W klubie, w którym była wielka presja wyniku obawiano się stawiać na młodych, lepiej było wydawać duże pieniądze na głośne transfery. Jeśli już sprowadzono młodego gracza, to nie znalazł się nikt, kto dałby mu szansę. Teraz sytuacja przy Łazienkowskiej zmieniła się diametralnie. Przykładowo w ostatnim meczu ligowym na boisku od pierwszych minut pojawili się Maciej Rybus i Adrian Paluchowski. Ten pierwszy strzelił nawet bramkę, a drugi zaprezentował się z dobrej strony, choć to jego drugi występ w ekstraklasie.
- Rzeczywiście, trener Urban nie boi się stawiać na młodzież, o co w czasach, kiedy ja wchodziłem do drużyny, było ciężko. Na pewno wpływ na to mają właściciele klubu, w wizji których jest miejsce dla takich zawodników - stwierdza wychowanek Legii, Tomasz Jarzębowski. Nic w tym dziwnego, że Jan Urban potrafi pracować z młodymi, w końcu swoją karierę trenerską zaczynał właśnie jako trener juniorów w hiszpańskiej Pampelunie. - Zawsze uważałem, że nie grają nazwiska, ale najlepsi. Co nie oznacza, że młodzieży nie należy dawać szansy. Ja w sobie jako trenerze najbardziej cenię właśnie to, że przez pewien czas pracowałem z juniorami. Dzięki temu nauczyłem się wyczucia, wiem, kiedy karać, a kiedy bronić. To była znakomita szkoła -uważa szkoleniowiec Wojskowych.
Oprócz Urbana szkoleniem młodzieży w stołecznym zespole zajmują się dwaj byli zawodnicy Legii - Marek Jóźwiak i Jacek Magiera. Pierwszy tydzień w tydzień przygląda się młodym zawodnikom i zbiera raporty od skautów klubu pracujących w całej Polsce. Drugi przede wszystkim jest wychowawcą dla tych młodych ludzi. - Mamy do nich duże zaufanie i oni to wiedzą. To dla nas ważne, bo są dopiero na początku swoich karier. Tylko oni muszą być świadomi jeszcze jednej sprawy - nie mogą nas rozczarować poza boiskiem. Swoim zachowaniem, postępowaniem popsuć to, co udało im się już wypracować. Bo takiego komfortu nie będą mieli w żadnym innym polskim klubie -stwierdza Magiera.
A co z presją, jaka ciążyć będzie, lub już ciąży na młodych piłkarzach? - Muszą sobie umieć z nią poradzić, tylko silna głowa i osobowość pozwoli im zrobić karierę. Oni zasmakowali w wieku 16 czy 18 lat tego, co innym dane było wiele później. Rybus czy Borysiuk, kiedy ich obserwowaliśmy, już mieli nieprzeciętne umiejętności, przewyższali swoich rówieśników. Dostali szansę i przede wszystkim są racjonalnie prowadzeni. Nie mają treningów wziętych z kosmosu. Są młodzi, chłoną wiedzę, słuchają tego, co się do nich mówi i efekty widać -dodaje Jóźwiak.