- Straciliśmy trzy punkty, bardzo ważne dla układu tabeli - przyznaje w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Paweł Nowak. - Tym większy żal, iż przegrywamy w tak dramatycznych okolicznościach. Stać nas było na zwycięstwo, komplet oczek był na wyciągnięcie ręki. Mam nadzieję, że ta porażka w Łodzi będzie nauczką na przyszłość, wyciągniemy wnioski z tej lekcji. Trzeba szybko się otrząsnąć, żeby przypadkiem rywale nam nie uciekli.
Póki co nie uciekli, ale jeśli krakowianie zamierzają się utrzymać, muszą poprawić grę w defensywie. Cztery stracone bramki w meczu z drużyną, która nie grzeszy skutecznością, nie świadczą najlepiej. Cracovii nie pomaga nawet fakt, że w obronie ma dwóch kadrowiczów - Piotra Polczaka i Marka Wasiluka (usiadł na ławce rezerwowych).
- Największy błąd to brak konsekwencji. Gdybyśmy przez cały mecz grali tak, jak w pierwszych dwudziestu minutach, schodzilibyśmy z boiska w znacznie lepszych nastrojach - przekonuje. Rzeczywiście, większość zawodników opuszczała murawę ze spuszczonymi głowami i nie miała ochoty na rozmowę z dziennikarzami.
Nowak o meczu opowiadał bez problemów, ale nic w tym dziwnego, bo zastrzeżeń do swojego występu mieć nie mógł. Pomocnik Pasów grał bardzo dobrze, zdobył dwa gole, był nawet blisko skompletowania hat-tricka. Gdyby pokonał Bogusława Wyparłę, jego zespół prowadziłby 4:2. - I byłoby po meczu - nie może odżałować. - Zarówno Paweł Sasin, jak i Bartek Ślusarski rozegrali dobre zawody, byli groźni w ataku, wspólnie udawało nam się rozmontować defensywę łodzian. Jak widać, trzy zdobyte gole nie zagwarantowały choćby punktu.