Marcin Ziach: W najbliższy weekend startuje runda wiosenna rozgrywek pierwszej ligi. Jak oceni pan okres przygotowawczy drużyny GKS Katowice do rozgrywek?
Adam Nawałka: Okres przygotowawczy był dla nas bardzo pracowity. Jestem zadowolony z tego jaką pracę wykonali zawodnicy. Po wcześniejszych testach wydolnościowych drużyna przystąpiła do treningów w Katowicach, a później wyjechaliśmy na zgrupowanie. Wprawdzie do pełnego wykonania planu zabrakło drugiego, zagranicznego zgrupowania, już w warunkach dających możliwość trenowania na zielonych boiskach. Musieliśmy sobie jednak poradzić bez tego. Okres przygotowawczy przebiegał bez poważnych kontuzji, co jest niezwykle ważne.
Wyniki meczów sparingowych i gra, jaką drużyna pokazała w tych spotkaniach są dla pana zadowalające?
- Jeśli chodzi o grę w meczach sparingowych, to na pewno w każdym meczu gra się o zwycięstwo. Ważna jest motoryka i wypełnienie założeń taktycznych. Najważniejsze jest jednak, żeby drużyna robiła postępy, żeby szła do przodu. Tak też pracował GKS. W pełni zadowolony będę jednak wówczas, kiedy dobre przygotowanie drużyny znajdzie swoje potwierdzenie w rundzie wiosennej w formie wyników osiąganych na boisku. Wiadomo, że drużyna została osłabiona, a ze względów ekonomicznych nie można było mówić o przeprowadzeniu wcześniej planowanych transferów.
Do drużyny GKS Katowice z zewnątrz dołączyło zimą tylko trzech zawodników. Mowa tutaj o Goncerzu, Kamińskim i Pasce. Są to zawodnicy, którzy będą mogli w znaczącym stopniu wpłynąć na postawę drużyny w rundzie wiosennej?
- O tym przekonamy się w trakcie rundy wiosennej. Są to natomiast zawodnicy, którzy zostali wybrani z grupy trzydziestu zawodników testowanych. Ci zawodnicy, którzy podpisali umowy prezentują solidny poziom sportowy, a wysokość kontraktu nie jest dla nich najważniejsza.
Pierwszą drużynę katowickiej jedenastki wzmocnili też młodzi zawodnicy, którzy wcześniej trenowali w drużynach juniorskich. Są szansę, że świeża krew pomoże Gieksie utrzymać się w pierwszej lidze?
- Jeżeli chodzi o grupę juniorów, która dołączyła do kadry pierwszego zespołu to Tomek Hołota ma szansę na rywalizację o miejsce w meczowej osiemnastce. Pozostali zawodnicy natomiast muszą ciężko pracować na treningach, bo jak na razie nie prezentują poziomu pierwszoligowego. Mają możliwość treningów indywidualnych i monitoringu wysiłku, co stwarza bardzo dobre warunki do rozwoju. Tylko od nich zależy czy wykorzystają szansę.
Mówiło się, że GKS Katowice zagiął parol na zawodnika Polonii Bytom, Tomasza Owczarka. Transfer ten jednak spalił na panewce. Jakie są tego przyczyny?
- Jak już wcześniej wspomniałem, GKS Katowice nie dysponuje środkami finansowymi, żeby pozwolić sobie na ściągnięcie zawodnika na poziomie i warunkach ekstraklasy. Odnośnie transferu Owczarka mogę jedynie powiedzieć, że taki wariant nie był na poważnie w ogóle brany pod uwagę z przyczyn naturalnych, że GKS-u na taki transfer po prostu na chwilę obecną nie stać.
Z rundy jesiennej kibicom mogły utkwić na dłużej w pamięci tylko dwa spotkania, mecz Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze i ligowe starcie z GKS Jastrzębie, które zostało przerwane na skutek trafienia serpentyną z trybun sędziego liniowego. Są jakieś inne pozytywy jesieni w wykonaniu Gieksy?
- Co do rundy jesiennej w naszym wykonaniu, to ocena jest oczywiście negatywna. Wiele aspektów się na ten fakt składało. Ja przygotowałem obszerny raport, który przedstawiłem zarządowi, jak i plan wyjścia z kryzysu i nie chciałbym tego już roztrząsać, ponieważ jest to historia, a żyjemy dniem dzisiejszym. Jak już wcześniej wspomniałem, klub boryka się z wieloma kłopotami, ale wielu ludzi chce klubowi pomóc. Słowa uznania należą się tutaj szczególnie prezesowi Furtokowi, który poświęca się aby GKS nie zginął z pierwszoligowej piłkarskiej mapy Polski.
Do rundy wiosennej GKS jak wiadomo nie przystąpi z ostatniej lokaty, jaką zajmował po jesieni, lecz z trzeciego miejsca od końca na skutek rezygnacji z udziału w rozgrywkach Kmity Zabierzów i kary nałożonej przez PZPN na Odrę Opole. To chyba budujące?
- Nie ma to ostatecznego wpływu na końcową tabelę, ponieważ wiadomo, że chcąc utrzymać się w rozgrywkach pierwszej ligi trzeba zdobywać punkty na boisku i to będzie decydujące. Natomiast jeżeli chodzi o regulamin rozgrywek, to wszystkie drużyny muszą go przestrzegać.
Do strefy gwarantującej utrzymanie w lidze bez konieczności gry w barażach na chwilę obecną Gieksie brakuje zaledwie trzech punktów. Trzy punkty to jedno zwycięstwo, bądź trzy remisy. Jest to chyba cel wykonalny?
- Musimy wiosną zdobyć bardzo dużo punktów, żeby się utrzymać w pierwszej lidze. Przecież nie wystarczy, że zdobędziemy trzy punkty i zapewnimy sobie utrzymanie, bo przecież inne drużyny też grają. Nie ma żadnych kalkulacji ile punktów brakuje. Każdy mecz jest bardzo ważny i będę oczekiwał od zawodników, żeby dawali w każdym spotkaniu z siebie wszystko. Czy przyniesie to oczekiwane skutki dowiemy się po ostatnim meczu ligowym.
Stare przysłowie mówi, że biednemu zawsze wiatr w oczy. W przypadku drużyny GKS Katowice może to mieć potwierdzenie chociażby w przypadku, że nie będziecie wiosną grać na własnym stadionie, a na obiekcie neutralnym w Jaworznie.
- Decyzje zostały już podjęte i do tego musimy się dostosować. Nie ma co biadolić z tej przyczyny. Oczywiście świetnie byłoby grać na własnym stadionie, ale realia są inne i już o tym nie myślimy.
Pierwsze wiosenne kolejki dla GKS Katowice nie będą najłatwiejsze. Czekają was bowiem ciężkie starcia ze Zniczem Pruszków, Wisłą Płock i Odrą Opole. W tych starciach o punkty będzie niezwykle trudno.
- Nie dzielę meczów na łatwiejsze i trudniejsze. Dla nas każdy następny mecz jest najważniejszy i to jest naszą główną dewizą.
Przedsezonowe aspiracje Gieksy były ogromne, mówiło się nawet o awansie do ekstraklasy. Rzeczywistość jednak brutalnie zweryfikowała możliwości tej drużyny.
- Niestety na takim, a nie innym miejscu jest obecnie drużyna i gra o takie, a nie inne cele. Oczywiście przed sezonem określa się realne możliwości drużyny. Widocznie okazało się, że ten potencjał, jaki miała drużyna GKS-u był z dala odległy od marzeń.
Postawa drużyny w rundzie jesiennej pokazała, że nazwiska w piłce nożnej nie grają. Drużyna mająca w kadrze zawodników ze znanymi nazwiskami, wystarczy, że wspomnę Treścińskiego, Markowskiego, Prasnala czy Sobczaka nie spełniła pokładanych w niej nadziei.
- Gra cała drużyna i wszyscy odpowiadają za wynik. Razem wygrywamy i razem przegrywamy.
W Katowicach został pan okrzyknięty bohaterem, bo mimo faktu, że w klubie się nie przelewa, a drużyna gra słabo pan zdecydował się zostać na posadzie trenera GKS-u.
- Jestem do dyspozycji GKS-u 24-godziny na dobę. Celem mojej pracy jest to, aby zawodnicy robili ciągłe postępy i żeby na boisku prezentowali się jak najlepiej.
Podjęcie się pracy w drużynie pierwszoligowej trenera z tak uznanym nazwiskiem, który zasiadał już na ławce trenerskiej Wisły Kraków i był asystentem selekcjonera reprezentacji Polski nie jest sportową degradacją?
- Praca w GKS-ie jest dla mnie wyzwaniem. Widzę entuzjazm z jakim zawodnicy podchodzą do każdego treningu, oddanie kibiców i to sprawia, że mam dużą satysfakcję z wykonywanego zawodu. Wierzę, że kibice będą z drużyną w najtrudniejszych momentach od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego.
Według ekspertów Gieksa jest jednym z głównych kandydatów do spadku. Co pan, jako szkoleniowiec katowickiej drużyny odpowie tymże znawcom?
- Nie chcę polemizować z takimi opiniami. Mam w kadrze wielu niedoświadczonych zawodników, ale jestem przekonany, że tanio skóry nie sprzedadzą. Odpowiedź na tego typu opinie i spekulacje zweryfikuje boisko.
Ma pan już w głowie jedenastkę na starcie ze Zniczem Pruszków?
- Mam nie tylko jedenastkę, a nawet pełną osiemnastkę meczową (śmiech).
Odkryje pan rąbka tajemnicy?
- Nie, zawsze zawodnicy pierwsi się o tym dowiadują. Tak będzie i tym razem. Najpierw poznają osiemnastkę, która pojedzie do Pruszkowa, a na meczowej odprawie poznają skład wyjściowej jedenastki na to spotkanie.