Podopieczni Mariusza Rumaka potrzebowali niespełna kwadransa, aby strzelić Górnikowi Łęczna trzy bramki. W 15. minucie wynik otworzył Ryota Morioka, a sześć minut później przepięknym strzałem zza pola karnego popisał się Kamil Biliński. Wynik ustalił Peter Grajciar po błędzie defensywy rywala. - Cieszę się z tej bramki. Cieszę się też, że pomogłem zespołowi. To było moim kluczowym zadaniem - podkreśla Biliński, dla którego to trzeci gol w tym sezonie Lotto Ekstraklasy.
Wysokie prowadzenie pozwoliło Śląskowi Wrocław nieco zwolnić tempo i skupić się na obronie. Dzięki konsekwencji w grze goście utrzymali korzystny rezultat. - Wiedzieliśmy, że w ostatnim meczu we Wrocławiu prowadziliśmy 2:0 i mieliśmy jeszcze sytuacje, żeby podwyższyć, a to prowadzenie nam uciekło w ostatnich sekundach. Wiemy już wszyscy, że niesłusznie, bo karny był podyktowany nieprawidłowo. Teraz - pomimo tego, że prowadziliśmy 3:0 - wiedzieliśmy, że musimy być skoncentrowani do ostatniej minuty, żeby utrzymać ten wynik. Cieszą trzy punkty i cieszy styl - ocenia 28-letni napastnik.
Śląsk jako jedyna drużyna w Lotto Ekstraklasie jeszcze nie wygrał na własnym stadionie. Dwukrotni mistrzowie Polski wierzą, że przełamią złą passę w derbowym starciu z KGHM Zagłębiem Lubin. - Teraz koncentrujemy się na najbliższym meczu, który będziemy mieli w domu z Zagłębiem Lubin. Trzeba odczarować stadion we Wrocławiu, a najlepszą okazją są derby Dolnego Śląska. Wierzymy w to, że jesteśmy w stanie pokonać Zagłębie - zapewnia Biliński.
ZOBACZ WIDEO: Polska biegaczka przeżyła bardzo trudne chwile. "Martwiłam się nawet o śniadania"