofajcie się, podejdźcie bliżej, skróćcie tę linię, nie prowokujcie sytuacji pod naszą bramką". Jak prowadzisz 3:0, to masz rywala na łopatkach, spróbuj strzelić czwartą i piątą bramkę, ułóż sobie spokojnie atak pozycyjny zamiast się cofać. W wielu spotkaniach tak robiliśmy i powinniśmy tak w sobotę. Szczególnie, że nie graliśmy z Niemcami czy Brazylią. To Duńczycy po przerwie budowali ataki i mieli groźne sytuacje. Myślę, że trener Aage Hareide może mieć do siebie pretensje, że od początku nie postawił na Poulsena i Pione Sisto.

W przerwie kontuzjowanego Arkadiusza Milika zastapił Karol Linetty. Może właśnie Milika zabrało w drugiej połowie?

- W dużym stopniu tak. I Zieliński, i Linetty zagrali nieźle, ale to wciąż nie jest to samo, co wyjście dwoma napastnikami, którzy cały czas grają ze sobą. Musimy mieć opracowanych kilka systemów, bo chociaż jesteśmy faworytami grupy, to jednak za nami Dania, Czarnogóra i Rumunia prezentują na tyle wysoki poziom, że o wynikach będzie decydowała dyspozycja dnia.

Myśli pan, że ostatnie dwa mecze pokazały, jak Adamowi Nawałce brakuje Michała Pazdana?

- Nie przesadzajmy. Przypomniałbym dziennikarzom teksty sprzed Euro, kiedy Pazdan popełnił błędy w dwóch meczach z rzędu i wszyscy drżeli o naszą defensywę we Francji. Dzisiaj jest euforia po mistrzostwach, które Michał miał rzeczywiście fenomenalne. Jednak początek tego sezonu to nawet w Legii mu się nie udał. Szukałbym więcej możliwości w obronie, w końcu Polska zawsze stała mocnymi obrońcami.

Rozmawiał Michał Kołodziejczyk

Czytaj inne teksty autora:

Słowo na niedzielę. Bogusław Leśnodorski: worek lodu na głowy kibiców

Słowo na niedzielę. Kamil Kosowski: Nie dostawaliśmy po łbie 

Źródło artykułu: