Lubię sobie wysoko stawiać poprzeczkę - rozmowa z Łukaszem Pielorzem, obrońcą Odry Wodzisław Śląski

Sprowadzony zimą do drużyny Odry Wodzisław z pierwszoligowego GKS Jastrzębie obrońca Łukasz Pielorz w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zdradza jakie są różnice między ekstraklasą i pierwszą ligą, jakie nadzieje wiąże z grą w drużynie spod czeskiej granicy, a także przyznaje, że lubi stawiać sobie bardzo ambitne cele.

Marcin Ziach: Jest pan 25-letnim zawodnikiem. Dla piłkarza jest to wiek optymalny, bo nie jest już juniorem, a do emerytury też można jeszcze kilka sezonów pograć. Myśli pan, że ten wiek jest odpowiednim na debiut w ekstraklasie?

Łukasz Pielorz: - Ja myślę, że na pewno tak. Mam nadzieję, że z czasem będę sobie w ekstraklasie poczynał coraz lepiej i stanę się zawodnikiem, który będzie ważnym ogniwem pierwszej drużyny. Chcę się rozwijać z meczu na meczu i wnosić swoją postawą coś pozytywnego do stylu gry drużyny. Ja się na pewno bardzo cieszę, że dostałem szansę sprawdzenia się w ekstraklasie. Wierzę, że szybko się do nowej ligi przystosuje i będzie teraz już tylko z górki.

W niedzielę zadebiutował pan w barwach Odry Wodzisław, w przegranym meczu z Legią w Warszawie. Jak oceni pan to spotkanie w swoim wykonaniu?

- Starałem się jak mogłem wchodząc na dwadzieścia minut. Trzeba przyznać, że druga bramka dla Legii, strzelona z rzutu karnego ułożyła cały mecz. Ciężko bowiem na tak trudnym terenie jak wygrać czy zremisować jak się traci dwie bramki.

W 68. minucie meczu z Legią zmienił pan na boisku lidera Odry, Jana Wosia. Czuje się pan na siłach wziąć na swoje barki ciężar gry i poprowadzić wodzisławian w kolejnych meczach?

- Może to zbyt wielkie słowa, żebym brał ciężar gry Odry na swoje barki. Na pewno mogę zapewnić, że swoją postawą w każdym meczu, w którym zagram dla Odry będę dawał z siebie wszystko, żeby pomóc drużynie w osiąganiu jak najlepszych wyników na boisku.

Między pierwszą ligą, a ekstraklasą są widoczne jakieś znaczące różnice?

- Muszę przyznać, że tak. Ta różnica jest dość duża i muszę nadrabiać zaległości, które tak w cudzysłowiu mam. Z każdym dniem spędzonym w ekstraklasie uczę się czegoś nowego, więc jest dobrze. Niemniej jednak różnica między pierwszą ligą i ekstraklasą jest duża. Ekstraklasa przewodzi nad pierwszą ligą zdecydowanie pod względem taktycznym. W tej dziedzinie przewaga ekstraklasy nad pierwszą ligą jest ogromna.

Do Wodzisławia trafił pan z drużyny GKS Jastrzębie. W jastrzębskim klubie nie najlepiej się w ostatnim czasie układa. Czym pana zdaniem jest spowodowany kryzys, jaki dopadł śląskiego pierwszoligowca?

- Ciężko powiedzieć. Ja we wtorek odwiedziłem chłopaków w Jastrzębiu i muszę powiedzieć, że są oni nastawieni tylko pozytywnie. Mają pozytywną wizję przyszłości klubu i mam nadzieję, jako były zawodnik GKS, że wszystko się w tym klubie ułoży jak najlepiej.

W drużynie Odry spotkał pan byłego kolegę z Jastrzębia Zdroju, Macieja Małkowskiego. Dobrze rozumie się pan na boisku z lewoskrzydłowym wodzisławskiej jedenastki?

- Myślę, że tak. Nie jest jednak najważniejsze to, żebym się dobrze na boisku rozumiał z Maćkiem, lecz z całą drużyną. Kolektyw musimy stworzyć całą jedenastką, a nawet osiemnastką czy dwudziestką-piątką, która tworzy kadrę drużyny. Jestem jednak przekonany, że jeśli z Maćkiem będziemy razem grać, to na pewno będziemy rozumieć się na boisku.

Maciej Małkowski otwarcie mówi, że Wodzisław jest dla niego przystankiem do lepszego klubu. Pan także traktuje Odrę jak odskocznię to innego, lepszego klubu?

- Ja nie myślę na razie o przeprowadzce do innego klubu. Na pewno nie jest tak, że ja chcę w Odrze przezimować i spędzić w klubie kilka miesięcy i odejść do innego zespołu. Odra się mną zainteresowała, złożyła mi ofertę i na razie chcę swoją dobrą grą się Odrze odwdzięczyć za zachowanie, jakim mnie tutaj obdarzono, a dopiero potem będę myślał o swojej dalszej karierze.

Odra Wodziaław to drużyna silniejsza od GKS Jastrzębie Zdrój?

- Myślę, że tak. Kadrę Odry tworzy większa ilość doświadczonych zawodników i umiejętności prezentowane na boisku przez nich są dużo wyższe. Oczywiście niczego nie ujmując kolegom z Jastrzębia, bo tam tez tworzyliśmy bardzo dobry zespół. Siłą drużyny GKS zawsze był kolektyw i waleczność. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.

W swojej dotychczasowej karierze zaliczył pan też epizod w lidze greckiej. Jak wspomina pan okres spędzony na Helladzie?

- Na pewno bardzo miło wspominam ten czas. Gra w Grecji była dla mnie wówczas czymś egzotycznym. Muszę jednak przyznać, że gra w lidze greckiej to nie był łatwy kawałek chleba. Poziom tamtejszej ligi był wysoki i troszeczkę się podczas mojego pobytu w Grecji ograłem, także na pewno było to dla mnie bardzo pozytywne doświadczenie, z którego owoców czerpię korzyści w dalszej karierze.

Po rundzie jesiennej Odra zajmowała przyzwoitą pozycję w środku stawki. Teraz, po dwóch wiosennych porażkach wodzisławska drużyna zajmuje już miejsce w strefie spadkowej. Jakie są tego przyczyny?

- Myślę, że jesteśmy w takim momencie, że nie należy jeszcze doszukiwać się jakichś przyczyn słabszego startu. Mówi się, że nie jest ważne jak się zaczyna, a to jak się kończy, dlatego poczekajmy jeszcze kilka kolejek. Myślę, że złapiemy ten odpowiedni rytm, że zapalimy i już do końca sezonu będziemy zdobywać punkty. Najważniejsze jest, żebyśmy na zakończenie sezonu byli na bezpiecznym miejscu, które zagwarantowałoby nam spokojny ligowy byt.

Odra bramek nie strzela, natomiast wiele ich traci. Wiosną konto bramkowe wodzisławian jest puste, zaś do licznika bramek straconych można doliczyć kolejnych pięć.

- Niestety tak się to ułożyło, że słabo zaczęliśmy tę rundę. Myślę jednak, że nie ma jakiejś wielkiej różnicy między formacją defensywną i ofensywną. Moim zdaniem jesteśmy dobrym, równym zespołem, który potrafi grać dobrze w defensywie i strzelać bramki, co pokazały mecze sparingowe, które rozegraliśmy w przerwie zimowej. Jestem przekonany, że już niebawem zaczniemy strzelać bramki, a z tyłu będzie na zero i te wyniki będą przekładać się na naszą pozycję w tabeli.

Jakie wrażenie zrobił na panu trener Odry, Ryszard Wieczorek? Wiadomo nie od dziś, że szkoleniowiec wodzisławskiej drużyny ma specyficzne podejście do futbolu.

- Ja trenera Wieczorka już troszeczkę znam, bo już sześć lat temu chciał mnie ściągnąć do Wodzisławia. Zawsze podpatrywałem z zainteresowaniem jego poczynania w różnych zespołach i dla mnie to na pewno dużej klasy fachowiec, który posiada bardzo dobry warsztat trenerski. Jestem przekonany, że będzie to wkrótce widoczne w stylu gry Odry Wodzisław.

Wspomniał pan, że pierwsza propozycja od trenera Wieczorka padła już sześć lat temu. Dlaczego wówczas nie skorzystał pan z jego oferty?

- To nie było tak, że ja nie chciałem. Klub z Jastrzębia się nie dogadał z Odrą w sprawie warunków transferu. Zresztą zawsze w Jastrzębiu były jakieś problemy z odejściem, więc na tej zasadzie to polegało. Ja wówczas wyraziłem chęć przejścia do Odry, jednak niestety sprawa mojego transferu wtedy spełzła na niczym.

Inne kluby ekstraklasy oprócz Odry także wyrażały zainteresowanie pana zatrudnieniem?

- Wtedy zainteresowanie ściągnięciem mnie do siebie wyrażała tylko Odra Wodzisław. Później była też propozycja przejścia do Ruchu Chorzów, ale z tego transferu też nic nie wyszło. W sumie sam nie wiem dlaczego i nie chcę tego jakoś szczególnie komentować. Teraz jestem w Wodzisławiu i z tego się bardzo cieszę. Chcę tutaj jak najlepiej się zaprezentować na treningach i wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie Odry.

Odrę czekają teraz dwa ciężkie mecze ligowe. Najpierw, spotkanie z rewelacyjnym Śląskiem Wrocław, później derbowe starcie z Ruchem Chorzów. Nie będzie w tych meczach łatwo o punkty.

- Ja myślę, że nigdy nie ma łatwych punktów. Każdy zespół, który z nami gra, gra tak jakby stawką było nie trzy, a sześć punktów. Niemniej jednak każdy zespół, który przyjeżdża do Wodzisławia ma tutaj ciężką przeprawę i ja pokuszę się o typ, że Śląsk Wrocław jednak w meczu z nami polegnie i odprawimy ich z kwitkiem.

Ligowa tabela jest w dolnej części bardzo spłaszczona, bowiem pomiędzy ostatnim zespołem, a ósmą drużyną różnica wynosi tylko sześć punktów.

- Dokładnie. Także my na pewno nie robimy tragedii z naszej pozycji. Nie możemy zaprzeczyć, że mieliśmy słaby start i mówić, że nic się nie stało. Myślę jednak, że nie ma co wieszać psów na drużynie i grać dalej. Jak pan wspomniał tabela jest spłaszczona i wystarczą dwa czy trzy dobre mecze i będziemy na zupełnie innym miejscu.

Optymizm to recepta na końcowe powodzenie drużyny wodzisławskiej Odry?

- Tak, na pewno optymizm jest naszą silną stroną. Ważne jest też to, że tworzymy jedną całość, na boisku jesteśmy kolektywem. Myślę, że to będzie procentowało w kolejnych meczach, jakie jeszcze przed nami.

Jakie ma pan plany na najbliższą przyszłość?

- Chcę na każdym treningu dawać z siebie wszystko i wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie Odry. To są jak na razie moje plany i osobiste ambicje. Co będzie później pokaże czas. Ja na pewno lubię sobie wysoko stawiać poprzeczkę.

Komentarze (0)