"18 października stał się niemiłym dniem dla kibiców Realu Madryt i mieszkańców stolicy Hiszpanii. Od momentu, w którym zegar wybił północ, ultrasi Legii Warszawa, uważani za najgroźniejszych i najbrutalniejszych w Europie, odstawiali swoje popisowe numery - bójki, upokorzenia i dantejskie sceny na ulicach" - pisze o wtorkowych wydarzeniach dziennik "ABC", zaznaczając, że chuligani zostawili swoje ślady na ulicach stolicy Hiszpanii pomimo znakomitej postawy służb bezpieczeństwa.
"ABC" zaczyna od incydentu, który miał miejsce w nocy z 17 na 18 października, gdy trzech pijanych pseudokibiców awanturowało się w jednym z nocnych klubów i zaatakowało dwie jego pracownice. "Jednej z nich zabrali telefon komórkowy i spowodowali uraz nosa, będący wynikiem uderzenia głową, druga starła się z radykałem, który próbował ukraść pieniądze z kasy".
Wspomniana trójka, osoby w wieku 31, 33 i 34 lat, około 4 rano została aresztowana i oskarżona o pobicie, niestosowanie się do poleceń policjantów, oraz zakłócanie porządku.
"Z kolei inna grupa tych bandytów była zajęta upokarzaniem bezdomnych z Plaza Mayor, rzucając w nich puszkami z piwem i grożąc pobiciem. Jeszcze inni w rejonie Plaza de Santa Ana wyszli z baru nie płacąc rachunku w wysokości 650 euro" - relacjonuje "ABC".
ZOBACZ WIDEO Radović: to nasz najlepszy mecz w LM
Hiszpański dziennik zaznacza, że "najbardziej surrealistyczny moment dnia" miał miejsce w południe w Gran Via, nieopodal ulicy Libreros, gdzie doszło do bójki pomiędzy dwoma grupami polskich ultrasów.
Później, już pod stadionem Santiago Bernabeu, zadymiarze otoczyli czterech policjantów i, jak pisze "ABC", doszło do wymiany ciosów pięściami i kopnięć". Inni rzucali butelkami, wymuszając interwencję służb porządkowych. Efektem starć było dziewięciu zatrzymanych i pięciu rannych kibiców Legii. Jeden z nich potrzebował założenia kilku szwów na ranę głowy, inny miał złamaną rękę i wymagał transportu do szpitala. Pomniejsze obrażenia odniosło trzech funkcjonariuszy policji.
"El Mundo" opisuje następującą scenę: "Siedmiu policjantów nie wystarczyło, żeby obezwładnić olbrzymiego polskiego ultrasa, który z raną głowy podnosił się z kolan. Już ranny, uderzał łokciami w dach samochodu zaparkowanego przy ulicy Rafaela Salgado, na terenie, który w okolicach godziny 19 stał się terytorium Komanczów, gdy pojawiły się tam setki kibiców Legii. Ten olbrzym (dwa metry wzrostu, ponad 130 kilo wagi) krzyczał i pluł krwią na swoich kolegów, którzy poddawali się policji".
Luna de un coche al lado de Bernabéu reventada de dos puñetazos de un ultra del Legia... Qué animales por favor vía @alejandrorh pic.twitter.com/vSPGaTxSlv
— Carrusel Deportivo (@carrusel) 18 października 2016
Dziennikarze "El Mundo" relacjonują, że przed wejściem na stadion część kibiców starła się z policjantami na koniach i rzucała butelkami. "Polacy przerwali kordon policyjny i zaczęli uciekać do pobliskich bram i barów. Inni bili się ze służbami porządkowymi". W ruch poszły również płoty, wyrywano drzewa z ulicznych ogródków.
W czasie drobiazgowych kontroli przy wchodzeniu na stadion kibicom odbierano butelki, noże i race, a także flagi i transparenty z obraźliwymi napisami - kontynuuje "El Mundo" i dodaje, że już w czasie meczu "Polacy zdzierali gardła, śpiewając przez 90 minut, pomimo festiwalu bramek ze strony rywali. Zmierzyli się z madrycką jesienią z odsłoniętymi piersiami, eksponując tatuaże. Cieszyli się tym, co nie będzie im dane za 15 dni w Warszawie, kiedy mecz z Realem będą musieli oglądać w telewizji" - zaznacza hiszpański dziennik.
W sumie w Madrycie zatrzymano dwunastu chuliganów z Polski. "Na terenie stadionu, jak i poza nim" - zaznaczyła hiszpańska policja.
Finaliza dispositivo #RealMadridLegia con 12 detenidos. Recordamos, dentro y fuera del campo, SIEMPRE: #respeto y #deportividad pic.twitter.com/rGxeBSQTCH
— Policía Nacional (@policia) 18 października 2016
Wydarzenia z Madrytu trafnie podsumował publicysta dziennika "AS", Alfredo Relano, nazywając je "kroniką barbarzyństwa ultrasów, odbierających prestiż swojemu klubowi i piłce nożnej, niepokojących ludzi zarówno na swojej ziemi, jak i na wyjazdach".