Chodzi o piłkarzy, do których selekcjoner ma ogromne zaufanie i dał im szansę jakiej nigdy przedtem nie mieli. Wypadł przede wszystkim ze składu obrońca Michał Pazdan, który był największym objawieniem Biało-Czerwonych na turnieju we Francji. Nie mogli sobie z nim poradzić mistrzowie świata - reprezentanci Niemiec oraz Portugalczycy, którzy później zostali najlepsi w Europie. Chociaż już w czasie francuskiego czempionatu jego były trener z Legii Stanisław Czerczesow ogłosił, że Pazdan gra tam z urazem więzadeł. Waleczny środkowy obrońca wszystkie mecze Euro 2016 rozegrał jednak w pełnym wymiarze.
[b]Pech musi minąć
[/b]
Po powrocie kadry narodowej do kraju trochę odpoczął, legioniści mieli jednak na głowie nie tylko krajową ekstraklasę, ale i eliminacje Champions League, więc szybko potrzebowali swojego czołowego zawodnika. Na początku sezonu nie grał we wszystkich meczach, ale selekcjoner zabrał go na zaczynający kwalifikacje mistrzostw świata wyjazd do Kazachstanu. Z Astany na początku września przyszła jednak informacja, iż defensor Legii w tym spotkaniu nie wystąpi, bo na treningu doznał kontuzji mięśnia łydki. Nie udało się go doprowadzić do pełnej dyspozycji także na pierwsze spotkanie Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund. Kilka dni później nieprzygotowany na 100 procent wystąpił przeciw Zagłębiu Lubin i zebrał dużą krytykę. Potem z powodu urazu barku nie dokończył spotkania z Wisłą w Krakowie i nie gra do dziś. W tym okresie przepadły mu mecze w Lidze Mistrzów – ze Sportingiem Lizbona i Realem Madryt oraz gry eliminacyjne reprezentacji z Danią i Armenią. Przed spotkaniem z Lechem przyplątało się natomiast zatrucie.
- W życiu tak się czasami zdarza, że człowieka dopada pech i jak wyleczy coś jednego, to przytrafia się inna przypadłość - mówi były kapitan reprezentacji Polski, Włodzimierz Lubański. - Ale to musi minąć i jeszcze z Pazdana będzie miała pożytek nie tylko drużyna klubowa, ale i narodowa.
ZOBACZ WIDEO Malarz: boli mnie liczba wpuszczonych goli
W kwalifikacjach World Cup 2018 nie grał także dotychczas pomocnik Krzysztof Mączyński, który podczas mistrzostw Europy w czterech meczach wyszedł w pierwszym składzie. W każdym z tych spotkań był zmieniany, ale to było konsekwencją kontuzji kolana, która wyłączyła go z gry na cztery miesiące, aż do końca kwietnia. Do kadry na mecz z Kazachstanem nie dostał jednak nominacji i to nie tylko dlatego, że Wisła Kraków fatalnie spisywała się wtedy w ekstraklasie, lecz przede wszystkim, żeby miał czas na odpoczynek i trochę odetchnął, bo ciągle grał na środkach przeciwbólowych. Na kolejne zgrupowanie wprawdzie już przyjechał, ale Nawałka nie zaryzykował wystawienia swojego pupila w październikowych meczach o punkty.
Właśnie w pierwszym z nich - z Danią - pech dopadł gracza, który na Euro 2016 nie opuścił nawet minuty, a od kilku tygodni podbijał włoską Serie A, Arkadiusza Milika. Doznał zerwania więzadeł w kolanie i kilka dni później musiał przejść operację. Optymiści twierdzą, że napastnik Napoli może wrócić na boisko już po 100 dniach od zabiegu, ale są i tacy, którzy mówią, że nie powinien wracać na siłę i przerwa przy takim urazie powinna potrwać przynajmniej pół roku, a najlepiej, żeby się porządnie wykurował i wrócił na boisko dopiero za dziewięć miesięcy. Wtedy będzie mniejsza możliwość, że utalentowany piłkarz ponownie dozna tak poważnego lub podobnego urazu. Jedno jest pewne, na jego grę w biało-czerwonym stroju można liczyć najwcześniej w marcu przyszłego roku.
- Wszystko zależy od lekarzy prowadzących Milika - kontynuuje najlepszy strzelec w historii reprezentacji Polski. - Arek jest młodym człowiekiem, więc nie powinno być problemów. Z tym że po zagojeniu się operowanych miejsc najważniejsza jest rehabilitacja. Powroty na boisko po tak ciężkich urazach są bardzo trudne, a coś na ten temat wiem, i nie można nic robić za szybko. Zawodnik musi być pod każdym względem gotowy do gry, bo inaczej mogą się pojawić inne problemy zdrowotne, a w konsekwencji nastąpi kolejna przerwa w treningach.
Zbyt duża intensywność
Po spotkaniu z Duńczykami z powodu urazu kolana również wyjechał z Warszawy etatowy prawy obrońca (cztery pełne mecze na Euro 2016) Łukasz Piszczek, ale na szczęście po badaniach przeprowadzonych w Niemczech okazało się, że problem nie jest poważny. Opuścił tylko jedną kolejkę Bundesligi, a w spotkaniu ze Sportingiem w Lidze Mistrzów już pojawił się na boisku, z tym że dopiero po przerwie. Z kolei w pierwszej części potyczki z Armenią z murawy Stadionu Narodowego zszedł inny defensor biało-czerwonych, który na ME grał we wszystkich spotkaniach - Artur Jędrzejczyk. Gdy utykając szedł w stronę ławki rezerwowych odżyły obrazki sprzed niemal dwóch lat, gdy zerwał więzadła krzyżowe i potem długo nie mógł grać. Tym razem było to na szczęście stłuczenie mięśnia i został wykluczony tylko z jednej kolejki ligi rosyjskiej, a już w meczu Krasnodaru w Lidze Europy z Schalke 04 Gelsenkirchen wyszedł w pierwszej jedenastce. Jakub Błaszczykowski we wspomnianym spotkaniu z Armenią jeszcze w ostatnich sekundach zaliczył asystę przy golu Roberta Lewandowskiego, ale występ tym razem na prawej obronie, a nie w pomocy, okupił urazem pleców, który wykluczył go ze składu Wolfsburga na dwa mecze Bundesligi.
Skrzydłowy Sławomir Peszko, który w czasie mistrzostw Europy był zmiennikiem w trzech spotkaniach nie mógł być brany pod uwagę do ekipy na eskapadę do Kazachstanu, bo od połowy sierpnia przez miesiąc leczył kontuzję mięśniową. Z Danią wszedł na końcowe kilka minut, ale widać było, że przerwa w grze swoje zrobiła. Natomiast przeciw Armenii na boisku już się nie pojawił.
W połowie października po kilkutygodniowej przerwie spowodowanej leczeniem przepukliny pachwinowej na boiska ekstraklasy wrócił natomiast Filip Starzyński. Na Euro 2016 pomocnik Zagłębia Lubin zaliczył końcówkę spotkania z Ukrainą, a jesienią nie otrzymał powołania, bo musiał przejść rehabilitację, by dojść do pełnej sprawności. W meczu z Lechią Gdańsk wszedł na boisko w drugiej połowie, zaś z Jagiellonią nie zagrał.
Jako zmiennik Jędrzejczyka w spotkaniu z Armenią pojawił się Maciej Rybus, któremu kontuzja barku odebrała okazję wyjazdu na finały ME. Jednak na mecz z Kazachstanem Adam Nawałka wrócił do koncepcji z nim jako lewym obrońcą. Nie był to jednak udany występ, skoro spotkanie z Duńczykami rozpoczął na ławce rezerwowych, a wszedł dopiero w drugiej części. W jego przypadku problem z mięśniami pojawił się tylko przed ubiegłotygodniowym spotkaniem w Lidze Mistrzów jego Olympique Lyon z Juventusem Turyn. Z kolei napastnik Artur Sobiech, który rywalizację o miejsce w kadrze na Euro 2016 przegrał dopiero na ostatniej prostej, w połowie sierpnia doznał urazu kolana i nie mógł być brany pod uwagę na wyjazd do Kazachstanu. Nie otrzymał też wezwania na kolejne zgrupowanie Biało-Czerwonych. Ale teraz, gdy z drużyny narodowej na wiele miesięcy wypadł Milik, Łukasz Teodorczyk zawiódł selekcjonera, a Mariusz Stępiński powoływany jest do reprezentacji młodzieżowej, może wrócić koncepcja z napastnikiem Hannover 96, jeśli rzecz jasna znowu nie dopadnie go jakiś problem zdrowotny.
- W tych czasach jest duża częstotliwość meczów, więc i możliwości doznania kontuzji więcej - podsumowuje Lubański. - Dużo zdarza się urazów mięśniowych, chociaż z drugiej strony piłkarz dobrze przygotowany do rozgrywek nie powinien mieć takich problemów. Inna sprawa, że ten rok jest bardzo intensywny, bo nasi piłkarze poza grą w klubach, uczestniczyli w przygotowaniach do mistrzostw Europy, a potem najlepsi z nich i zdrowi także w tym turnieju.
Zbigniew Mroziński