- Dzień przed meczem, podczas konferencji prasowej, starałem się ukryć kontuzję Dawida. Godzinę po spotkaniu z mediami wszyscy już jednak wiedzieli o jego problemach zdrowotnych. Wstawił zdjęcie swojej nogi z opisem urazu - Maciej Skorża wspomina aktywność Kownackiego w mediach społecznościowych. Piłkarz na Twitterze czy Instagramie był zawsze w pierwszym szeregu. To zbiegło się w czasie z obniżką formy. Powoli stawał się polskim Freddym Adu. To cudowne dziecko amerykańskiej piłki, które z wiekiem, jak w filmie o Benjaminie Buttonie, zaczęło cofać się w rozwoju. Kownacki poszedł w złą stronę, ale zawrócił.
Od początku laurkę wystawiały mu klubowe legendy. Mirosław Okoński stwierdził, że zawodnik Lecha będzie lepszy niż Robert Lewandowski, a jego słowa mają w Poznaniu duże znaczenie. - Zaczęło się od młodzieńczej fantazji. Dla wszystkich w lidze był nowy. Na boisku robił, co chciał. Może za szybko pomyślał, że coś znaczy? Podpisał nowy kontrakt i był taki moment, że poczuł się jak gwiazda - Maciej Gostomski, były bramkarz Lecha, analizuje początki Kownackiego w pierwszym zespole. Był to 2014 rok, kiedy po udanej rundzie wiosennej 17-letni piłkarz przedłużył kontrakt z Lechem o trzy lata. Dla zawodnika największym przeskokiem było przejście z drużyny młodzieżowej do seniorskiej. I nie chodziło o umiejętności piłkarskie. Opowiada były trener Lecha i drużyn młodzieżowych.
- W klubowej akademii mógł czuć się jak na koloniach. Mieszkał w internacie, opiekę miał w zasadzie przez całą dobę. Posiłki, przygotowane przez pracowników klubu, również serwowane o stałej porze - zauważa Krzysztof Chrobak. Szkoleniowiec zwraca również uwagę na konsekwencje tych zmian. - W akademii Dawid był przyzwyczajony do innego trybu życia i później zwyczajnie zaniedbał profesjonalne podejście do obowiązków. Nie przestrzegał diety, nieregularnie spał. W seniorach już nikt tak o piłkarza się nie troszczy, nie głaszcze po głowie. To dorosłe życie, po treningu każdy jedzie w swoją stronę. Kownacki do pierwszej drużyny trafił w wieku 16 lat. Przeszedł na ogromne obciążenia fizyczne. Na takim poziomie każdy szczegół jest istotny, on nie zwracał na to uwagi - trener analizuje błędy młodego gracza.
Zgubiły go "ochy" i "achy"
Zaniedbania zaczęły odbijać się na formie piłkarza dopiero później. Na początku Kownacki bronił się umiejętnościami. Zupełnie przy okazji robił z piłką rzeczy, które jego rówieśnikom wydawały się czymś nieosiągalnym. - Ze względu na ogromny talent wszystko przychodziło mu łatwo - wspomina były kierownik Lecha, Dariusz Motała. - Jego zagrania, poruszanie się po boisku i wizja gry wyprzedzały doświadczonych zawodników. Początek w drużynie miał aż za dobry. To dziwnie zabrzmi, ale był za bardzo utalentowany na tamten moment. Spoczął na laurach, choć na treningach walczył. Doszły też inne elementy obciążające psychikę: większe oczekiwania, również rywale przestali go lekceważyć. I zaczął się spadek formy - opowiada Motała. Gostomski stara się wytłumaczyć, że psychika Kownackiego mogła tego wszystkiego nie udźwignąć. - Był taki moment, że przez te wszystkie "ochy" i "achy" mógł się trochę zagubić. Coś nowego i dużego go zwyczajnie przerosło. Wszyscy oczekiwali od niego więcej i więcej. Trudno było mu sprostać tak dużym wymaganiom - uzupełnia bramkarz.
ZOBACZ WIDEO Druzgocąca ocena Bartosza Kapustki. "Dramatyczna dyspozycja"
Kownacki był jednym z ulubieńców Macieja Skorży. Trener Lecha w latach 2014-2015 potrafił do niego dotrzeć, choć potrzebował czasu. Skorża przymykał oko na czasem dziecinne zachowania piłkarza. Miał do niego słabość, cenił w nim waleczność i boiskową inteligencję. - W pierwszych miesiącach naszej współpracy Dawid nie potrafił ustabilizować formy. Rundę wiosenną miał już bardzo dobrą. Imponowała mi jego dojrzałość jeżeli chodzi o grę taktyczną. Świetnie przyjmował uwagi merytoryczne. Mogę śmiało powiedzieć, że bez Dawida w takiej dyspozycji nie zdobylibyśmy mistrzostwa Polski - twierdzi Skorża. Kownacki w sezonie mistrzowskim nie imponował statystykami, ale zagrał w 30 meczach. Strzelił cztery gole i miał dwie asysty, a Kolejorz po pięciu latach odzyskał tytuł. Skorża przypomina, że każdy nastolatek popada w samozachwyt. Wybitnych od niespełnionych różni, na jak długo.
- Młody wiek ma to do siebie, że wzrost umiejętności nie jest liniowy. U nastolatka nie da się uniknąć spadku formy. Można walczyć jedynie, by te okresy były jak najkrótsze. Kiedyś w Amice pracowałem z Marcinem Kikutem. W derbach z Lechem przy Bułgarskiej strzelił dwa gole, wygraliśmy 4:0. Marcin podpisał nowy kontrakt i zniknął na kilka miesięcy. Był bez formy - przypomina trener. Elementów, które rozpraszały Kownackiego poza boiskiem było więcej. Chrobak twierdzi, że zachłysnął się ligą i kolegami z drużyny. Skorża dodaje, że miał okres, gdy poświęcał zbyt dużo uwagi mediom społecznościowym.
[nextpage]Chciał być liderem
Gdy Kownackiemu nie szło, raziło zwłaszcza to drugie. Piłkarz wytatuował sobie na piersi twarz matki, a zdjęcia z sesji u tatuażysty od razu pojawiły się w sieci. Lubił też nosić czapkę z krzykliwym napisem "Kownaś". Na Twitterze rozpoczął również akcję "Dycha Kownasia". Zadeklarował, że w rundzie wiosennej sezonu 2014-15 strzeli 10 goli. W przypadku niepowodzenia, miał wpłacić na cele charytatywne 5 tysięcy złotych. Przez dwa miesiące nie mógł trafić do siatki. Ostatecznie zdobył tylko cztery bramki. - Niepotrzebnie nakładał na siebie dodatkową presję. Nie był jeszcze gotowy, do odgrywania roli lidera zespołu. Za szybko chciał wskoczyć na poziom osoby, która będzie odpowiedzialna za drużynę na boisku i w relacjach z mediami - komentuje Skorża. - W przypadku młodych zawodników zawsze obawiam się połączenia tego, co dzieje się na boisku, ze wszystkim dookoła, otoczką medialną - dodaje szkoleniowiec.
Zawodnika broni Motała. Były kierownik drużyny nie widzi nic złego w ubiorze czy zachowaniu 19-latka. - Pamiętajmy, że Dawid cały czas jest dzieckiem. I co z tego, że nosił taką czapkę? Gdyby mój syn tak robił, nie widziałbym w tym problemu. Chłopcy w wieku Dawida zachowują się podobnie. Wiele osób zapomniało chyba, że Dawid przeszedł przyspieszony kurs dorosłości. To wciąż talent, nie ligowy wyjadacz - przekonuje.
Piłkarz współpracuje dziś z psychologiem. Dużo zawdzięcza również swojej mamie. Pani Aneta, z którą jest bardzo zżyty, od początku nadzoruje jego karierę. Po dobrych dwóch meczach syna w reprezentacji u-15 z Niemcami, w których strzelił w sumie pięć goli, miała odmówić Franzowi Beckenbauerowi transferu syna do Bayernu Monachium. Powód: Dawid musiał skończyć gimnazjum. Również Lech był jej pomysłem. Kownacki dostał się do drużyny dzięki uporowi matki. Nabór do młodzieżowego zespołu był już zakończony, ale pani Aneta przekonała trenerów, by Dawid mógł sprawdzić się na tle rówieśników. Wypadł tak dobrze, że kilka dni później miał już grać w oficjalnym meczu drużyny.
Tuszował słabości
Matka poświęciła większość życia, by jej syn bezproblemowo przebrnął przez okres akademii i został piłkarzem. Zawoziła go na treningi, często pojawiała się w klubie, rozmawiała z trenerami i pilnowała, by zdał maturę. Kownacki ma z mamą wiele wspólnych cech. Jest wrażliwy i przejmuje się tym, co dzieje się dookoła. - Dawid nie potrafił odciąć się od pewnych rzeczy, to kwestia psychiki. To chłopak inteligentny i kulturalny. Takiego zawodnika prowadzi się trudniej, bo potrafi zachować się tak, by na zewnątrz nie było widać, że ma problemy. Osoby o prostszej konstrukcji szybciej dają znać, że coś nie gra. On do takich nie należy - opowiada Chrobak.
Ostatnio Kownacki znów błyszczy. W trzech meczach Lecha strzelił trzy gole. Dziś bierze piłkę na środku boiska i rajd kończy bramką. Albo tak jak we wtorek, podczas meczu reprezentacji Polski do lat 21 - po prostu uderza z woleja. I to znowu z Niemcami (1:0). - To inny zawodnik i człowiek. Dojrzał i wydoroślał. Zawsze radzę piłkarzom, by jak najmniej się rozpraszali - mówi Chrobak. - Najważniejsze, że się nie załamał. Patrząc na to, co umie, może osiągnąć wszystko - podsumowuje Gostomski.
Kownacki musi sam stwierdzić, czy chce oglądać wielki futbol w telewizji, czy być w centrum zdarzeń.