W dziewięciu spotkaniach, jakie Legia rozegrała w tym sezonie na Łazienkowskiej, straciła tylko cztery gole. Na wyjeździe jednak z 10 spotkań wygrała tylko cztery i ma duży kłopot ze strzelaniem bramek. U siebie strzela bowiem średnio 2,8 gola na mecz, ale poza własnym terenem skuteczność spada do jednego. - Zdaję sobie sprawę, ale proszę zwrócić uwagę, że teraz na wyjazdach nikomu nie jest łatwo o punkty. Nie jest już tak, że faworyt przyjeżdża, narzuca swój styl gry i wraca do domu z trzema punktami. Takie spotkania zdarzają się sporadycznie - mówi trener legionistów Jan Urban.
Jeśli chodzi o mecze wyjazdowe, to w tym sezonie najlepszy jest Lech Poznań. Ekipa Franciszka Smudy z 10 spotkań wygrała siedem i strzeliła aż 22 razy do siatki rywali. Można przypuszczać, że to właśnie ta statystyka okazuje się decydować o tym, że to właśnie Kolejorz jest liderem ekstraklasy. - Nam udało się u siebie odrobić to, co straciliśmy na obcych boiskach. Chociaż tych punktów wcale aż takie wielu nie powinno być. Spójrzmy na mecz z Polonią w Bytomiu. Zawodnikowi gospodarzy wyszedł strzał życia i przegraliśmy. Na ŁKS-ie graliśmy dobrze, zabrakło szczęścia, bo sytuacji było co niemiara - przypomina Urban.
- Do tej pory na to nawet nie patrzyłem, bo do wszystkich statystyk podchodzę z dystansem. Mam nadzieję, że teraz nie zostanie mi to w głowie. Może rzeczywiście przeszkadza nam w jakimś stopniu fakt, że praktycznie zawsze jesteśmy stawiani w roli faworyta. U siebie, z psychologicznego punktu widzenia, łatwiej temu podołać - stwierdza z kolei rozgrywający warszawskiej drużyny - Maciej Iwański.
W piątek Legia przyjeżdża do Białegostoku, by rywalizować z Jagiellonią. Ostatnio na stadionie przy ul. Słonecznej legioniści zwyciężyli 2:1, a jeśli chcą ze spokojem czekać na niedzielny mecz Lecha z Górnikiem Zabrze, muszą powtórzyć ten wyczyn i tym razem. - Bez dwóch zdań, jeśli chcemy walczyć o najwyższe cele, musimy przywozić więcej punktów z obcych boisk. Nie może być aż takiej dysproporcji. Może w piątek wystarczy sobie poprzestawiać w głowach, i wyobrazić sobie, że z Jagiellonią gramy u siebie i wszystko będzie dobrze - żartuje Iwański.