- Chłopcy zobaczyli co w tych wcześniejszych spotkaniach było dobre, a co złe i wyciągnęliśmy wnioski. Jest w nas sportowa złość - mówił Tomasz Wilman. Jego podopieczni do meczu kończącego 12. kolejkę Lotto Ekstraklasy przystępowali po trzech porażkach z rzędu, w tym laniu od Cracovii (0:6).
Ich rywal nie miał wcale lepszej serii. Śląsk ostatni raz zwyciężył 26 sierpnia. Przełamanie miało przyjść właśnie na Kolporter Arenie. - Remisu w Kielcach nie brałbym w ciemno. Jedziemy tam walczyć o zwycięstwo, bo bardzo potrzebujemy trzech punktów - zapowiadał Mariusz Rumak. 39-latek według niektórych źródeł walczył o posadę.
Niestety pierwsza połowa rozczarowała. Dominowała w niej chaotyczna walka w środku pola. Brakowało ciekawych rozwiązań w ofensywie. A nawet gdy wydawało się, że może być gorąco w polu karnym, to zawodziły absolutne piłkarskie podstawy, takie jak dokładne podanie.
Ciekawiej było tylko po technicznym strzale Alvarinho zza pola karnego. Portugalczykowi zabrakło dosłownie centymetrów, aby zaskoczyć Macieja Gostomskiego. Na odpowiedź koroniarzy, którzy nie potrafili zaprezentować się tak jak na gospodarzy przystało, czekaliśmy do 25. minuty. Wtedy też uderzenie z powietrza Siergieja Pilipczuka czubkami palców zatrzymał Lubos Kamenar.
ZOBACZ WIDEO Pazdan nie jest najlepszy, Ronaldo się poświęcał. Portugalczycy wrócili do meczu z Polską
Przerwa początkowo nie przyniosła poprawy. W dalszym ciągu ciężko było się doszukać pozytywów w tym, co miało miejsce na murawie. Na domiar złego negatywne odczucia potęgowała momentami wręcz grobowa atmosfera panująca na trybunach. To oczywiście efekt trwającego od miesięcy konfliktu na linii kibice - prezes Marek Paprocki.
Próbujący ożywić to senne widowisko opiekun WKS-u w 60. minucie posłał na plac Petera Grajciara. Od tego momentu zaczęła się zarysowywać przewaga przyjezdnych. W 65. minucie niewiele brakowało, a podbita przez Kena Kallaste futbolówka przelobowałaby golkipera złocisto-krwistych. Niespełna cztery minuty później Gostomskiego opuściło już szczęście. Byłego gracza poznańskiego Lecha bezpośrednio z rzutu wolnego zaskoczył Kamil Dankowski.
Postawiona pod ścianą Korona zaczęła szukać wyrównania. Próby te mocno irytowały publiczność, ale przy całej nieporadności miejscowych w 83. minucie udało im się pokonać Kamenara, a uczynił to wprowadzony z ławki Dani Abalo. Radość kielczan trwała krótko, bowiem szybka bramka Adama Kokoszki przesądziła o losach tej rywalizacji.
Śląsk dopisał do swojego dorobku dopiero trzeci w tym sezonie komplet punktów, komplikując tym samym sytuację poniedziałkowego rywala. Czwarta porażka z rzędu ekipy Wilmana to już nie przypadek. To oznaka kryzysu, jaki dopadł chwalonych jeszcze nie tak dawno zawodników.
Sebastian Najman z Kielc
Korona Kielce - Śląsk Wrocław 1:2 (0:0)
0:1 - Kamil Dankowski 69'
1:1 - Dani Abalo 83'
1:2 - Adam Kokoszka 86'
Składy:
Korona Kielce: Maciej Gostomski - Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Dmitrij Wierchowcow, Ken Kallaste - Jacek Kiełb (70' Dani Abalo), Mateusz Możdżeń, Rafał Grzelak, Nabil Aankour, Siergiej Pilipczuk - Miguel Palanca (74' Michał Przybyła).
Śląsk Wrocław: Lubos Kamenar - Kamil Dankowski, Lasza Dwali, Piotr Celeban, Augusto - Alvarinho, Adam Kokoszka, Filipe Goncalves, Ryota Morioka (84' Lorenzo Riera), Joan Angel Roman (60' Peter Grajciar) - Kamil Biliński (90' Bence Mervo).
Żółte kartki: Dimitrij Wierchowcow, Siergiej Pilipczuk, Bartosz Rymaniak (Korona) oraz Kamil Biliński, Adam Kokoszka (Śląsk).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 4505.