Kilkanaście minut po wyborze na drugą kadencję Zbigniew Boniek komentował:
- Pewnie w tym momencie byłoby mi łatwiej pastwić się nad Józefem Wojciechowskim. Mam jednak do niego szacunek za to, co w życiu zrobił. Natomiast jeśli ma się wokół siebie ludzi, którzy karmią się nienawiścią, a nie ideami, to tak to wygląda. Jest mi bardzo przykro, ale ja nigdy takiego systemu w swoim życiu nie miałem. Zawsze jestem dla wszystkich dostępny, aczkolwiek mam swoje zdanie.
- Moją kampanią były ostatnie cztery lata i to, jak pracowaliśmy dla polskiej piłki. Natomiast gdy dowiedziałem się, że mój kontrkandydat zgłosił się, a na drugi dzień jego ludzie stali pod ministerstwem sportu, powiedziałem sobie, że nawet nie będę się odzywał. Nie można w dwa tygodnie zniszczyć tego, co się robiło przez 4 lata - stwierdził dosadnie.
Ludzie Wojciechowskiego to przede wszystkim Cezary Kucharski i Radosław Majdan. To oni między innymi wysłali do ministra sportu pismo, w którym zarzucali Bońkowi, że reklamuje nielegalną firmę bukmacherską i jest obywatelem Włoch. Tymczasem szefem PZPN może zostać tylko mieszkaniec Polski.
Boniek pokonał Wojciechowskiego stosunkiem głosów 99 do 16. Wybory były kabaretowe, bo gdy okazało się, że delegaci będą jednak głosować za pomocą elektronicznych maszynek, a nie kartek papieru wrzucanych do urn, to rywal Bońka postanowił opuścić salę. Grzmiał, że to farsa i on nie zamierza w niej uczestniczyć.
To druga kadencja Bońka. - Cieszę się, bo wszyscy zapowiadali, że będzie to cyrk. Okazało się, że środowisko piłkarskie jest zjednoczone. Pan Józef otrzymał 16 rekomendacji i 16 głosów. Zupełnie mnie nie interesuje, czy to byli ci sami ludzie. Jestem usatysfakcjonowany. Jeśli sięgniemy do historii (może poza Michałem Listkiewiczem), to do tej pory kto wychodził z tego związku, to miał "połamane nogi". A mi to nie byłoby potrzebne.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk
ZOBACZ WIDEO Zbigniew Boniek: Trochę szkoda mi Wojciechowskiego... (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}