Bartosz Ława: Piłka jest po to, żeby nią grać, a nie kopać

Po starciu Górnika Zabrze z Arką Gdynia zakończonym remisem 2:2 kapitan gdynian, Bartosz Ława przyznał, że o losach tego starcia goście powinni zaważyć już w pierwszej połowie, kiedy zdecydowanie przeważali nad zabrzanami. Jak mówił, w drugiej połowie jego drużyna opadała z sił i nie była w stanie wykrzesać z siebie więcej, niż tylko statystowanie Górnikowi w grze defensywnej.

Kapitan i lider drugiej linii Arki, Bartosz Ława po meczu ligowym, jaki gdynianie rozegrali z Górnikiem w Zabrzu dowodził, że drużyna z Pomorza w starciu ze Ślązakami pokazała się z dobrej strony zwłaszcza w pierwszej połowie spotkania. Przyznał, że w drugiej części gry Arkowcom zabrakło sił i gra nie układała się po ich myśli: - Na pewno pierwsza połowa spotkania była w naszym wykonaniu bardzo dobra. Strzeliliśmy dwie bramki i stworzyliśmy sobie kilka kolejnych dogodnych sytuacji podbramkowych. Druga część spotkania była dla nas zdecydowanie słabsza. Nasza gra nie wyglądała tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nie wynikało to na pewno z braku chęci do gry, lecz raczej z braku sił. Wiedzieliśmy, że żeby tutaj wygrać będziemy musieli grać na równym, wysokim poziomie przez całe spotkanie. Niestety sił w drugiej połowie na walkę zabrakło, a boisko było też grząskie. Dlatego też tak, a nie inaczej wyglądała nasza gra w drugiej połowie spotkania.

Lider gdyńskiej drużyny, który występuje w klubie ze stadionu przy Olimpijskiej nieprzerwanie od sezonu 2004/05 zauważył też, że jego drużyna bardzo nerwowo rozpoczęła starcie w Zabrzu, co ułatwiło gospodarzom przejęcie inicjatywy. Zdaniem Ławy kluczowym momentem pierwszej połowy była strzelona przez gdynian w 13. minucie gry pierwsza bramka, która nieco ostudziła zapał ofensywny Górnika: - Mieliśmy to spotkanie zacząć spokojnie, ale jak to już bywa, niestety coś nie wyszło i graliśmy od samego początku dość nerwowo. Górnik to wykorzystał i przejął inicjatywę, ale na pewno przełomową okazała się strzelona przez nas bramka, którą nieco ofensywne zapały Górnika ostudziliśmy. To trafienie wprowadziło w nasze szeregi większy spokój. Przejęliśmy inicjatywę na boisku i stwarzaliśmy sobie kolejne sytuacje, które dawały nam szanse na kolejne trafienia w pierwszej połowie.

Doświadczony pomocnik, który przygodę z piłką nożną rozpoczynał w Pogoni Szczecin, a potem reprezentował barwy m.in. Amiki Wronki i Widzewa Łódź jest zdania, że piłka nożna to dyscyplina, w której należy futbolówką grać, a nie bezmyślnie ją kopać: - Ogólnie wychodzę z założenia, że nie powinno się grać górnymi piłkami. Piłka jest po to, żeby nią grać, a nie kopać. W tym meczu graliśmy tak, jak nam to wychodziło, raz górą, a raz dołem. To było chyba widoczne na boisku. Myślę, że w pierwszej połowie nasza gra wyglądała bardzo dobrze, dużo graliśmy piłką. W drugiej zaczęliśmy już futbolówkę kopać, bo jak już wcześniej wspominałem, opadliśmy z sił i nie wszystko układało nam się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Wywozimy jednak z Zabrza punkt, co nas bardzo cieszy.

30-letni rozgrywający drużyny trenera Czesława Michniewicza był zdaniem ekspertów najjaśniejszym punktem jedenastki z Trójmiasta w starciu z Górnikiem. Sam zawodnik nie był jednak do końca zadowolony ze swojego występu i dopatrzył się kilku mankamentów w swojej grze: - Z mojej perspektywy mogę ocenić, że moja gra w tym meczu nie wyglądała aż tak dobrze. Notowałem wiele strat piłki, nie udało mi się też strzelić bramki. Szczególnie żałuję sytuacji, gdy miałem szansę na zdobycie bramki, kiedy otrzymałem piłkę na ósmym metrze i zamiast strzelić strasznie skiksowałem. Moim zdaniem mogła to być bramka, która zaważyłaby o losach całego spotkania. - zakończył Ława.

Komentarze (0)