Zatrzymać serię meczów bez zwycięstwa - taki cel przyświecał zarówno Bruk-Bet Termalice, jak i zamykającej tabelę Lotto Ekstraklasy Koronie. W dużo lepszej sytuacji znajdowali się jednak gospodarze. Dzięki udanemu początkowi sezonu zachowali oni miejsce w czołówce. Ich rywal na kolejne potknięcie nie mógł już sobie pozwolić.
Kielczanie chcieli zagrać tak, jak w pierwszej połowie meczu z Legią - zadziornie, z pomysłem i przede wszystkim skutecznie. I trzeba przyznać, że realizacja założeń, nakreślonych przez tymczasowego trenera Sławomira Grzesika, wychodziła im nieźle, bowiem w 22. minucie to właśnie oni otworzyli wynik. Z rzutu wolnego idealnie dośrodkował Miguel Palanca, a futbolówkę do siatki po strzale głową skierował kapitan Radek Dejmek.
Podopieczni Czesława Michniewicza byli zaskakująco apatyczni w ataku. Niby próbowali, co pokazał chociażby rajd Davida Guby zakończony minimalnie niecelnym strzałem, ale długo brakowało spokoju i konkretów pod polem karnym Zbigniewa Małkowskiego. Duża w tym zasługa obrońców złocisto-krwistych - Rymaniaka i Grzelaka. Obaj w początkowej fazie zawodów zanotowali kilka obiecujących interwencji.
Chwalenie będących na musiku kielczan skończyło się w końcówce pierwszej połowy. To wtedy właśnie Vlastimir Jovanović wcisnął głowę w ogromny tłok i doprowadził do remisu. Bośniak skarcił tym samym swój były klub, o którym przed spotkaniem wypowiedział się następująco: - Mam duży sentyment do tego klubu, bo spędziłem tam przepięknych sześć lat i dobrze się tam czułem. Te słowa potwierdził chwilę po zdobytym golu, gdy powstrzymał się od radości.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Engel: Jesteśmy najlepsi w tej grupie (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}
Tuż po przerwie doszło do małego "trzęsienia ziemi". Główną rolę odegrał w nim Dalibor Pleva. 32-latek na kilka minut z niewiadomych przyczyn stracił panowanie nad sobą i najpierw w niegroźnej sytuacji sprokurował rzut karny, zmarnowany przez Miguela Palankę, a chwilę później wyciął równo z trawą Pilipczuka, za co zobaczył czerwoną kartkę.
Przyjezdni poczuli swoją szansę. To był właśnie ten moment, kiedy mogli powalczyć o przerwanie serii sześciu porażek z rzędu. Konsekwentna gra, w połączeniu z chaosem w szeregach Słoni, przyniosła w 68. minucie kolejną zmianę wyniku. Z lewej strony zacentrował Grzelak, a Pilarza pokonał Pilipczuk. Prawdopodobnie nie byłoby tego trafienia, gdyby nie złe zachowanie Guilherme.
Siedem minut później koroniarze zadali trzeci cios, i co ciekawe, trzeci po strzale głową. Na listę strzelców wpisał się jeden z najniższych, o ile nie najniższy na boisku Aankour. Zespół z Małopolski nie potrafił już wstać z kolan, chociaż w samej końcówce na brak okazji nie mógł narzekać.
Ostatecznie to kibicom Korony spadł z serca gigantyczny kamień. Czy pierwszy od 10 września ligowy triumf będzie początkiem czegoś lepszego w wykonaniu drużyny z Kolporter Areny?
Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Korona Kielce 1:3 (1:1)
0:1 - Radek Dejmek 22'
1:1 - Vlastimir Jovanović 41'
1:2 - Siergiej Pilipczuk 68'
1:3 - Nabil Aankour 75'
Składy:
Bruk-Bet Termalica Nieciecza: Krzysztof Pilarz - Dalibor Pleva, Artem Putiwcew, Pavol Stano, Guilherme Sitya - Dawid Guba (68' Vladislavs Gutkovskis), Mateusz Kupczak, Vlastimir Jovanović, Samuel Stefanik (60' Patryk Fryc), Patrik Misak (71' Martin Juhar) - Roman Gergel.
Korona Kielce: Zbigniew Małkowski - Vladislavs Gabovs, Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Rafał Grzelak - Miguel Palanca, Mateusz Możdżeń, Vanja Marković, Nabil Aankour, Siergiej Pilipczuk (89' Tomasz Zając) - Michał Przybyła (90+1' Michał Mokrzycki).
Czerwona kartka: Dalibor Pleva /55' - za faul/ (Bruk-Bet).
Żółte kartki: Siergiej Pilipczuk, Vladislavs Gabovs (Korona).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 3972.