Piłkarze Wisły Płock byli blisko wywiezienia punktów z Gdańska. - Zostawiliśmy mnóstwo zdrowia na boisku. Momentami pokazaliśmy w Gdańsku dobrą grę. Mieliśmy swoje sytuacje bramkowe i ten mecz mógł się inaczej potoczyć. Mówię tak już jednak od dłuższego czasu. Jak się nie wykorzystuje okazji z takim zespołem jak Lechia, to się nie zdobywa punktów. Szkoda mi moich zawodników, bo w dużej mierze realizowaliśmy plan. Mentalnie potrzebujemy zwycięstw, a z kazdą porażką będzie nam ciężej. Kiedyś musi się to odwrócić, gdyż ewidentnie brakuje nam szczęścia - powiedział Marcin Kaczmarek, trener płockiego klubu.
Pierwszego gola Wisła straciła po tym, jak Grzegorzem Kuświkiem dobił rzut karny. - Poza sytuacją Kiełpina, do rzutu karnego Lechia nie stworzyła sytuacji. Pierwszy zwrot to poprzeczka Kantego. No i drugi to karny. Im dłużej mecz by trwał, tym mieliśmy szansę na zakończenie go pozytywnie. Nie trafiliśmy ze zmianami. Nie dały tyle jakości ile chcieliśmy. Musimy się pozbierać i wierzyć, że da się to odwrócić. Nie jesteśmy słabsi, nikt nas ewidentnie nie dominuje - stwierdził Kaczmarek.
Ostatnia porażka spowodowała, że na wygraną Wisła Płock czeka już od siedmiu meczów. - W Płocku nie muszę nic nikomu udowadniać. Kontrakt mam do czerwca, mam nadzieję że go wypełnię - przekazał krótko szkoleniowiec.
Dla pochodzącego i wciąż mieszkającego w Gdańsku trenera, mecz w tym mieście to zawsze okazja do podwyższonego bicia serca. - Z wielką satysfakcją znów wracam do Gdańska. Czuję dumę, widząc ten stadion i tych kibiców. Jakąś cząstkę siebie tutaj zostawiłem. Całe lata spędziłem w Gdańsku jako piłkarz. Lechia to mój klub. Na każdym kroku podkreślam, że jestem lechistą. Jeśli będzie oferta, to jestem do dyspozycji. W Lechii idzie wszystko w dobrym kierunku - ocenił Marcin Kaczmarek.
ZOBACZ WIDEO 9 rocznica pierwszego awansu Polski na Euro