Bardzo ciekawie było na stadionie przy ulicy Traugutta od pierwszych minut spotkania. Od samego początku do szaleńczych ataków rzucili się gdańszczanie, którzy grali bez Piotra Kasperkiewicza, który odniósł kontuzję na rozgrzewce przed meczem. W drugiej minucie pierwszy strzał na bramkę rywala oddał Hubert Wołąkiewicz, który miał rozpocząć mecz na ławce rezerwowych, ale zmienił właśnie Kasperkiewicza. W piątej minucie doszło do dwóch spornych sytuacji, po których sędzia mógł podyktować rzut karny najpierw dla zespołu Ruchu, a chwilę później Lechii, jednak sędzia nie zdecydował się na podyktowanie rzutów karnych. W kolejnych minutach szczególnie aktywni byli Marcin Kaczmarek i Maciej Kowalczyk, a z Ruchu Wojciech Grzyb, który po meczu wykazał sporą skromność. - Marna to pociecha, że ostatnio grałem na obronie. Piłka mnie szukała i przynajmniej raz powinienem się pokusić o zdobycie bramki - powiedział po meczu Grzyb.
Po 26 minucie i strzale Arkadiusza Mysony z 25 metrów prosto w bramkarza, tempo meczu się trochę spowolniło i gra toczyła się głównie w środku boiska. Dobrą szanse dla Chorzowian miał w 35 minucie Remigiusz Jezierski, któremu podawał Grzyb po stracie piłki przez Kaczmarka. Piłka jednak w tej sytuacji minimalnie minęła bramkę Pawła Kapsy. Później jeszcze szansę miał Grzyb, ale strzelił zdecydowanie obok bramki. W 41 minucie dobrą szansę na strzelenie bramki miał Krzysztof Nykiel. - Trudno powiedzieć co by było, gdyby Nykiel wykorzystał sytuację, która wynikła z drzemki naszej lewej strony. Ta bramka nie podłamałaby jednak zespołu - mówił po meczu trener Jacek Zieliński.
Drugą połowę swoim strzałem rozpoczął Maciej Rogalski strzałem w 46 minucie, ale obronił Pilarz. Z biegiem czasu przewaga Lechii wzrastała, a w Ruchu aktywny był przede wszystkim Grzyb, któremu nikt nie mógł zarzucić pasywnej gry. W 61 minucie bramkę zdobyli jednak gdańszczanie. Z rzutu wolnego rzucał Marcin Kaczmarek, a głową piłkę uderzył Krzysztof Bąk, dla którego była to pierwsza bramka w barwach biało-zielonych.
Na kilkanaście minut przed końcem spotkania zaczęli atakować chorzowianie, którzy nie mieli nic do stracenia. To jednak nie przyniosło im żadnych rezultatów, a na dziewięć minut przed końcem spotkania miała miejsce ciekawa akcja, która wprawiła w euforię wszystkich kibiców zgromadzonych na stadionie przy ulicy Traugutta. Po wrzutce Kowalczyka piłkę głową skierował w kierunku bramki Jakub Kawa. Po strzale młodego wychowanka Lechii, dla którego był to pierwszy mecz w Ekstraklasie na stadionie przy ulicy Traugutta piłka odbiła się od poprzeczki, a następnie od słupka i wpadła do bramki! - Zobaczyłem, że Kuba ładnie nabiega i wrzuciłem mu piłkę - powiedział po meczu asystent przy tej bramce. - Jak kawa, to tylko biało-zielona - powiedział po meczu... Jakub Kawa. - Jak strzeliłem w bramkę, to łza mi się w oku Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, jestem w szoku i bardzo się cieszę. Poszedłem za akcją, wiedziałem że Maciek Kowalczyk jest sam. Miałem siły, bo dopiero co wszedłem na boisko i udało mi się skierować piłkę do bramki. - dodał strzelec drugiej bramki.
Pięć minut później ładny strzał oddał Tomasz Brzyski, ale futbolówkę wybił Kapsa i mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Lechii Gdańsk. - Żałuję tego, że moi zawodnicy nie opanowali sztuki wykańczania akcji, które sobie stwarzają. Przede wszystkim w pierwszej połowie, kiedy pierwsi stworzyliśmy sytuacje, która mogła przesądzić wynik meczu - stwierdził po spotkaniu trener Ruchu Bogusław Pietrzak.
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:0 (0:0)
1:0 - K.Bąk 61'
2:0 - Kawa 81'
Lechia: Kapsa - Pęczak (48' Kawa), Cvirik, K.Bąk, Mysona, Kaczmarek (90' Buzała), Surma, Kasperkiewicz, Rogalski, Rybski (63' Wiśniewski), Kowalczyk.
Ruch: Pilarz - Nowacki (72' Mizgajski), Sadlok, Grodzicki, Brzyski, Baran, Balaz (72' Janoszka), Grzyb, Fabus, Jezierski (61' Sobiech), Nykiel.
Żółte kartki: Buzała (Lechia), Sadlok, Grodzicki (Ruch).
Sędzia: Jacek Walczyński (Lublin).
Widzów: 10000.
Najlepszy zawodnik Lechii: Marcin Kaczmarek.
Najlepszy zawodnik Ruchu: Wojciech Grzyb.
Najlepszy zawodnik meczu: Marcin Kaczmarek.