LM: Legia z golem, ale Real z pięcioma

PAP/EPA /  	PAP/EPA/Javier Lizon
PAP/EPA / PAP/EPA/Javier Lizon

Bramka, kilka dobrych akcji - Legia Warszawa się starała, ale przegrała swój trzeci mecz w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Real rozbił mistrzów Polski 5:1.

Hiszpańscy dziennikarze mieli przed meczem to, co kochają najbardziej. Żywioł. Prezenterzy telewizyjni biegali slalomem pomiędzy policją na koniach, byleby tylko podejść bliżej grupy kibiców Legii, której nie do końca zależało na dopingowaniu. O piłkarskiej Legii w Madrycie mówiło się i wiedziało mało. - Z chuliganem, awanturą, stratami - Luis Fernando Duran z "El Mundo" odpowiedział nam bez wahania, z czym kojarzy mu się fan z Warszawy. Madryt drżał o swoje dobra w centrum miasta do tego stopnia, że na prośbę władz do ochrony meczu zatrudniono o pięciuset dodatkowych funkcjonariuszy i siedmiuset prywatnych ochroniarzy. Gospodarze bali się, że fani mistrzów Polski wniosą na stadion race, a za ich odpalenie podczas meczu płaciliby prezesi ubiegłorocznego triumfatora Ligi Mistrzów. - Wiemy, że mogą schować je w majtkach czy kanapkach. Dlatego kontrola będzie bardziej szczegółowo niż kiedykolwiek - tłumaczył nam dziennikarz "El Mundo". Niestety miał rację. Kibice Legii nie omieszkali wdać się w przepychanki z policją. Kilku z nich pobili, sami również dostali po głowie. Z helikoptera, z którego jedna z tamtejszych telewizji robiła relacje live, widać było jak kibice z Polski próbowali ściągnąć funkcjonariuszy z konia.

Hiszpańscy dziennikarze nawet nie próbowali udawać. Mecz z polskim klubem traktowali jako bezpośredni pojedynek z Borussią Dortmund o pierwsze miejsce w grupie. Real miał wygrać wyżej niż Niemcy w Warszawie. Wiedza tamtejszych ekspertów na temat piłkarzy z Warszawy ograniczała się do tego, że są z Polski. Na początku spotkania można było odnieść wrażenie, że podobną mieli również zawodnicy Realu. Nie minęło jeszcze piętnaście minut, a Vadis Odjidja-Ofoe trafił w słupek. Na stadionie zapadła cisza, a piłkarz, któremu jeszcze niedawno wytykano odstający brzuch, rozgrywał bardzo solidny mecz. Odbierał piłki, ze spokojem rozgrywał niemal każdą akcję Legii.

Dla mistrza Polski ta edycja Ligi Mistrzów to zamiana gimnazjalnych dyskotek, gdzie zasłony zakrywają okna w sali gimnastycznej, na wysublimowane lokale dla dorosłych mężczyzn. Na razie legioniści podpierają tam ścianę, obserwują, jak bawią się stali bywalcy i notują w pamięci. Czasem uda się coś odtworzyć, ale nie na tyle, by poprowadzić partnerkę w tańcu. Tak było właśnie w Madrycie. Goście wyszli na parkiet, poruszali kolanami, ale rywal szybko odbił im kobietę, odesłał pod filar. Zaczął Gareth Bale. Walijczyk z dużą łatwością minął na lewej stronie boiska Adama Hlouska i strzałem w długi róg pokonał Arkadiusza Malarza. Stało się to kilka minut po słupku Ofoe.

Druga bramka dla gospodarzy padła trzy minuty później. Real zaatakował tym razem lewą stroną boiska. Cristiano Ronaldo odegrał do Marcelo, ten oddał niegroźny strzał, ale piłka odbiła się od Tomasza Jodłowca, kompletnie zmyliła Malarza i wpadła do siatki. Ci, którzy żartowali przed meczem, że padnie wynik dwucyfrowy, mogli zacząć się poważnie martwić. Ale niespodziewanie drużyna z Warszawy wywalczyła rzut karny. Radović zaczął przekładać nogi nad piłką w polu karnym Realu i sfaulował go Danilo. Serb od razu wziął piłkę pod pachę, ustawił ją na jedenastym metrze i pewnym strzałem zdobył bramkę kontaktową. Real grał swobodnie i został za to ukarany. Z taką siłą rażenia z przodu nie miało to jednak znaczenia. Przed przerwą gospodarze znów wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Ronaldo za dużo w tym meczu nie uderzał, ale celnie dogrywał. Ze spokojem wycofał w polu karnym do Marco Asensio, a 20-latek uderzył precyzyjnie obok Malarza.

ZOBACZ WIDEO Radović: to nasz najlepszy mecz w LM

Mocny pierwszy skład, jaki Zinedine Zidane wystawił we wtorek, zrobił swoje i Francuz z czystym sumieniem mógł robić zmiany po przerwie. Po godzinie gry z boiska zeszli James Rodriguez i Gareth Bale. Jeden z rezerwowych, Lucas Vazquez, niedługo później strzelił kolejnego gola. Uderzył mocno z woleja i było już po meczu. Trener Jacek Magiera również zareagował. Na boisko weszli Waleri Kazaiszwili i Nemanja Nikolić. Nic to jednak nie dało. Legię dobił drugi rezerwowy, Alvaro Morata. Znowu podawał Ronaldo.

Mateusz Skwierawski z Madrytu

Real Madryt - Legia Warszawa 5:1 (3:1)
1:0 - Gareth Bale 16'
2:0 - Tomasz Jodłowiec 19' bramka samobójcza
2:1 - Miroslav Radović 21'
3:1 - Marco Asensio 37'
4:1 - Lucas Vazquez 68'
5:1 - Alvaro Morata 84'

Real: Keylor Navas - Danilo, Raphael Varane, Pepe, Marcelo - James Rodriguez (63. Lucas Vazquez), Toni Kroos, Marco Asensio (78. Mateo Kovacić) - Gareth Bale (64. Alvaro Morata), Karim Benzema, Cristiano Ronaldo.

Legia: Arkadiusz Malarz - Adam Hlousek, Jakub Rzeźniczak, Jakub Czerwiński, Bartosz Bereszyński - Tomasz Jodłowiec, Thibaut Moulin (81. Michał Kopczyński) - Guilherme (73. Waleri Kazaiszwili), Vadis Odjidja-Ofoe, Michał Kucharczyk - Miroslav Radović (73. Nemanja Nikolić).

Żółte kartki: Cristiano Ronaldo (Real) - Thibault Moulin, Miroslav Radović (Legia)

Sędziował: Ruddy Buquet (Francja)

Widzów: 70 251

Źródło artykułu: