Krzysztof Bąk: Nie spodziewałem się, że tak szybko uda mi się zrobić kołyskę

Lechia Gdańsk pokonała Ruch Chorzów 2:0. Pierwszą bramkę dla biało-zielonych strzelił, pozyskany przed tą rundą, Krzysztof Bąk, który po jej zdobyciu zrobił kołyskę dla niespełna trzymiesięcznego syna.

- Było wiadomo, że ten kto jako pierwszy strzeli bramkę, będzie miał większe szanse na odniesienie końcowego zwycięstwa - stwierdził po meczu obrońca Lechii.

Po strzeleniu pierwszej bramki dla Lechii Gdańsk, Krzysztof Bąk wykonał kołyskę. Dla kogo? - Kołyskę po strzeleniu bramki wykonałem dla syna, który ma na imię Mateusz i urodził się 19 grudnia. Nie spodziewałem się, że tak szybko uda mi się zrobić kołyskę - powiedział Bąk, który twierdzi, że dla jego syna jest zbyt wcześnie na pójście na mecz. - Jest na to za młody, bo gdy kibice rykną, to mógłby się wystraszyć - stwierdził obrońca, którego syn nazywa się dokładnie tak samo, jak bramkarz Lechii - Mateusz Bąk. Czy w związku z tym jego syn zostanie również bramkarzem? - Nie wiem czy będzie w ogóle grał w piłkę, zobaczymy. Jemu na razie chyba nie robi różnicy, kto strzelił, gdzie strzelił i gdzie gra - śmieje się strzelec pierwszej bramki dla Lechii.

Lechia Gdańsk zdobyła bramkę po stałym fragmencie gry. - Nie była to przypadkowa sytuacja, a praca procentuje - stwierdził Bąk. Lechia jak dotąd ze stałych fragmentów gry zdecydowanie więcej bramek traciła, niż zdobywała. - Każdy zespół traci bramki po stałych fragmentach gry. Pech chciał, że w meczu ze Śląskiem to my straciliśmy bramkę w taki sposób. Podejrzewam jednak, że ta runda będzie się diametralnie różniła od poprzedniej i na pewno nie będzie takich problemów - powiedział z wiarą w głosie piłkarz Lechii.

W meczu z Lechią kilkakrotnie piłkarze z Górnego Śląska stwarzali sytuacje przede wszystkim po lewej stronie boiska. Czy środkowy obrońca biało-zielonych to dostrzegł? - Trzeba przeanalizować to spotkanie - stwierdza Krzysztof Bąk. - Na pewno trener rozłoży ten mecz na czynniki pierwsze, wytknie nam błędy, które popełniliśmy. Oby ich nie było zbyt wiele - kończy piłkarz.

Źródło artykułu: