GKS Tychy znów na łopatkach. "Sytuacja jest trudna"

GKS Tychy przegrał na wyjeździe z Wisłą Puławy 1:2 i była to trzecia z rzędu porażka tej drużyny. - Odpowiedzialność za tę sytuację spada na moją osobę - nie ukrywa trener Kamil Kiereś.

W tym artykule dowiesz się o:

Przedmeczowe plany GKS-u Tychy szybko wzięły w łeb. Wisła Puławy objęła prowadzenie już w 9. minucie, a na dodatek niespełna kwadrans później kontuzji nabawił się Jakub Kowalski. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że przy odpowiedniej koncentracji jesteśmy w stanie pokusić się tutaj o trzy punkty. Indywidualny błąd jednego z zawodników na początku spotkania zawsze mentalnie ustawia drużynę w trudnym położeniu. Do końca pierwszej połowy dążyliśmy do wyrównania. Drużyna gospodarzy bardziej nastawiła się na grę z kontry i właśnie w takich akcjach najczęściej szukała drugiego gola - analizuje Kamil Kiereś.

Poza wymuszoną zmianą Kowalskiego trener gości jeszcze przed przerwą musiał dokonać kolejnej roszady. Niewiele zabrakło, by ostro grający Filip Areżina osłabił drużynę, więc sztab szkoleniowy musiał szybko zareagować. - Trzeba to jasno powiedzieć, że sędzia praktycznie już miał w ręku drugą żółtą kartkę. Musiałem ściągnąć tego zawodnika, by uniknąć gry w osłabieniu - wyjaśnia 42-letni trener.

W drugiej połowie tyski zespół zaatakował jeszcze mocniej i chociaż długo brakowało mu zimnej krwi w kluczowych momentach, to wyrównał w 67. minucie. Wisła szybko jednak sprowadziła rywala na ziemię. - Po przerwie postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Atakowaliśmy, szukaliśmy sytuacji na to, żeby wyrównać. Drużyna zostawiła sporo zdrowia w tym fragmencie gry. Z bardzo dużą determinacją dążyła do zdobycia wyrównującej bramki, którą strzeliliśmy. Niestety, trzy minuty po zdobyciu bramki tracimy gola na 1:2. Znowu jeden z zawodników zrobił błąd w środkowej strefie, nie do końca powalczyliśmy o górną piłkę, z tego poszła prostopadła piłka w pole karne i straciliśmy bramkę. To boli, bo godzinę goniliśmy po to, żeby wyrównać, a za kilka minut znowu straciliśmy bramkę - zauważa Kiereś.

Za sprawą trzech kolejnych porażek GKS notuje teraz najgorszą serię w tym sezonie. Beniaminek wylądował w strefie spadkowej i chce jak najszybciej wydostać się z niej. - Błędy indywidualne decydują o tym, że przegrywa drużyna. Z kolei za wyniki drużyny odpowiadam ja. Odpowiedzialność za tę sytuację spada na moją osobę. Zagrzebaliśmy się w tej strefie barażowo-spadkowej. Sytuacja jest trudna i trzeba ją rozwiązywać - kończy Kiereś.

ZOBACZ WIDEO Krychowiak o swoim stylu. "Czy poprawiam fryzurę w przerwie? Nie mogę odpowiedzieć"

Komentarze (0)