Michał Kołodziejczyk: Boniek, na szczęście (komentarz)

PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

Zbigniew Boniek będzie prezesem PZPN drugą kadencję. To dobrze, bo gdyby Józef Wojciechowski miał rządzić piłką tak, jak prowadził kampanię, gralibyśmy w trzeciej lidze.

W tym artykule dowiesz się o:

Historia kandydata Wojciechowskiego to historia prosta. Można ją spisać, oprawić w tekturkę i sprzedawać, jako krótki poradnik pod tytułem "Jak poprowadzić kampanię, by przegrać wybory". Wojciechowski na sali w hotelu Victoria pojawił się tylko na kilka godzin i na szczęście tylko tyle trwała nasza podróż w przeszłość do czasów, kiedy polska piłka kojarzyła się z ignorantami w butach z krokodylej skóry. Pomysłem Wojciechowskiego na zdobycie władzy w polskiej piłce było niebycie Bońkiem. Tyle, że w polskiej piłce akurat być Bońkiem jest całkiem w porządku, bo skoro mowa o skojarzeniach, to on akurat kojarzy się dobrze.

Koalicja "anty" zrobiła wszystko źle. Przez cztery lata nie potrafiła znaleźć rozsądnego lidera, o wyborach przypomniała sobie nagle i działała jak maturzysta, który w maju próbuje przerobić sto zagadnień na ustną z polskiego. Wojciechowski kojarzony był w polskiej piłce jako prezes Polonii Warszawa, który dyktował trenerom skład, zwalniał ich w przerwie i robił wszystko, tylko nie zarządzał klubem w sposób profesjonalny. Postawiono go do walki z lwem salonowym, który nawet jeśli nie zna odpowiedzi na jakieś pytanie, obróci wszystko w żart. A do tego przez cztery lata rządów skutecznie zadbał o swój wizerunek - prężnego menedżera, który nawet jeśli nie robi nic, pisze się i mówi, że zmienia naszą piłkę z drewnianej na murowaną.

Wojciechowski nie miał programu, miał tylko pieniądze. Nie tylko nie miał pomysłu na Bońka, nie miał nawet sam na siebie. Na spotkanie ze wszystkimi mediami nie był jeszcze gotowy, to mogłoby mu tylko zaszkodzić, nazwiska współpracowników przedstawi wkrótce, ale generalnie to są fachowcy i będzie lepiej. Boniek ma rację mówiąc, że nie wygrał 3:0 walkowerem, jego rywal po prostu uciekł z ringu. Był nieprzygotowany. Strzelał kapiszonami na rezurekcji, wyciągał brudy, bukmacherów i miejsce zamieszkania, zamiast punkt po punkcie postawić na merytoryczną dyskusję o futbolu. Kiedy ktoś prowadzi federację, której reprezentacja awansowała w cztery lata z psiego końca do pierwszej dwudziestki, trzeba mieć pomysł, by przynajmniej z nim powalczyć. Wojciechowski pomysłu nie miał.

Nie wiadomo tylko, co będzie za cztery lata, kiedy Boniek nie będzie już mógł kandydować. Po kolejnych ośmiu latach kadencji Macieja Sawickiego Janusz Basałaj będzie miał 69 lat i może mu się nie chcieć kandydować. Ale ja bym głosował.

Michał Kołodziejczyk

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Boniek: Niedługo do niego dotrze, że to był nokaut (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: